[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaschło mu w gardle, czuł w nich przykrą gorycz.Głośno zaklął i jednym ruchem zrzucił wszystko z biurka na podłogę.Rozległ się głośny huk.Wstrząsnął nim nagły dreszcz.- Beth - szepnął.Odpowiedziała mu głucha cisza.Gdy Beth wybiegła z budynku, poczuła gwałtowne uderzenie chłodnego powietrza.Niestety, niewielejej to pomogło.Po paru krokach zatrzymała się na skraju chodnika i zwymiotowała.Gdy wreszcie dobrnęła do samochodu i zwaliła się na fotel, jej ciałem wstrząsało łkanie.Pod wpływem bólu i upokorzenia niemal straciła zmysły.Zacisnęła dłonie na kierownicy tak mocno, że paznokcie wbiły się w skórę.To wszystko było niczym w porównaniu z cierpieniem duchowym.Znowu poczuła mdłości.Wychyliła się z samochodu i do końca opróżniła żołądek, po czym skuliła się na fotelu, tak samo jak wtedy, kiedy Taylor ją zgwałcił.Zach i Rachel.Nie! To niemożliwe! Ajednak w głębi serca czuła, że to prawda.Rachel zamierzała jej o tym powiedzieć, ale przeszkodził temu głupi zbieg okoliczności i dlatego Zach mógł zadać jej ten cios.Zresztą gdyby dowiedziała się o tym od przyjaciółki, przeżywałaby podobne cierpienia.Tak samo dręczyłby ją ból i poczucie, że została zdradzona i opuszczona.- Boże, dlaczego on mnie tak nienawidzi? - załkała, bijąc pięścią w siedzenie fotela.- Co takiego zrobiłam, że spotyka mnie taki cios? Nienawidzę ich obojga! Boże, nie wytrzymam.Nie zniosę myśli, że Zach i Rachel.Na myśl, że Zach może kochać się z Rachel, dotykać jej ciała wargami i językiem tak samo, jak przed chwilą pieścił ją samą, Beth miała ochotę głośno krzyczeć.- Nie! - zaszlochała i zakryła oczy.Chciała go znienawidzić, gotowa była przysiąc, żejuż go nienawidzi.Jak mógł jej coś takiego zrobić? Jak mógł być taki okrutny? Kiedy kochał się z nią, czuła, że przywraca jej życie.Pragnęła, aby to uczucie nigdy jej nie opuściło.Niestety, szybko straciła złudzenia.Nie miała pojęcia, jak długo siedziała skulona w samochodzie.Zapadły ciemności i Beth przestała czuć upływ czasu.He jeszcze będę musiała wycierpieć? - westchnęła, gdy nieco oprzytomniała.Wiedziała, żejakoś będzie musiała pogodzić się z tym, co się stało.Sztuka przetrwania stała się jej drugą naturą.Zmusiła się do wstania.Starła łzy z twarzy i włączyła silnik.Pojechała do domu, starając się nie myśleć o tym, żejest równie pusty i zimnyjakjej serce.23- Hej,mówię dociebie!Beth spojrzała przez ramię.Przed drzwiami pokoju stała Tracy i patrzyła na nią zaniepokojona.- Przepraszam - westchnęła Beth.- Zamyśliłam się.- Zauważyłam - cierpko stwierdziła asystentka, ale uśmiechnęła się do niej serdecznie.- Wiem, że ostatnio bywam nie w sosie, ale.- Beth urwała i ponownie westchnęła.Nie miała czasu na wdawanie się w rozmowy o osobistych problemach.Obie miały mnóstwo roboty.Poza tym nie wtajemniczałajesł - cze Tracy w swoje sercowe problemy.- Nie musisz za nic przepraszać.Wszystkim się to zdarza od czasu do czasu.Co więcej, ostatnio naprawdę miałaś ciężkie dni.- Tracy urwała i przez chwilę wahała się, co powiedzieć.- Gdybyś chciała porozmawiać, wiesz, gdzie mnie znaleźć.- Dziękuję, ale z tym muszę poradzić sobie sama.- Beth zmusiła się do uśmiechu.Tracy postanowiła zmienić temat.- Dzwonił Michael.- Och, doprawdy? - spytała Beth bez śladu entuzjazmu.- Prosił, żebym ci przypomniała, że umówiliście się dzisiaj na obiad.- Zupełnie wyleciało mitoz głowy.- Beth zastukała długim paznokciem w blat biurka.- Mamy przecież pokaz mody.Nie wiem, jakim cudem miałabym zdążyć.Czy mogłabyś zrobić coś dla mnie? Zadzwoń do niego i odwołaj ten obiad.Możesz mu powiedzieć, że skontaktuję się z nim później.- Biedny Michael.Będzie taki nieszczęśliwy.- Jakoś to przeżyje - odrzekła oschle Beth.Tracy potrząsnęła głową i zaśmiała się.- Na dolejuż wszystko gotowe - powiedziała, kolejny raz zmieniając temat.- Jeśli chcesz, możesz zejść sprawdzić.- Przekąski i napoje również?- Nie,jeszczezawcześnie.Beth zerknęła na zegarek.- Natomiast Sal Ventura już powinien był przyjechać.Właśnie teraz należałoby przygotowywać pokaz.- Też tak myślę, alejak dotychczas go nie widać.- Tracy, czy uwierzysz, że robi mi się ciemno w oczach?!- Nietrudno mi uwierzyć, bo mnie również - asystentka poprawiła okulary.- W dodatku nie mam dziś szkieł kontaktowych.- Znowubolałycię oczy?- Powiedziałam już okuliście, że go zamorduję, jeśli nie dobierze mi wreszcie takich, które mogłabym nosić nie zalewając się łzami.- Tracy wzruszyła ramionami.- Jak widzisz, niezbyt się przejął moimi groźbami.- Świetnie wyglądasz, babciu - zażartowała Beth.Tracy uśmiechnęła się pogodnie, ale po chwili spoważniała.- Cieszę się, że znowu się śmiejesz.- Zasłużyłaś na medal za znoszenie moich humorów.- Żadnych przeprosin, proszę - zastrzegła się Tracy.- Już ci to raz powiedziałam.Zresztą, chociaż miałaś wyskoki, pracowałaś tak samo szybkojak zwykle.- Skoro mowa o pracy, lepiej weźmy się do niej.O ile znam nasze damy, niektóre pojawią się tutaj o godzinę za wcześnie.Beth wstała zza biurka i obie poszły do sklepu.Beth z prawdziwą dumą rozejrzała się po jego wnętrzu.Wzdłuż brzoskwiniowych ścian i na środku stały wieszaki z najrozmaitszymi ubraniami.Przy ladzie znajdowały się również dwie duże szklane gabloty z biżuterią różnymi dodatkami.Tego dnia sklep wyglądał lepiej niż zazwyczaj.W powietrzu unosił się zapach kwiatów.Panowała atmosfera oczekiwania.Na elegancko nakrytym stole przygotowano przekąski i szampana.Beth starannie lustrowała wnętrze.Sprawdzała wszystkie szczegóły przygotowań.Nigdy przedtem nie organizowała takich pokazów mody.Zazwyczaj nie zgadzała się, aby przedstawiciele różnych firm sami demonstrowali jej i klientkom swój towar.Na ogół polegała na swojej inicjatywie i intuicji.Sama wybierała ubrania z katalogów firmowych i zastanawiała się, jak najskuteczniej przekonać do nich klientelę.Dotychczas dobrze na tym wychodziła.Zmieniła politykę dopiero wtedy, gdy spotkała Sala Yenturę, przedstawiciela firmy T.J.Collectibles.Kolekcje tej firmy mogły, jej zdaniem, bez trudu konkurować z innymi pod względem jakości i harmonii projektów.Sal Ventura dysponował również niespożytą energią.Beth nie potrafiła sobie nawet wyobrazić jego twarzy bez uśmiechu.Miał ciemne włosy i śniadą cerę, był gruby i miał za duży nos.Ale gdy tylko zaczynał mówić o materiałach i wzorach, każdy natychmiast zapominał niedostatkachjego urody.Również Beth poddała się magii jego wymowy i uśmiechu.Takjak ona, Sal kochał swoją pracę i to było widać na pierwszy rzut oka.Na życzenie klientów sprowadzał nawet modelki, aby jak najlepiej zaprezentować swoje stroje.Przechadzając się po sklepie Beth wyobrażała sobie, jak będzie wyglądać stół już za parę godzin.Wiaderko z lodem i butelkami szampana z jednej strony, a z drugiej tace z zakąskami i słodycze.Wynajęte kelnerki zatroszczą się o gości, podczas gdy ona i Tracy będą mogły swobodnie z nimi rozmawiać.Beth wysłała ponad sto zaproszeń.Jeśli przyjdzie choćby połowa zaproszonych, to w sklepie będzie pełno ludzi.Przystanęła na chwilę przed lustrem, aby skontrolować swój wygląd.Miała głębokie cienie pod oczami nieświeżą cerę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL