Stephen King ( Richard Bachman) Wielki Marsz 

do ÂściÂągnięcia; ebook; download; pdf; pobieranie

  • Index
  • r 01.05 (3)
  • 4 (46)

WÄ…tki

  • Index
  • Baldacci David Sean King & Mi Krytyczny moment(1)
  • Charles King Tonio Son of the Sierras (epub)
  • Arthas Rise of the Lich King Christie Golden
  • Charles King Marions Faith (epub)
  • Charles King An Apache Princess (epub)
  • Serge Kahili King Szaman miejski (2)
  • Kronika Thietmara (SCAN dal 715)
  • Asimov Isaac Nastanie nocy
  • Norton Andre Gniazdo Gryfa
  • Caroline Lockhart The Fighting Shepherdess (epub)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zawrat.opx.pl

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Za wczeœnie.Zza zakrêtu znów huknê³ykarabiny, wyp³aszaj¹c z za­roœli ba¿anta, który nastroszony bi³ skrzyd³ami,jakby go pr¹d kopn¹³.Garraty i Stebbins minêli zakrêt, ale wór na zw³oki by³ju¿ zapiêty.Nie zdo³ali zobaczyæ, kto to by³.- Dochodzisz do pewnego punktu - powiedzia³ Stebbins - od którego t³umprzestaje byæ wa¿ny.Ani ciê nie zachêci, ani przeszkodzi.Przestaje istnieæ.To chyba jak z facetem na szafocie.Zaszywasz siê przed t³umem.- Chyba to rozumiem.- Jakbyœ rozumia³, nie wpad³byœ w histeriê i przyjaciel nie musia³by ratowaæ cidupy.Ale zrozumiesz.- Ciekawe, jak g³êboko mo¿na siê zaszyæ.- No, tego dopiero musisz siê dowiedzieæ.Zag³êb siê w niezg³êbione g³êbieGarraty'ego.Brzmi to prawie jak re­klama biura podró¿y, nie? Zaszywasz siê, a¿trafisz na z³o¿e macierzyste.No i zaszywasz siê w z³o¿u.A¿ wreszcie dobijaszdo dna.A potem odwalasz kitê.Tak to sobie wyobra¿am.Pos³uchajmy, co ty sobiewyobra¿asz.Garraty nie powiedzia³ nic.Jak na razie wcale sobie tego nie wyobra¿a³.Upa³ rós³.S³oñce wisia³o tu¿ nad lini¹ drzew, których cie­nie stawa³y siêcoraz krótsze.Oko³o dziesi¹tej jeden z ¿o³nie­rzy wyci¹gn¹³ z tylnego w³azutransportera d³ugi pa³¹k owi­niêty materia³em.Wpuœci³ koniec pa³¹ka w pancerz.Siêgn¹³ pod materia³ i coœ zrobi³.manipulowa³ przy czymœ, pewnie przyzacisku.W chwilê potem wyskoczy³ w górê rozleg³y pa­rasol przeciws³onecznyp³owej barwy.Ocienia³ prawie ca³y górny poziom transportera.Trzej ¿o³nierzeusiedli po turecku w cieniu.- Wy zgni³e skurwysyny! - wrzasn¹³ ktoœ.- Moja nagro­da to bêdzie waszapubliczna kastracja!¯o³nierze chyba nie wziêli sobie tej wizji do serca.Nadal obserwowalizawodników oczami bez wyrazu, od czasu do czasu zerkaj¹c na komputerow¹konsolê.- Pewnie odbijaj¹ to sobie póŸniej na ¿onach - powie­dzia³ Garraty.- O, jestem tego pewien! - Stebbins wybuchn¹³ œmiechem.Garraty mia³ ju¿ doœæ.Rozmowa ze Stebbinsem wpra­wia³a go w niepokój.Lepiejfundowaæ sobie tê przyjemnoœæ w ma³ych dawkach.Ruszy³ szybciej, zostawiaj¹cStebbinsa w tyle.Dziesi¹ta dwie.Za dwadzieœcia trzy minuty zatrze upomnienie,ale jak na razie szed³ z trzema.Nie budzi³o to w nim takiego lêku, jak siêpoprzednio spodziewa³.Wci¹¿ by³ absolutnie przekonany, ¿e ten ¿ywy organizm,Ray Garraty, nie mo¿e umrzeæ.Inni tak, to s¹ statyœci w filmie jego ¿ycia, alenie Ray Garraty, gwiazda tego przeboju kasowego, „Opowieœæ o Rayu Garratym".Mo¿e kiedyœ zdo³a poj¹æ emocjonaln¹ oraz intelektualn¹ nieprawdê tegowszystkie­go.mo¿e gdzieœ by³a ta ostateczna g³êbia, o której mówi³ Stebbins.Na razie lêk przeszkadza³ mu o tym myœleæ.Nie zdaj¹c sobie sprawy z tego, co robi, wyprzedzi³ trzy czwarte grupy.Znówznalaz³ siê za McVriesem.By³o ich trzech w utrudzonym wê¿yku: Barkovitch naprzedzie, na­dal odgrywaj¹cy zucha, ale coraz mniej przekonuj¹co; McVries zopuszczon¹ g³ow¹ i zwiniêtymi lekko w piêœci d³oñmi, oszczêdzaj¹cy teraz lew¹stopê; na koñcu sam g³Ã³w­ny bohater filmu „Opowieœci o Rayu Garratym".A jak jawygl¹dam? - rozwa¿a³.Potar³ d³oni¹ policzek i ws³ucha³ siê w szelest rzadkiego zarostu.Zapewne niewygl¹da³ kwitn¹co.Przyspieszy³ jeszcze bardziej, a¿ szed³ pierœ w pierœ z McVriesem, który rzuci³na niego krótkie spojrzenie, a po­tem wróci³ wzrokiem do Barkovitcha.Oczy mia³mroczne i trudno by³o z nich coœ wyczytaæ.Wspinali siê na krótkie, ostre i bezlitoœnie rozpra¿one wzniesienie, a potemminêli kolejny mostek.Szli tak piêtna­œcie minut, dwadzieœcia.McVries nieodezwa³ siê s³owem.Garraty odchrz¹kn¹³ dwukrotnie, ale milcza³.Pomyœla³, ¿eim d³u¿ej panuje cisza, tym trudniej j¹ przerwaæ.Pewnie McVries by³ terazwkurzony, ¿e uratowa³ mu ty³ek.Pewnie ju¿ tego ¿a³owa³.Garraty poczu³ skurczw ¿o³¹dku, jak z g³o­du.To wszystko by³o beznadziejne, g³upie i bezsensowne,przede wszystkim bezsensowne, tak cholernie bezsensowne, ¿e naprawdê ¿a³osne.Otworzy³ usta, ¿eby powiedzieæ to McVriesowi, ale w tym momencie odezwa³ siêMcVries.- Wszystko w porz¹dku.- Barkovitch podskoczy³ na dŸwiêk jego g³osu i McVriesdoda³: - Nie z tob¹, morderco.Z tob¹ nigdy ju¿ nie bêdzie w porz¹dku.Zasuwajdalej, za­suwaj.- Wyssij mi - warkn¹³ Barkovitch [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agafilka.keep.pl
  • top

    twitter facebook rss

    Copyright © ZadurzyÅ‚em siÄ™ w Percym - wyrzuciÅ‚ z siebie Nico. - Taka jest prawda. Taki jest mój wielki sekret. | design from css3templates.co.uk

    Darmowy hosting zapewnia PRV.PL