[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Prawie wszystkie obecne na przyjęciu kobiety używały mocnych perfum.I nikt nic nie widział.— Odwróciła się do kelnera, który stanął przy stoliku.— Proszę o kieliszek czerwonego wina.— Przykro mi, że nie mogłam pójść z tobą — odezwała się Janey.— Ale nie czułam się dobrze, a poza tym fatalnie wyglądam.— Nie przejmuj się tym.Zresztą Lydia nie byłaby zadowolona.Nie chce, żeby ktoś odniósł wrażenie, że podejrzewamy kogoś z jej klientów, a twoje pojawienie się tam z oczami spuchniętymi od gazu bez wątpienia zostałoby odebrane jako dziwne.— Albo pomyśleliby, że desperacko szukam męża.— To też — zgodziła się Regan.— A ja nie jestem w desperacji.Mam Thomasa.— Janey wzięła za rękę uszczęśliwionego narzeczonego.I lepiej go się trzymaj, mała, pomyślała Regan, bo coś mi mówi, że z twojego powodu jutro w prasie będzie aż huczeć od wiadomości o Klubie Osadników.A nie będą one miłe.Janey i Thomas patrzeli sobie w oczy, Regan zaś napiła się wina, które przyniósł jej kelner.Chyba mogę mówić dalej, uznała.— Zapytałam każdą z kobiet o nazwę jej perfum.Jutro kupię po flakoniku i zobaczymy, czy któreś rozpoznasz.Oczywiście złodziejka z mieszkania Bena wcale nie musi być tą samą kobietą, z którą widywał się Nat.To mógł być zbieg okoliczności.— Związek Producentów Perfum pewnie by się ucieszył na wieść, jak wielu ludzi używa ich wyrobów — zauważył Thomas.— Można by rzec, że cała sytuacja śmierdzi — oznajmiła Janey, po czym opróżniła kieliszek i zaczęła chichotać.Ciekawe, ile już wypiła? — pomyślała Regan, uśmiechając się do niej.Przypuszczam, że też bym się wstawiła po spędzeniu tylu godzin w zimnej, mrocznej szafie, nie wiedząc, kiedy ktoś mnie uratuje.— Jutro przychodzi Clara — oznajmił Thomas.— Chce jakoś naprawić szkody wywołane tym fatalnym telefonem do telewizji.— Muszę z nią porozmawiać — oświadczyła Regan.— Oczywiście.Kilka minut gawędzili o drobiazgach, a później podniosła się z krzesła.— Czas iść spać.Do zobaczenia rano.— W jadalni podajemy smaczne śniadanie.Może przyjdziesz?— Brzmi zachęcająco — odrzekła Regan.Wychodząc z jadalni, spojrzała na zegarek: wpół do dwunastej.Jestem tu już prawie od czternastu godzin, a na znalezienie sprawcy przestępstwa mam tylko dwa dni.Przestępstwo.Z każdą chwilą była coraz bardziej przekonana, że Nat został zamordowany.Dlatego właśnie koniecznie musi porozmawiać z Clarą; niewykluczone, że pokojówka ma jakieś informacje, z których znaczenia nie zdaje sobie sprawy.Kiedy wysiadła z windy, w holu wciąż słychać było głosy dochodzące z apartamentu Lydii.Niedobitki przyjęcia, pomyślała.Po kwadransie była już w łóżku w pokoju gościnnym.Budzik nastawiła na siódmą.Muszę wstać wcześnie i dokładnie obejrzeć całe mieszkanie, pomyślała.Na pewno są tu jakieś ślady.Zgasiła światło i położyła głowę na poduszce.Nie minęło pięć minut, a Regan smacznie spała.47— Akcja! — krzyknął Jacques Harlow do Daphne.Znajdowali się w jego skromnie umeblowanym, wysokim, pełnym przeciągów mieszkaniu na strychu, w domu usytuowanym przy opuszczonej uliczce na dolnym Manhattanie.Jacques wcześniej dał znak jednemu ze swoich asystentów, by włączył maszynę do wytwarzania mgły.Daphne siedziała w ciemności na podłodze, rapsodycznym tonem wyliczając radości i smutki spowodowane sprzedażą farmy.Z obu stron miała owce Nata i Wendy.— Patrzę na wrzosowiska — mówiła niemal szeptem — i moje serce zaczyna śpiewać.— Stop! — zawołał operator.— Stop? Co to ma znaczyć? — zaprotestował Jacques.— Szefem jest reżyser! Reżyser wola: „Akcja!” i reżyser woła: „Cięcie!”.Jak mogłeś o tym zapomnieć?— Zmarnujemy mnóstwo taśmy.Oczy owiec brzydko blikują.— Więc odwróćcie je na boki i pochylcie im głowy! — wrzasnął zniecierpliwiony Jacques.Dwóch zmęczonych asystentów pośpieszyło ku owcom.Kiedy odwracali Dolly twarzą do Daphne, jedno oko wypadło i potoczyło się w ciemność.Gorączkowo zaczęli go szukać, ale przerwał im kolejny wrzask Jacques’a:— Zostawcie! Oczy owiec nic mnie nie obchodzą.Obchodzi mnie to, co dzieje się w oczach aktorów.Odwróćcie wreszcie te owce i gramy dalej.Z Bah-Bahem po jednej, a Dolly po drugiej stronie, Daphne gotowa była zacząć od początku.Owieczki wyglądały teraz tak, jakby umierały z ciekawości, co też zaraz usłyszą.— Akcja! — krzyknął Jacques.Przez następne sześć minut Daphne z głębokim uczuciem opisywała owczą farmę swojej bohaterki.Na koniec z łkaniem zniżyła głowę do podłogi, powtarzając słynny gest Scarlett O’Hary z „Przeminęło z wiatrem”.— Cięcie! — zawołał Jacques drżącym głosem.Otarłszy łzę z kącika oka, podbiegł do Daphne, by ją uściskać.— Byłem głęboko wzruszony — szepnął jej do ucha przy wtórze oklasków ekipy.— Jesteś rewelacyjną aktorką.Chcę, żebyś zagrała główną rolę w moim następnym filmie.Z wrażenia zabrakło jej słów.Tak dobrze nie czuła się od lat, jej życie zarówno osobiste, jak i zawodowe od dawna było mniej niż satysfakcjonujące.Teraz jednak, zupełnie nieoczekiwanie, otwierał się przed nią nowy cudowny świat.Ta propozycja na pewno bije na głowę pracę dublerki.— Och, Jacques — udało jej się wreszcie wykrztusić.Oparła głowę na jego ramieniu.Pumpkin siedziała w kącie, kipiąc z wściekłości.— Czy jesteśmy gotowi, aby nakręcić moją końcową scenę?— Nie! — warknął reżyser.— Daphne jeszcze raz powie swój monolog.Jej talent mnie inspiruje, chcę wychwycić z tego jak najwięcej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL