[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy znalazły się poza zasięgiem głosu, podniosłam Desperację do twarzy i spojrzałam jej w oczy.- Dobry kot.Zamruczała w odpowiedzi.- Zaczynajmy - zaproponowała Ingrid, rzucając plecak na łóżko.Wysypało się z niego z sześć książek w twardych oprawach.Poczułam zapach stęchlizny, a mól książkowy we mnie zareagował dreszczykiem podniecenia.Straszne ze mnie dzi-wadło.- Musisz się tego nauczyć - oznajmiła Carina, układając książki w mały stosik.- Na balu będzie mnóstwo dygnitarzy i będą się spodziewali, że wiesz o Vinelandii wszystko.- Przepytują cię? - zdziwiłam się, siadając na łóżku.Sięgnęłam po najgrubszą książkę.- Nie, ale to zadziwiające, jak często w rozmowie pojawia się pytanie o średnią ilość opadów w ciągu roku.- Carina przewróciła oczami.- Ciągle otaczają mnie śmiertelnie nudni ludzie.Otworzyłam książkę na części ze zdjęciami na błyszczącym papierze, które przedstawiały królów, królowe, książąt i księżniczki Vinelandii z ostatnich kilku wieków.- Czy to twoja mama? - zapytała Carina, biorąc do ręki zdjęcie w ramce, które stało na mojej komodzie.Zrobiono je, kiedy miałam dziesięć lat, a moja mama dostała dwa zniżkowe bilety do Disneylandu.Czekałyśmy z godzinę, żeby pozować z Myszką Miki, ale to jedno z moich najprzyjemniejszych wspomnień.- Aha.Ale nie ta z wielkimi uszami.Carina uśmiechnęła się leciutko.- Jest ładna.- Wiem.- Gdzie jest dziś wieczorem? - spytała Carina.- Pracuje.W tym tygodniu pracuje co wieczór i przez całą sobotę.- To oznacza, że łatwo mi będzie odgrywać księżniczkę w weekend.Niestety, oznacza także, że nie będę jej widywała przez kilka najbliższych dni.Nie cierpię tego.- Zupełnie jak mój ojciec - stwierdziła Carina, z ewidentną goryczą w głosie.Aha, tylko że twój tata pracuje w smokingu i podpisuje traktaty z królami.A moja mama pracuje w poliestrze i pijani faceci podszczypują ją co wieczór w tyłek, pomyślałam z nie mniejszą goryczą.- Zawsze chciałam pójść do wesołego miasteczka - westchnęła tęsknie Carina, odkładając zdjęcie i biorąc album ze zdjęciami, leżący obok.W tym czasie Ingrid bezmyślnie grzebała w stosie papierów na moim biurku: formularze dla stypendystów, wykaz prac, wyniki egzaminów.No i wiele, wiele chowanych przed mamą listów od właściciela mieszkania, w których dopominał się o pieniądze.Czytała je, jakby nie dotarło do niej, że to moje prywatne rzeczy.- Nigdy nie byłaś w wesołym miasteczku? - zdziwiłam się, wstając i wyrywając papiery z rąk Ingrid.Wyglądała na zaskoczoną, ale nie zakłopotaną.Przeszłam koło Cariny, wysunęłam szufladę i zaczęłam upychać papiery.Księżniczka otworzyła szerzej oczy ze zdumienia i złapała coś, co leżało w szufladzie.- Masz paszport? - zdumiała się, otwierając małą niebieską książeczkę i oglądając moje naprawdę potworne zdjęcie.Wyrwałam jej go.- Nie ma w nim żadnych pieczątek - zauważyła.- No tak, cóż, nigdy nie wyjeżdżałam - odparłam.Wrzuciłam wszystko do szuflady i zamknęłam ją z trzaskiem.- Więc po co ci paszport? - spytała Ingrid, przysuwając się do lustra, żeby obejrzeć zdjęcia moich przyjaciół, które wsunęłam za ramę udającą złotą.Zaczynałam mieć dość tej wizyty.- Skoro musicie wiedzieć, to wyrobiłam go parę lat temu.Pokłóciłyśmy się z mamą i powiedziałam jej, że mam zamiar uciec do Meksyku.Nie uwierzyła mi, więc wydałam wszystkie moje oszczędności, żeby udowodnić jej, że mówię poważnie.- Wzięłam głęboki wdech i klapnęłam na łóżko.- Nie wiedziałam, że nie potrzeba paszportu, żeby pojechać do Meksyku i w dodatku nie miałam już pieniędzy na podróż.Zanim przyszedł pocztą, dawno zdążyłyśmy się pogodzić.Carina uśmiechnęła się krzywo do Ingrid.- To zupełnie w moim stylu.- Ma na swoim koncie sporo schrzanionych ucieczek - wyjaśniła mi Ingrid, odwracając się od lustra.Pochyliła się nad torbą Cariny, żeby ją otworzyć.W środku był pełen wybór kosmetyków.Zaczęła w nich grzebać, wykładając na biurko szminki, pudry, słoiczki z różnymi maziami i kilka dziwnych przyrządów.- Dlaczego próbowałaś uciec? - zapytałam, przeglądając książkę.Patrzyłam na rozkładówkę z widokiem na zamek z lotu ptaka.Wyglądał jak z bajki.Carina spuściła wzrok i westchnęła.- Też byś próbowała, gdyby rodzice nie wzięli cię do wesołego miasteczka.- Zamknęła mi książkę.- Albo gdziekolwiek indziej, gdzie chciałabyś pójść.Spojrzałam na Carinę i przez ułamek sekundy dostrzegłam w jej oczach coś jakby smutek.I to nie było rozczulanie się nad sobą.To był smutek kogoś, kto tkwił w pułapce.Znam to uczucie.Pojawia się za każdym razem, gdy słyszę, jak dziewczyny planują wspólny wypad na narty do Aspen albo weekend w uzdrowisku.Za każdym razem, gdy patrzą na mnie spojrzeniem, które mówi, że bardzo im przykro, że ich rodzice mogą im dać wszystko, a moja mama nie.- Dobra, jesteśmy gotowe - oznajmiła Ingrid, klaszcząc i przyjmując pozę, która niepokojąco kojarzyła się z demonicznymi naukowcami.- Ja zajmę się depilowaniem, woskowaniem, złuszczaniem, oczyszczaniem i nawilżaniem, a Carina pomoże ci się uczyć.Ingrid wzięła wielką spinkę i odgarnęła mi włosy z twarzy.- Hm - mruknęłam.- Zaufaj mi - powiedziała Ingrid.Przygryzłam wargę.- Dobra.Ingrid uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy błyszczały łobuzersko.- Do roboty.Od: ksiezniczka@vinelandia.org Do: rozkolyszswiat@aol.comNie mogę uwierzyć, że to się stanie! Już za pięć dni się spotkamy! Odliczam godziny.A na razie zakochałam się w L.A.Znalazłam ten piasek, o którym marzyłam, a palm jest dwa razy więcej, niż sobie wyobrażałam.Jakby nagle spełniły się wszystkie moje marzenia.Od: rozkolyszswiat@aol.com Do: ksiezniczka@vinelandia.orgTeż nie mogę się doczekać.teraz muszę iść na próbę.mamy kilka nowych piosenek - spodobają ci się.może jedną zadedykuję tobie!!!!! siema słonko!!!!!Zadzwonił telefon i wyrwał mnie z marzeń na jawie o Rechocie, który w czasie koncertu zaprasza mnie na scenę, przytula do spoconej piersi i mówi wszystkim: „To dziewczyna, która była inspiracjądla mojej nowej piosenki.Kocham ją”.A Markus siedział w pierwszym rzędzie i patrzył na nas zdruzgotany, zdając sobie sprawę, co mógłby mieć, gdy nie był takim nudnym snobem.Złapałam słuchawkę i warknęłam „halo”.- Czy tak powinna odbierać telefon księżniczka? - powiedziała mama, ale brzmiało to tak, jakby przekomarzała się, a nie złościła.Przez ułamek sekundy prawie żałowałam, że nie ma jej tu ze mną.Wiem, jaką przyjemność sprawiłoby jej to dobre jedzenie i chodzenie w słońcu, w otoczeniu ludzi wyglądających jak na filmach, które tak lubimy razem oglądać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL