Arthur Conan Doyle Pies Baskervilleow 

do ÂściÂągnięcia; ebook; download; pdf; pobieranie

  • Index
  • r 01.05 (3)
  • 4 (46)

Wątki

  • Index
  • Arthur C. Clarke Odyseja Kosmiczna 3 Odyseja Kosmiczna 2061
  • Arthur C. Clarke Odyssee 2 2010 L'Odyssee Deux
  • Bernard Cornwell La Saga du Roi Arthur 1 Le Ro
  • Bernard Cornwell La Saga du Roi Arthur 2 L'Enn
  • Arthur Walker Uroboros Saga 01 (epub)
  • Clarke Arthur C 3001 odyseja kosmiczna
  • Arthur Hailey In High Places (epub)
  • Arthur Hailey Airport (v5.0) (epub)
  • Artmann, Natascha Tareks Versprechen
  • KP8
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mó­wią, że uczest­ni­czy te­raz w sied­miu pro­ce­sach, któ­re po­chło­ną reszt­ki jego ma­jąt­ku, co mu wy­trą­ci broń z ręki i uczy­ni go w przy­szło­ści nie­szko­dli­wym.Poza tą ma­nią jest, zda­je się, czło­wie­kiem ła­god­nym, do­bro­dusz­nym i wspo­mi­nam o nim tyl­ko dla­te­go, że na­le­ga­łeś, aże­bym ci opi­sał wszyst­kie oso­by, sta­no­wią­ce na­sze oto­cze­nie.Pan Fran­kland ma chwi­lo­wo szcze­gól­ne za­ję­cie; upra­wia­jąc z ama­tor­stwa astro­no­mię, po­sia­da świet­ny te­le­skop i przez cały dzień z da­chu swe­go domu roz­glą­da się po mo­cza­rach w na­dziei, że do­strze­że zbie­głe­go więź­nia.Gdy­by tyl­ko do tego chciał ogra­ni­czyć swo­ją dzia­łal­ność!Ale lu­dzie mó­wią, że za­mie­rza wy­to­czyć pro­ces dok­to­ro­wi Mor­ti­me­ro­wi za otwar­cie gro­bu bez ze­zwo­le­nia naj­bliż­szych krew­nych, a to dla­te­go, że dok­tor wy­ko­pał z mo­gi­ły w Long Down ową czasz­kę pre­hi­sto­rycz­ną, z okre­su ka­mie­nia cio­sa­ne­go.Dzię­ki temu Fran­klan­do­wi mamy ży­cie nie­co uroz­ma­ico­ne, wpro­wa­dza on bo­wiem, bar­dzo po­żą­da­ny, pier­wia­stek ko­micz­ny.Te­raz, sko­ro już wszyst­ko wiesz, co się dzie­je ze zbie­głym więź­niem, Sta­ple­to­na­mi, dok­to­rem Mor­ti­me­rem i Fran­klan­dem, przej­dę do rze­czy waż­niej­szych – do Bar­ry­mo­re’ów, a zwłasz­cza nie­spo­dzie­wa­ne­go zaj­ścia ubie­głej nocy.Przede wszyst­kim po­wró­cę do de­pe­szy, któ­rą przy­sła­łeś z Lon­dy­nu, aże­by się upew­nić, czy Bar­ry­mo­re był istot­nie w zam­ku.Pi­sa­łem Ci już, że sło­wa po­czmi­strza wy­ka­za­ły, iż pró­ba nie po­wio­dła się i nie mamy żad­ne­go do­wo­du.Po­wie­dzia­łem o tym sir Hen­ry­ko­wi, a on, ze zwy­kłą dlań szcze­ro­ścią, we­zwał Bar­ry­mo­re’a i za­py­tał go, czy ode­brał de­pe­szę oso­bi­ście.Bar­ry­mo­re od­po­wie­dział twier­dzą­co.– Czy chło­piec od­dał ci ją do rąk? – za­py­tał sir Hen­ryk.Bar­ry­mo­re był wi­docz­nie zdu­mio­ny i za­sta­no­wił się przez chwi­lę.– Nie – od­parł – by­łem na stry­chu i żona mi ją przy­nio­sła.– A czy od­po­wie­dzia­łeś oso­bi­ście na de­pe­szę?– Nie, po­wie­dzia­łem żo­nie, co ma od­pi­sać i wy­rę­czy­ła mnie.Wie­czo­rem Bar­ry­mo­re z wła­snej ini­cja­ty­wy po­wró­cił do tej spra­wy.– Nie ro­zu­miem do­brze po­wo­du py­tań, ja­kie mi pan dziś rano za­da­wał – rzekł.– Mam na­dzie­ję, iż nie są one zna­kiem, że do­pu­ści­łem się czy­nu, któ­ry za­chwiał pań­skim za­ufa­niem.Sir Hen­ryk za­pew­nił go, że tak nie jest i uspo­ko­ił go osta­tecz­nie po­da­ro­wa­niem znacz­nej czę­ści swej sta­rej gar­de­ro­by, po­nie­waż ubra­nia, za­mó­wio­ne w Lon­dy­nie, już na­de­szły.Bar­dzo in­try­gu­je mnie pani Bar­ry­mo­re.Jest to nie­wia­sta tęga, ocię­ża­ła, dość ogra­ni­czo­na, jed­nak peł­na god­no­ści, ze skłon­no­ścią do pu­ry­ta­ni­zmu.Nie mo­żesz so­bie wy­obra­zić oso­by mniej wraż­li­wej.Jed­nak­że pi­sa­łem Ci, jak pierw­szej nocy po przy­jeź­dzie sły­sza­łem jej gwał­tow­ny płacz, a po­tem nie­raz za­uwa­ża­łem śla­dy łez na jej twa­rzy.Drę­czy ją nie­chyb­nie ja­kaś wiel­ka zgry­zo­ta.Nie­kie­dy wy­da­je mi się, że tra­pią ją wy­rzu­ty su­mie­nia; chwi­la­mi znów po­są­dzam Bar­ry­mo­re, że jest ty­ra­nem do­mo­wym.Od­czu­łem od razu coś nie­zwy­kłe­go i ta­jem­ni­cze­go w tym czło­wie­ku, a przy­go­da ostat­niej nocy wzmo­gła do naj­wyż­sze­go stop­nia moje po­dej­rze­nia.Zaj­ście ni­niej­sze może się wy­dać bła­he.Jak Ci wia­do­mo, mam lek­ki sen, a od chwi­li, gdy je­stem tu na stra­ży, nie śpię, lecz wła­ści­wie drze­mię.Otóż, ubie­głej nocy, oko­ło dru­giej, zbu­dził mnie od­głos kro­ków koło mo­ich drzwi.Wsta­łem, uchy­li­łem drzwi i wyj­rza­łem.Po ko­ry­ta­rzu wlókł się wy­dłu­żo­ny czar­ny cień po­sta­ci męż­czy­zny idą­ce­go chył­kiem i trzy­ma­ją­ce­go świe­cę w ręku.Miał na so­bie ko­szu­lę i spodnie, był boso.Doj­rza­łem za­le­d­wie za­ry­sy po­sta­ci, lecz po wzro­ście po­zna­łem Bar­ry­mo­re’a.Szedł wol­no, ostroż­nie, a jego za­cho­wa­nie spra­wia­ło wra­że­nie skra­da­ją­ce­go się wi­no­waj­cy.Pi­sa­łem Ci, że ko­ry­tarz jest prze­cię­ty bal­ko­nem, któ­ry bie­gnie do­ko­ła przed­sion­ka, a po­tem cią­gnie się da­lej, po dru­giej jego stro­nie.Za­cze­ka­łem, aż po­stać znik­nę­ła i po­dą­ży­łem za nią.Gdy okrą­ży­łem bal­kon, czło­wiek ów był już na koń­cu ko­ry­ta­rza i po bla­sku świa­tła, pa­da­ją­cym przez otwar­te drzwi, zmiar­ko­wa­łem, że wszedł do któ­re­goś po­ko­ju.Po­ko­je w tym skrzy­dle zam­ku są nie­za­miesz­ka­ne i nie ume­blo­wa­ne, owa wy­ciecz­ka tedy sta­ła się co­raz bar­dziej ta­jem­ni­cza.Świa­tło tkwi­ło w jed­nym punk­cie, jak gdy­by czło­wiek stal bez ru­chu.Za­kra­dłem się, jak mo­głem naj­ci­szej pod drzwi i zaj­rza­łem.Bar­ry­mo­re stał sku­lo­ny przy oknie i trzy­mał świe­cę przed szy­bą.Zwró­co­ny do mnie pro­fi­lem, pa­trzył z na­tę­że­niem w czar­ną prze­strzeń mo­cza­rów, a rysy jego jak­by ska­mie­nia­ły w tym ocze­ki­wa­niu.Stał tak przez kil­ka mi­nut, po czym wes­tchnął głę­bo­ko i nie­cier­pli­wym ru­chem zga­sił świe­cę.Po­wró­ci­łem co tchu do sie­bie, wnet usły­sza­łem po­now­nie od­głos ci­chych kro­ków.Dłu­go po­tem, gdy za­pa­dłem już w pół­sen, do­biegł mnie zgrzyt ob­ra­ca­ne­go w zam­ku klu­cza, lecz nie mo­głem okre­ślić, skąd ten dźwięk po­cho­dził.Co to wszyst­ko zna­czy – nie mam po­ję­cia, ale w tym po­nu­rym domu to­czą się ja­kieś ta­jem­ni­cze spra­wy, któ­re, prę­dzej czy póź­niej, wy­świe­tli­my nie­chyb­nie.Nie za­przą­tam Ci gło­wy swo­imi przy­pusz­cze­nia­mi, gdyż żą­da­łeś ode mnie tyl­ko fak­tów.Dziś rano dłu­go roz­ma­wia­łem z sir Hen­ry­kiem i uło­ży­li­śmy plan dzia­ła­nia na pod­sta­wie mo­ich spo­strze­żeń z ubie­głej nocy.Nie po­wiem Ci te­raz, na czym plan nasz po­le­ga, prze­czy­tasz z tym więk­szym za­ję­ciem mój na­stęp­ny ra­port.ROZ­DZIAŁ 9DRU­GI RA­PORT DOK­TO­RA WAT­SO­NABa­ske­rvil­le Hall, 15 paź­dzier­ni­ka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agafilka.keep.pl
  • top

    twitter facebook rss

    Copyright © Zadurzyłem się w Percym - wyrzucił z siebie Nico. - Taka jest prawda. Taki jest mój wielki sekret. | design from css3templates.co.uk

    Darmowy hosting zapewnia PRV.PL