[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Popioły osiadły.Sadza nadal miękko spadała na ziemię.Moduł powrócił po paru minutach, by zabrać dwie drony statkowe i szczątki efektorowego urządzenia Azadian.Potem na zawsze opuścił obszar zamku i wzleciał do oczekującego go statku.Po uwolnieniu przez statkowe drony mała grupa ocalałych – głównie żołnierze, służący, konkubiny i urzędnicy – wyszła na sadzę-jak-śnieg w dzień-jak-noc, rozejrzała się po swym tymczasowym miejscu wygnania we wspaniałej ongiś fortecy i objęła w posiadanie swój zdewastowany kraj.4 Pion wolnyLeniwie dopasowując szybkość statek powoli przeszedł przez kraniec pola tensorowego długości trzech milionów kilometrów, ponad ścianą z monokryształu, potem opuścił się w nocy przez gęstniejącą atmosferę Płyty.Z wysokości pięciuset kilometrów widać było wyraźnie dwa obladry z lądami i morzami, za nimi jeden zasnuty chmurami, a jeszcze dalej następny, wciąż w procesie formowania.Za swą kryształową ścianą najdalsza Płyta była zupełnie nowa.Normalnym oczom wydawała się ciemna i pusta, ale statek dostrzegał na niej radary maszyn krajobrazowych, przenoszących ładunek skał z kosmosu.Statek obserwował, jak w ciemnościach rozerwany został wielki asteroid, przy czym powstała fontanna roztopionych, czerwonych odłamków skał.Niektóre od razu opadały powoli na nową powierzchnię.Inne, zanim im na to pozwolono, przetrzymywano w próżni, by je odpowiednio ukształtować.Płyta obok również była ciemna, a w pobliżu dna jej kanciastego lejka, jej powierzchnie całkowicie zakrywały chmury – surowy teren poddawano działaniu czynników atmosferycznych.Dwie pozostałe Płyty, znacznie starsze, migotały światłami.Chiark znajdował się w apogeum, Gevant i Osmolon – biel na tle czerni, śnieżne wyspy na ciemnym morzu.Stary kosmiczny okręt powoli zanurzył się w atmosferę, sunął wzdłuż płaskiej jak ostrze ściany Płyty do miejsca, gdzie zaczynało się prawdziwe powietrze.Potem leciał nad oceanem ku lądowi.Na oceanie rzęsiście oświetlony statek pasażerski uruchomił syreny i wystrzelił fajerwerki, kiedy „Czynnik Ograniczający” przelatywał kilometr nad nim.„Czynnik” również go pozdrowił, efektorami stworzył sztuczną zorzę, ryczał, przesuwał świetlne fałdy w czystym, spokojnym powietrzu.Potem oba statki pożeglowały w noc.Droga powrotna minęła bez wydarzeń.Człowiek Gurgeh od razu chciał, by go uśpiono, mówił, że nie chce być budzony podczas podróży.Chciał spać, odpocząć, o niczym nie myśleć.Statek – choć już przygotował odpowiednie urządzenia – nalegał, by człowiek jeszcze raz to przemyślał.Po dziesięciu dniach statek ustąpił i Gurgeh, coraz bardziej posępny, z wdzięcznością zapadł w sen bez marzeń, z obniżonym metabolizmem.W ciągu tych dziesięciu dni nie rozegrał żadnej gry, prawie się nie odzywał, nie ubierał, przez większość czasu siedział i patrzył w ścianę.Drona musiał przyznać, że uśpienie człowieka byłoby najbardziej uprzejmym gestem w stosunku do niego.Przelecieli przez Mały Obłok i spotkali się z WPS-em dalekiego zasięgu „Niestety, koniec działania w rękawiczkach”, który zmierzał do głównej galaktyki.Zanurzenie się w galaktykę trwało dłużej niż wynurzanie się z niej, ale nie było pośpiechu.Okręt opuścił WPS w pobliżu wyższych partii galaktycznego ramienia i ruszył w poprzek i w dół, mijał gwiazdy, obszary pyłu, mgławice, gdzie migrował wodór i formowały się słońca, a w statkowej domenie przestrzeni nierzeczywistej Dziury były kolumnami energii, od materii do Kraty.Budził człowieka powoli, dwa dni od domu.Gurgeh nie grał, nie słuchał wiadomości, nie czytał korespondencji.Siedział i patrzył w ścianę.Zażądał, by nie informować znajomych o jego powrocie, więc statek wysłał tylko do Rdzenia Chiarka impuls prośby o pozwolenie na podejście.Opuścił się kilkaset metrów w dół i sunął wzdłuż fiordu, śmigając cicho między ośnieżonymi górami, nad ciemną, spokojną wodą; w jego smukłym kadłubie odbijało się niebieskoszare światło.Ludzie na jachtach i w pobliskich domach widzieli lecący spokojnie, wielki statek, obserwowali, jak precyzyjnie manewrował między stromymi brzegami, wodą i strzępkami chmur.Ikroh stał ciemny, nieoświetlony, zasłonięty od gwiazd trzystupięćdziesięciometrowym statkiem, który cicho nad nim zawisł.Gurgeh po raz ostatni rozejrzał się po kabinie, w której nerwowo spał przez ostatnie statkowe noce, potem powoli przeszedł korytarzem do bąbla z modułem.Za nim podążył Flere-Imsaho z małą torbą.Drona bardzo chciał, żeby człowiek zdjął tę okropną kurtkę.Odprowadził Gurgeha do modułu i zszedł razem z nim.Trawnik przed domem był nieskazitelnie biały.Moduł opuścił się centymetr nad ziemię i otworzył tylne drzwi.Gurgeh wyszedł na zewnątrz.Powietrze było aromatyczne i ostre, niemal dotykalnie przejrzyste.Zrobił krok – śnieg skrzypiał pod nogami – potem odwrócił się do oświetlonego wnętrza modułu.Flere-Imsaho podał mu torbę.– Do widzenia – powiedział do małej maszyny.– Do widzenia, Jernau Gurgeh
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL