Terry Pratchett Piramidy 

do ÂściÂągnięcia; ebook; download; pdf; pobieranie

  • Index
  • r 01.05 (3)
  • 4 (46)

WÄ…tki

  • Index
  • Carr, Terry (Ed.) [Anthology] Universe 10 [v1.0]
  • Brooks Terry 01 Krolestwo na sprzedaz
  • Carr, Terry (Ed.) [Anthology] Universe 7 [v1.0] i
  • Carr, Terry (Ed.) [Anthology] Universe 4 [v1.0] i
  • Brooks Terry 04 Kabalowa szkatula
  • Carr, Terry (Ed.) [Anthology] Universe 8 [v1.0] i
  • Brooks Terry 05 Napar czarownic
  • Brooks Terry 02 Czarny jednorozec
  • Cast, P. C. Mythica 01 Goettin der Liebe
  • Bagley, Desmond Bahama Krise
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anecik.pev.pl

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale przy k¹cikach ust pojawi­³y mu siê zmarszczki, a powieki dopo³owy przes³oni³y oczy.- Mo¿esz im powiedzieæ - odpar³ - ¿e nowe czasy wymagaj¹ nowych ludzi.Mo¿eszpowiedzieæ, ¿e najwy¿sza pora ust¹piæ miej­sca m³odszym, z nowymi pomys³ami.Ijeszcze, ¿e s¹ staromodni.Wszystko to im powiedz.- Zabij¹ mnie!- Czy¿by a¿ tak im zale¿a³o na twoim wiecznym towarzystwie? Zastanawiam siê.- Wci¹¿ jesteœ najwy¿szym kap³anem!- Dlaczego nie chcesz z nimi rozmawiaæ? - zapyta³ Dios.- Nie zapomnij dodaæ,¿e choæby wrzeszczeli i kopali, zostan¹ si³¹ wci¹­gniêci w Wiek Kobry.-Wrêczy³ Koomiemu swoj¹ laskê.- Czy jak tam siê nazywa to stulecie.Koomi czu³ na sobie spojrzenia zebranych braci i sióstr.Od­chrz¹kn¹³, poprawi³szatê i spojrza³ na mumie.Wykrzykiwa³y coœ - jedno s³owo powtarzane bez przerwy.Nie rozpozna³ go, alechyba rozpala³o w nich gniew.Podniós³ laskê, a rzeŸbione drewniane wê¿e wyda³y siê niepo­koj¹co ¿ywe ws³abym œwietle s³oñca.Bogów Dysku - co tutaj oznacza powszechnie uznanych bogów, którzy naprawdêistniej¹ w Dunmanifestin, wolno stoj¹cej Walhalli na niewiarygodnie wysokiejcentralnej górze Dysku, gdzie spê­dzaj¹ czas, obserwuj¹c niewa¿ne wyczynyœmiertelników albo zbie­raj¹c podpisy pod petycj¹ mówi¹c¹, ¿e nap³yw LodowychGigantów wp³yn¹³ na obni¿enie cen nieruchomoœci w niebiañskich regionach - otó¿bogów Dysku zawsze fascynowa³a nieprawdopodobna zdol­noœæ ludzi do wypowiadanianiew³aœciwych s³Ã³w w niew³aœciwych chwilach.Nie chodzi tu bynajmniej o takieproste pomy³ki jak „To ca³kiem bezpieczne" albo „Te, które warcz¹, nie gryz¹",ale o krót­kie i proste zdania, wtr¹cane w trudnej sytuacji z podobnymefek­tem, jaki wywo³uje stalowy prêt upuszczony w wirnik szeœæsetmegawatowejturbiny parowej przy trzech tysi¹cach obrotów na minutê.Koneserzy ludzkiej sk³onnoœci do u¿ywania peda³u gazu za­miast jêzyka, zgadzaj¹siê, ¿e po otworzeniu sêdziowskich kopert, Hoot Koomi ze swym wspania³ymwyst¹pieniem „Opuœcie to miej­sce, ohydne cienie" bêdzie kandydatem w kategoriinajg³upszego powitania wszech czasów.Przedni szereg przodków zatrzyma³ siê, popychany do przodu przez tych, którzyza ich plecami nie wiedzieli, co siê sta³o.Król Teppicymon XXVII, który za ogóln¹ zgod¹ poprzednich dwudziestu szeœciuTeppicymonów zosta³ ich rzecznikiem, ko³ysz¹c siê, wyszed³ naprzód i podniós³dr¿¹cego Koomiego za ramiona.- Co powiedzia³eœ? - spyta³.Koomi zamkn¹³ oczy.Otwiera³ i zamyka³ usta, ale g³os rozs¹d­nie odmówi³wspó³pracy.Teppicymon przysun¹³ obanda¿owan¹ twarz do szpiczastego kap³añskiego nosa.- Pamiêtam ciê -warkn¹³.- Widzia³em, jak w³Ã³czysz siê po pa­³acu.Najpaskudniejszy kapelusz, jaki w ¿yciu widzia³em; tak sobie wtedy myœla³em.Spojrza³ na pozosta³ych.- Wszyscy jesteœcie kap³anami, tak? I przyszliœcie przeprosiæ, tak? Gdzie jestDios?Przodkowie post¹pili o krok, mrucz¹c g³oœno.Kiedy ktoœ jest martwy od seteklat, nie ma sk³onnoœci do wielkodusznych gestów wobec ludzi, którzy zadbali,¿eby dobrze siê bawi³.Poœrodku grupy wybuch³o zamieszanie, gdy m³odsi koledzypowstrzymywali króla Psam-nut-kha, który przez piêæ tysiêcy lat móg³ ogl¹daætylko we­wnêtrzn¹ powierzchniê pokrywy sarkofagu.Teppicymon zwróci³ siê znów do Koomiego, który jakoœ ni­gdzie nie odszed³.- Ohydne cienie, tak?- Ee.- odpowiedzia³ Koomi.- Postaw go.- Dios wyj¹³ laskê z bezw³adnych palców Koomie­go.- Jestem Dios,najwy¿szy kap³an.Sk¹d siê tu wziêliœcie?G³os mia³ ca³kowicie spokojny i rozs¹dny; pobrzmiewa³y w nim tony zatroskanej,ale niew¹tpliwej pewnoœci siebie.Tego g³osu fara­onowie Djelibeybi s³uchaliprzez tysi¹ce lat, ten g³os regulowa³ up³yw dni, nakazywa³ rytua³y, rozcina³czas na starannie odmierzo­ne fragmenty, t³umaczy³ ludziom wolê bogów.To by³g³os w³adzy; poruszy³ pradawne wspomnienia i sprawi³, ¿e zrobili zak³opotaneminy i zaczêli przestêpowaæ z nogi na nogê.Jeden z m³odszych faraonów wyrwa³ siê do przodu.- Ty draniu - wychrypia³.- Pochowa³eœ nas i pozamyka³eœ ko­lejno, a sam ¿y³eœnadal.Ludzie myœleli, ¿e imiê przechodzi z poko­lenia na pokolenie, ale tozawsze by³eœ ty.Ile masz lat, Dios?Zapad³a cisza.Nikt nawet nie drgn¹³.Wiatr unosi³ ob³oczki kurzu.Dios westchn¹³.- Nie chcia³em tego - zapewni³.- Zawsze by³o tyle pracy.Nigdy nie wystarcza³ogodzin.Wyznam, ¿e nie zdawa³em sobie sprawy, co siê dzieje.Myœla³em, ¿e siêodœwie¿am, nic wiêcej.Niczego nie podejrzewa³em.Zauwa¿a³em mijaj¹ce rytua³y,ale nie lata.- Pochodzisz z d³ugowiecznej rodziny, co? - spyta³ ironicznie Teppicymon.Dios wpatrywa³ siê w niego, bezg³oœnie poruszaj¹c ustami.- Rodzina - szepn¹³ w koñcu.- Rodzina.Tak, musia³em prze­cie¿ mieæ rodzinê.Ale wiecie, zupe³nie jej nie pamiêtam.Pamiêæ odchodzi pierwsza.To dziwne, alepiramidy jej nie zachowuj¹.- I to mówi Dios, kronikarz przypisów do historii?- Ach.- Najwy¿szy kap³an uœmiechn¹³ siê lekko.- Pamiêæ gaœnie w g³owie.Alejest przecie¿ wszêdzie wokó³.Ka¿dy zwój, ka¿­da ksiêga.- To przecie¿ historia królestwa, cz³owieku!- Tak.Moja pamiêæ.Król uspokoi³ siê trochê.Czysta lêkliwa fascynacja ³agodzi³a wœciek³oœæ.- Ile masz lat? - zapyta³.- Myœlê.Myœlê, ¿e siedem tysiêcy.Ale czasem wydaje mi siê, ¿e o wielewiêcej.- Naprawdê siedem tysiêcy lat?- Tak - potwierdzi³ Dios.- Jak cz³owiek mo¿e to wytrzymaæ? - zdumia³ siê król.Dios wzruszy³ ramionami.- Siedem tysiêcy lat mija po jednym dniu dziennie.Powoli, krzywi¹c siê z bólu,przyklêkn¹³ na jedno kolano i w dr¿¹cych d³oniach podniós³ laskê.- O królowie - rzek³.- Zawsze ¿y³em tylko po to, by s³u¿yæ.Nast¹pi³a d³ugachwila niezwykle krêpuj¹cego milczenia.- Zniszczymy piramidy - oznajmi³ Far-re-ptah, przeciskaj¹c siê do przodu.- Zniszczycie królestwo - orzek³ Dios.- Nie mogê na to po­zwoliæ.- Jako mówca umar³ych - odpar³ Far-re-ptah - oœwiadczam, ¿e tylko wtedybêdziemy wolni.- Ale królestwo bêdzie wtedy tylko jeszcze jednym ma³ym kra­jem - odpar³ Dios iku swemu przera¿eniu przodkowie dostrzegli ³zy w jego oczach.- Wszystko, cojest nam drogie, zostanie rzucone w fale czasu.Niepewne.Bez przewodnika.Zmienne.- Wiêc niech samo próbuje szczêœcia - zdecydowa³ Teppicymon.- Odsuñ siê, Dios.Dios podniós³ laskê.Wê¿e wokó³ niej rozwinê³y siê i syknê³y na króla.- Nie ruszajcie siê - rozkaza³.Czarna b³yskawica uderzy³a miêdzy przodków.Dios w zdumie­niu spojrza³ nalaskê: nigdy przedtem tego nie robi³a.Ale przez sie­dem tysiêcy lat kap³ani wg³êbi serca wierzyli, ¿e laska Diosa potra­fi w³adaæ tym i nastêpnym œwiatem.W nag³ej ciszy zabrzmia³ cichy brzêk, jakby gdzieœ wysoko ktoœ wbi³ nó¿ miêdzydwie p³yty z czarnego marmuru [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agafilka.keep.pl
  • top

    twitter facebook rss

    Copyright © ZadurzyÅ‚em siÄ™ w Percym - wyrzuciÅ‚ z siebie Nico. - Taka jest prawda. Taki jest mój wielki sekret. | design from css3templates.co.uk

    Darmowy hosting zapewnia PRV.PL