Dukaj Jacek W kraju niewiernych 

do ÂściÂągnięcia; ebook; download; pdf; pobieranie

  • Index
  • r 01.05 (3)
  • 4 (46)

WÄ…tki

  • Index
  • Pankiewicz Jacek F. Schubert idzie do czubkow
  • Jacek Pankiewicz F. Schubert Idzie Do Czubków
  • Sawaszkiewicz Jacek Stan zagrozenia
  • Bochenski Jacek Tabu
  • Chmielewska Joanna Krokodyl Z Kraju Karoliny (www.ksiazki4u.prv.pl)
  • Jacek Dukaj W kraju niewiernych
  • Pytania PKE ds.dor. pd.
  • 31 Timothy Zahn Gwiezdne Wojny Ciemna Strona Mocy
  • Jrr Tolkien Wyprawa (2 z 2) (2)
  • Candice Dow Feelin' the Vibe (v5.0) (epub)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bloodart.opx.pl

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeœli to zwierzê.Przynajmniej dym jest zwiewny i ulotny, po­niewa¿taki byæ powinien.S³oñce zapada na wschodzie.Monumentalne, kamienne ostrzaPiszczeli wyci¹gaj¹ swe cieniste szpony po brudnej g³adzi równiny.Ktoœ rzuci³siê wisz¹cego mostu w miêdzy¿ebrow¹ czeluœæ — i po¿ar³ go w locieie mrok.Nadci¹ga noc.S³uchajWys³uchaj mnie, Luis.Pod¹¿aj¹cy za Cieniem, mój tropicielu.- Trawi go jakaœgor¹czka, ogieñ sekretnej ¿¹­dzy; mówi jak zamroczony, jakby rzeczywiœcie doswego snu i we œnie inwokowa³.- Ty jeden nie mo¿esz mnie zdradziæ, nie mo¿eszopuœciæ.Ty mi go odnajdziesz, dziêki tobie poniesie karê.To z³y cz³owiek; tonawet nie cz³o­wiek.To wampir; drapie¿ne monstrum, wybryk natury.Wampir.Niewiesz? Krew wysysa.Wbija zêby, o, i wysy­sa.- Przekrzywiaj¹c nieludzko g³owêi naprê¿aj¹c szyjê, pokaza³, jak.- Nieœmiertelny.Olivier Saint-Pierce; zaniego siê podawa³, gdy go pochwycono.Nale¿a³o go od ra­zu zlikwidowaæ.Ale¿ywy wampir.taki fenomenalny me­tabolizm - mia³by siê zmarnowaæ?Wykorzystali, a jak¿e.Dwustuletni lot „Arki", dwustuletni nasz sen -nieœmier­telny to wszak wymarzony pilot nadzorca; poza tym w ten sposób nazawsze siê go pozbywali, nie morduj¹c.Huma­niœci, myœla³by kto.I oto gdzietrafiliœmy! Mimo zabez­pieczeñ, mimo tych niezliczonych sztucznychniby-inteligencji.Liczyli na jego instynkt samozachowawczy.Ale on nawet niemyœli jak cz³owiek! Specjalnie, specjalnie usz­kodzi³ statek, specjalniesprowadzi³ nas na to cmentarzy­sko.Bagno.Nasz statek, „Arka".£Ã³dŸœródgwiezdna, ¿e­glujemy po niebie.Nie, ty nic nie rozumiesz.Gwiazdy to wyspyw oceanie mrocznej pustki; okrêt nasz.zobaczy³­byœ go, ale zaszed³ za dnia.Przemierzaliœmy mrok z szyb­koœci¹ myœli przez czas tak d³ugi, i¿ musiano naspogr¹­¿yæ w sztucznym œnie, abyœmy nie pomarli w drodze.Je­dynie on,nieœmiertelny.i jego krwiodawcze œwinie.To potwór, jak mogliœmy.Tak.Tak.I teraz jesteœmy tu.Bagno.Czy wiesz, ¿e trzyma³ nas tam na orbicie,uœpio­nych, przez dziesi¹tki lat, w nieœwiadomoœci katastrofy.i dopiero gdydosiêg³a „Arkê" przeklêta moc Bagna i za­dê³o siê wszystko sypaæ.Wiesz, iluzginê³o, zanim De-Wonte, jako pierwszy przetrwawszy awariê swego anabiozera,zbudzi³ resztê? Saint-Pierce to morderca; on ma mord w swojej naturze; topotwór.Jest tu.Trupy go kryj¹.Na nas paso¿ytuje; nie zabija - paso¿ytuje.- Anouki zwolni³ tempo monologu -.dopada, obezw³adnia samo­tnego wpuszczy.- zapatrzy³ siê w przesz³oœæ; tak, to wspomnienie upokorzenia: ten¿ar nie spe³nionego samozniszczenia -.pije, pije, pije, pije.Aaaaarchch.! -sko­czy³ w ognisko.- Bo¿e, Bo¿e mój!!Pod¹¿aj¹cy za Cieniem struga flet, by zaprzyjaŸniæ siê z noc¹Szaleñca mam za boga.Myœl¹ wariata stworzonym.Mmmmm.Oby noc polubi³adŸwiêki, które zrodzi to drewno.(Niedrewno).Oby noc.Poszed³.Wróci zezwierzêtami i najnowszymi wieœcia­mi o Zjadaczu Krwi.Bêdzie polowanie.Bêdêtropi³.To do­brze.Niech siê dzieje nieuchronnoœæ.A gdybym go zabi³? Czyrzeczywiœcie.rozsnu³bym siê w niebyt mg³¹ porann¹? To nierealne - jakwieczorna opowieœæ starca.Lecz — jak mogê siê baæ bêd¹c zaledwie snem? A wszakby³em nim od.od - zawsze.Ale teraz wiem.Oto co czuj¹ wojownicy przedzdecydo­waniem siê na krok w przepaœæ.Zw¹tpienie.Zw¹tpienie we wszystko.Spyta³em Ziemiê pod Ziemi¹, a by³o to œwitem po na­jeŸdzie Piór, gdy niestanê³y jeszcze stosy pogrzebowe mych rodziców, po co ¿yæ.Spyta³em: Po co, poco? Od­rzek³: Jutro spadnie deszcz; czujê to.Rozpêta siê burza.Martwy niepoczujesz jej zapachu.Wtedy stanowi³o to argument nie do zbicia.Lecz teraz?Teraz wszystko jest podwa¿alne.Byæ mo¿e za wyj¹tkiem ch³odu nocy.I blaskugwiazd.I woni zgaszonego ogniska.Na krew potêpionych, czy¿by ca³a realnoœæmego bytu zawiera³a siê w zdolnoœci do od­bierania z³udzeñ?! Przygniata mniecielesnoœæ.Nawet we œnie nie mo¿na siê wyrzec siebie.Ca³a moja wiara, logikad³ugich przemyœleñ, przekonania g³êbsze od instynktów - nie znacz¹ nic wporównaniu z wra¿eniem dotyku g³ad­kiego, wilgotnego drewna.(Niedrewna).Musia³bym wyk³uæ sobie oczy, odci¹æ uszy, zmia¿d¿yæ nos, wyrwaæ jêzyk iobedrzeæ siê ze skóry.W oceanie anonimowego bólu za­nurzony — wówczas dopiero,byæ mo¿e.Ale znowu wyje gdzieœ za Piszczelami demon nocy; a ja zapamiêtam towycie, i ten jeden skowyt przewa¿y pamiêæ dziesi¹tek wiosen i zim w KrainieStrumieni.Która nie istnieje.Która by³a wymys³em Bia³ego Diab³a.Bogowie,bogowie, i wy, Duchy Przesz³oœci - wierzê, wierzê, wierzê, ¿e s³yszycie mnie.Oooooooooo-uuuuuuu-uuoooooo! Wierzê, wierzê, wierzê, ¿e wys³uchacie mnie.Jeœlinie ¿ycie, to odbierzcie mi chocia¿ pamiêæ, gdy¿ nie mogê, nie potrafiê niewierzyæ w ten œwiat.Teraz bêdê graæ; powiedzcie nocy, ¿e.Trop- Wysoki?- Wysoki.- Jak ubrany?- By³ nagi.- W³osy? ?- Zero.- Znaki szczególne?- Teraz tak.- Jak to by³o, przez lewy policzek?- Aha.Takim, o, kamieniem.Zreszt¹ nawet nie wi­dzia³em, czym walê.Aledosta³.Poczu³em.Miêkko wesz³o.Koœæ policzkowa, bok twarzy.Tak jakoœ.:- Uwa¿aj sobie!- Sorry.- Luis, nie s³uchasz?- Kto to?- Sen; mów dalej.- Niby co? Wrzasn¹³, uciek³, tyle go widzia³em.- Powiedzia³ coœ?- No co ty, wylatuje go³y z krzaków i z zêbami na cz³o­wieka; to wed³ug ciebie,jak rozbudowane konwersacje mo¿na z goœciem prowadziæ? Ile to wszystkiego by³o,piêæ sekund? Skacze, szarpanina, upadamy, kamieñ, wrzesz­czy i ucieka.Koniec.Akurat najd³u¿ej to siê przypatrzy­³em jego dupie, jak sadzi³ miêdzy drzewa.Zreszt¹ zaraz siê rozmy³; tu noc¹, choæ oko wykol.- Dobra, dobra.Luis! Luis! Nie chcesz go o coœ zapy­taæ?Pod¹¿aj¹cy za Cieniem podniós³ siê znad domniema­nych œladów stóp ZjadaczaKrwi, które pieœci³ by³ koniu­szkami palców swej okaleczonej d³oni, po czymobróci³ siê do Bia³ego Diab³a i Poparzonego.Od kilku dni nie nosi³ swej kurty— nazbyt nasi¹ka³a tutejszym d¿d¿em — pozo­stawiaj¹c j¹ w sakwie przy siodledaka, i teraz widok straszliwej pl¹taniny blizn i prymitywnego, krwawegota­tua¿u, pokrywaj¹cej pierœ szamana, a niczym nie przes³oniêtej, jeœli nieliczyæ naszyjników z k³Ã³w i szponów nie istniej¹cych, przeœnionych zwierz¹toraz paru amuletów i talizmanów - widok ten uderzy³ w Poparzonego niczym s³owaœmiertelnej obrazy.Zblad³.Siêgn¹³ rêk¹ gdzieœ w powietrze, zaraz cofn¹³ j¹.Spojrza³ na Anoukiego, ale ten mia³ ju¿ doœwiadczenie i wiedzia³, kiedy patrzeæw bok [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agafilka.keep.pl
  • top

    twitter facebook rss

    Copyright © ZadurzyÅ‚em siÄ™ w Percym - wyrzuciÅ‚ z siebie Nico. - Taka jest prawda. Taki jest mój wielki sekret. | design from css3templates.co.uk

    Darmowy hosting zapewnia PRV.PL