Antologia SF Kroki w nieznane 2006 

do ÂściÂągnięcia; ebook; download; pdf; pobieranie

  • Index
  • r 01.05 (3)
  • 4 (46)

Wątki

  • Index
  • Antologia Fantastyka Przygo W pogoni za wezem morskim (1967
  • Antologia Randki z piekla 001 Nieumarli w ogrodzie dobra i zl
  • Antologia PL 50 Historie przyszlosci (200
  • Antologia Swiaty braci Strugackich Czas u
  • Antologia W holdzie krolowi (1991)
  • Antologia Swiat grozy (1990)
  • Antologia O kobietach, czeskie opowiesci
  • Antologia Ksiega Strachu Tom I
  • Cassandra Clare 01 Mechaniczny Aniol
  • Beagle Peter Olbrzymie kosci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tematy.htw.pl

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czas go nie dotykał.Godzinami siedział na balkonie, gapiąc się na chmury czy przebiegłe jaskółki, które przecinały powietrze jak srebrnobłękitne nożyce.Słońce go nie ogrzewało.Bryza nie chłodziła.Czuł się pusty w środku – tak powiedział Raffe, gdy go spytała, jak sobie radzi.„Czuł” także nie było właściwym słowem, gdyż nie czuł niczego.Był nierzeczywisty.Nie miał duszy – już nigdy nie miał pokochać, nigdy nie miał się z kimkolwiek związać, tego był pewien, a ponieważ nie odczuwał takich emocji, nie tęsknił za ich spełnieniem.Były nieistotne, nieważne.Po prostu był, ani w mniejszym, ani w większym stopniu niż martwa gałązka, grudka brudu, bryłka węgla.(Raffe: „Nie mówisz tego serio, Martinie! Nie możesz mówić tego serio…”).Więc nie malował.W ogóle niewiele robił, a później zdał sobie sprawę z tego, że gdyby nie bliźniacza miłość Raffe i Merrimounta, miłość, której nie musiał odwzajemniać, pewnie umarłby w ciągu miesiąca.Oni mu pomagali, a on nienawidził tej pomocy.Nie zasługiwał na pomoc.Powinni zostawić go w spokoju.Ignorowali jednak jego nienawistne spojrzenia, napady złości.Co gorsza, nie domagali się wyjaśnień.Raffe przynosiła mu jedzenie i płaciła czynsz.Merrimount dzielił z nim łoże i tulił go, gdy noce, w przeciwieństwie do nudnych, nieobfitujących w wydarzenia dni, były pełne koszmarów, szczegółowych i odrażających: biała, odsłonięta szyja, strużka potu na cieniu rzucanym przez podbródek, drobne włoski rozstępujące się przed ostrzem noża…Tydzień po tym, jak Raffe go znalazła, Lake zmusił się, by pójść na pogrzeb Bendera, a Raffe i Merimount uparli się, żeby mu towarzyszyć, choć chciał iść sam.Pogrzeb był wystawnym wydarzeniem: kondukt przewędrował w strumieniach konfetti przez cały Bulwar Albumuth aż do doków.Główna część konduktu stanowiła istną reklamę firmy Hoegbotton i Synowie, importera i eksportera, który zdominował większość handlu w Ambergris w ciągu ostatnich lat.Zorganizowana pozornie na wzór oper Bendera parada skupiała się wokół motywu wiosny, a poza gałązkami, wypchanymi ptakami i ogromnymi trzmielami, które uczestnicy konduktu mieli przyczepione do siebie jak dziwaczne wypustki, grała absurdalnie wyglądająca orkiestra na platformie zaprzęgniętej w konie pociągowe.Za paradą jechał manzikertem kabrioletem Hoegbotton senior; oczy miał jak dwie lśniące czarne łzy na straszliwie bladej twarzy i spoglądał na świat, jakby właśnie kandydował na jakiś urząd polityczny.I tak w istocie było: Hoegbotton, ze wszystkich mieszkańców miasta, miał największe szanse na zastąpienie Bendera na stanowisku nieoficjalnego władcy Ambergris…Na tylnym siedzeniu należącego do Hoegbottona manzikerta siedziało dwóch mężczyzn o gadzim wyglądzie: wąskich oczach i okrutnych, zmysłowych ustach.Między nimi stała urna z prochami Bendera: wystawny, ociekający złotem kicz.To właśnie ich liczba – trzy – i hoegbottońskie manieryzmy wzbudziły w Lake’u podejrzenie, ale podejrzenie to pozostało podejrzeniem, gdyż nie miał dowodu.Żadne złowieszcze pióra, które gdzieś utkwiły tydzień temu, by teraz opadając wolno i wirując opaść do stóp Lake’a, nie wypadły z kieszeni winowajców.Resztę ceremonii Lake zapamiętał jak przez mgłę.W dokach liderzy społeczności, w tym Kinsky (Hoegbotton był ostentacyjnie nieobecny) wygłosili kojące frazesy, mające w zamierzeniu upamiętnić nieboszczyka, po czym wzięli urnę z podstawki, otworzyli wieczko i rozsypali prochy największego kompozytora na świecie po błękitnobrązowych wodach rzeki Moth.Voss Bender nie żył.* * *Czy moja interpretacja jest poprawna? Chciałabym móc tak uważać, ale jednym z największych wyzwań, największych uroków sztuki jest to, że wymyka się ona analizie albo dostarcza różnorodnych teorii na temat swego istnienia.Ponadto nie potrafię wyjaśnić obecności trzech ptaków w powiązaniu z czerwoną obwódką i formatem montażowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agafilka.keep.pl
  • top

    twitter facebook rss

    Copyright © Zadurzyłem się w Percym - wyrzucił z siebie Nico. - Taka jest prawda. Taki jest mój wielki sekret. | design from css3templates.co.uk

    Darmowy hosting zapewnia PRV.PL