[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podała nóż sprzedawcy, który się uśmiechnął - Krantz zwróciła uwagę na jego cienką szyję - i zawinął go w ryżowy papier.Należność uiściła jenami.Płacąc dolarami, zwróciłaby na siebie uwagę, a karty kredytowej nie posiadała.Potem obdarzyła ostatnim spojrzeniem pana Takai i niechętnie opuściła lokal, powracając na swe miejsce w cieniu po przeciwnej stronie ulicy.Czekając na pojawienie się Petrescu, zdjęła papier ze swego nowego nabytku, po czym wsunęła go w specjalnie uszyty futerał ukryty pod dżinsami.Świetnie, uznała.Siedzi jak rewolwer w kaburze.34Recepcjonistka nie potrafiła ukryć zdumienia na widok portiera niosącego drewnianą skrzynkę i aż zakryła usta dłonią, co jak na Japończyka jest gestem niezwykle spontanicznym.Anna niczego nie wyjaśniła, podała jedynie swe nazwisko.Recepcjonistka przejrzała listę kandydatek wyznaczonych na dzisiejsze popołudnie i przy nazwisku „Petrescu” postawiła znaczek.- W tej chwili pan Nakamura przeprowadza rozmowę kwalifikacyjną - oznajmiła - ale za chwilę będzie wolny.- A czego dotyczy ta rozmowa? - zapytała Anna.- Nie mam pojęcia - odparła recepcjonistka, tym razem zdumiona faktem, że kandydat może w ogóle zadać takie pytanie.Anna usiadła i utkwiła wzrok w skrzynce, która stała oparta o ścianę, po czym uśmiechnęła się do siebie na myśl o tym, jak za chwilę poprosi swego rozmówcę o wyłożenie na stół sześćdziesięciu milionów dolarów.Punktualność jest obsesją Japończyków, toteż nie była zaskoczona, gdy dwie minuty przed czwartą do recepcji weszła elegancko ubrana kobieta, skłoniła się i poprosiła Annę, by szła za nią.Ona również spojrzała na drewnianą skrzynkę, lecz jej jedyną reakcją były słowa:- Czy chce pani, żeby to zanieść do gabinetu pana prezesa?- Owszem, bardzo proszę - odrzekła Anna, nadal niczego nie dodając.Ruszyła za sekretarką długim korytarzem.Po drodze minęły kilka drzwi, na których nie było żadnych tabliczek z nazwiskami, tytułami czy funkcjami.Gdy doszły do pokoju na końcu korytarza, sekretarka cicho zapukała, uchyliła drzwi i oznajmiła:- Pani doktor Petrescu.Takashi Nakamura podniósł się zza biurka i ruszył w kierunku Anny, która z okrzykiem otworzyła usta.Jednak jej zdumienie wywołał nie ten niski, szczupły i ciemnowłosy mężczyzna, sprawiający wrażenie człowieka ubierającego się w Paryżu czy Mediolanie, lecz jego gabinet.Pomieszczenie to miało kształt kwadratu, a jedną z jego ścian stanowiła wielka szyba.Anna patrzyła na emanujący spokojem ogród, na wijący się zakolami strumyk z przerzuconym przezeń drewnianym mostkiem, na rosnące nad jego brzegiem wierzby, których gałęzie opadały kaskadą na poręcze.Ścianę za biurkiem prezesa zdobiło wspaniałe płótno przedstawiające tę samą scenerię.Anna zamknęła usta i przeniosła wzrok na gospodarza.Ten uśmiechnął się z zadowoleniem, wyraźnie zachwycony, że będący w jego posiadaniu Monet wywiera aż takie wrażenie, po czym zadał Annie pytanie, które wcale nie pozwoliło jej ochłonąć:- Jak się pani udało przeżyć jedenastego września, skoro pani biuro, jeśli dobrze pamiętam, znajdowało się w Wieży Północnej?- Miałam wiele szczęścia - odparła Anna już spokojnie - choć obawiam się, że niektórzy z moich kolegów.Pan Nakamura podniósł rękę i powiedział:- Przepraszam, to z mojej strony nietaktowne.Jeśli pani pozwoli, zaczniemy naszą rozmowę od sprawdzenia pani niezwykłej pamięci fotograficznej.Czy mogłaby mi pani podać pochodzenie wszystkich trzech obrazów w tym pokoju? Jeśli łaska, zaczniemy od Moneta.- „Wierzby w Vetheuil”.Ich poprzednim właścicielem był niejaki pan Clark z Sangton w stanie Ohio.Obraz ten dostał się w ręce pani Clark w wyniku podziału mienia po rozwodzie.Rozstanie z panią Clark, trzecią żoną pana Clarka, oznaczało, że musiał on pożegnać się, niestety, ze swym trzecim Monetem.Dom aukcyjny Christie sprzedał płótno za dwadzieścia sześć milionów dolarów, nie miałam jednak pojęcia, że to pan je kupił.Na twarzy gospodarza znów pojawił się pełen zadowolenia uśmiech, Anna zaś przeniosła wzrok na sąsiednią ścianę i zamilkła.- Przez jakiś czas zastanawiałam się, gdzie ten obraz wylądował - powiedziała w końcu.- To Renoir, oczywiście.„Madame Duprez z dziećmi”, znany także jako „Lekcja czytania”.Został on sprzedany w Paryżu przed Rogera Dupreza, którego dziadek nabył go od samego artysty w 1868 roku.Nie mogę wiedzieć, ile pan za niego zapłacił.Przeniósł wzrok na ostatnie dzieło sztuki.- To łatwe - oświadczyła z uśmiechem.- Jest to jedna z późniejszych wysłanych na Salon prac Maneta, powstała najprawdopodobniej w 1871 roku.- urwała, marszcząc czoło - zatytułowana „Kolacja w kawiarni Guerbois”.Na pewno pan zauważył, że kochanka malarza siedzi w rogu po prawej stronie i patrzy wprost na niego.- A kto był poprzednim właścicielem?- Lady Charlotte Churchill, która po śmierci męża musiała sprzedać ten obraz, żeby pokryć koszta pogrzebu.Nakamura skłonił się przed nią.- Stanowisko jest pani.- Stanowisko, Nakamura San? - spytała Anna, zaskoczona.- Nie przyszła pani tutaj w sprawie posady dyrektora mojej fundacji?- Nie - odparła Anna, do której nagle dotarło znaczenie słów recepcjonistki.- Bardzo mi pochlebia, Nakamura San, że w ogóle rozważał pan moją kandydaturę, ale przyjechałam do pana w zupełnie innej sprawie.Prezes pokiwał głową, tym razem wyraźnie zawiedziony, po czym popatrzył na drewnianą skrzynkę.- Mały prezent.- Anna uśmiechnęła się.- No cóż, nie mogę go obejrzeć, dopóki pani tu jest, żeby pani nie obrazić.- Anna słyszała o tym obyczaju, toteż kiwnęła głową.- Proszę usiąść, młoda damo.Anna uśmiechnęła się.- Wobec tego jaki jest cel pani wizyty? - zapytał gospodarz, odchylając się w fotelu i patrząc na nią uważnie.- Wydaje mi się, że mam obraz, któremu się pan nie oprze.- Tak dobry jak pastel Degasa? - zapytał Nakamura, któremu humor wyraźnie się poprawił.- Och, tak - odparła, może nieco zbyt entuzjastycznie.- Autor?- Van Gogh.Uśmiech gospodarza był nieprzenikniony.Nie sposób było się domyślić, czy oferta go zainteresowała.- Tytuł?- „Autoportret z zabandażowanym uchem”.- I ze słynną japońską grafiką na ścianie za artystą, o ile pamięć mnie nie myli - oświadczył Nakamura.- „Pejzaż z gejszami” - uściśliła Anna - wyrażający fascynację van Gogha kulturą japońską.- Powinna pani mieć na imię Ewa - oświadczył Nakamura.- A teraz moja kolej.- Anna przybrała zaskoczoną minę, lecz milczała.- Zakładam, że chodzi o „Autoportret” z kolekcji Wentworthów, zakupiony przez piątego markiza?- Earla.- Baria.Hm, ciekawe, czy kiedykolwiek nauczę się tych angielskich tytułów.Earl brzmi w moich uszach jak amerykańskie imię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL