[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywracała go do życia.Sprawiła, że znów zaczął marzyć.Tego środowego wieczoru Joshua usłyszał podjeżdżającego przed dom harleya.Wiedział, że takim motocyklem jeździ Benjamin Palmer.Patrick zerwał się od stołu i pobiegł otworzyć drzwi.- Ciekawe, co nam tym razem przysłała - rzucił.- Skąd mogę wiedzieć - mruknął Joshua i podążył za synem.Ben obrzucił Joshuę gniewnym spojrzeniem, a potem wesoło powitał Patricka.- Cześć, stary, jak leci?- W porządku.Wkrótce koniec roku szkolnego.Już nie mogę się doczekać.Joshua z ponurą miną przyglądał się rozmawiającym młodym ludziom.Był pewien, że tylko z powodu Patricka Ben nie dosypał arszeniku do przywiezionych potraw.- Dostaliście kurczaka z ryżem.Pewnie trzeba go będzie podgrzać.- Ty to masz szczęście.Jadasz jedzenie Maddie, kiedy tylko zechcesz - rozmarzył się Patrick.- Dzięki za przywiezienie nam kolacji - zwrócił się do Bena Joshua.- Byłbym ci wdzięczny, gdybyś przekazał Maddie moje podziękowania.Ben spojrzał na niego z pogardą.- To i tak nie pomoże.Spieprzyłeś wszystko i nie ma o czym mówić.- Owszem - przyznał szczerze Joshua.Ben był wyraźnie zdziwiony, ale szybko wrócił do rozmowy z Patrickiem.Kiedy miał już wychodzić, Joshua nie mógł się powstrzymać od zapytania go o Maddie.- Jak ona się miewa?- W porządku.Jest bardzo zapracowana, ale w trudnych sytuacjach zawsze szukała ucieczki w pracy.Tym razem walczy z kontrolą podatkową.No, tak, rozliczenia podatkowe na pewno nie były lej mocną stroną.- Ma jakiegoś dobrego doradcę?- Chyba nie.Zresztą, co cię to obchodzi.Chciałeś się przecież tylko trochę zaba.Ben nie zdążył dokończyć, kiedy Joshua nagle chwycił go za ramiona i rzucił nim o ścianę.- Mówiłem ci już, iż doskonale wiem, że to ja wszystko popsułem - warknął, patrząc Benowi prosto oczy.- Płacę za to wysoką cenę.Maddie odeszła, Je ja nie mogę przestać o niej myśleć.Ben wzruszył ramionami.- Skoro tak to przeżywasz i jesteś pewny, że więcej już jej nie skrzywdzisz, to czemu czegoś z tym nie zrobisz?- Biuro podróży - powiedziała do słuchawki Maddie.- Mówi Maddie Palmer.Czym mogę służyć?Po przerwie obiadowej spędzonej na dyskusji z przedstawicielem izby skarbowej była pewna, że w żyłach tego biurokraty zamiast krwi płynie lodowata woda.I że kontrolerom podatkowym zależy wyłącznie na tym, by udowodnić ponądnemu obywatelowi niecne oszustwo.Chwilowo odsunęła na bok te myśli i próbowała skupić się na rozmowie z klientem.- Jaką kartą kredy to.Przerwała, kiedy na jej biurku ktoś postawił pudełko lodów i plastikową łyżeczkę.Powoli podniosła wzrok i zobaczyła silne, muskularne uda w dżinsach, skórzany pas i złotą klamrę, płaski brzuch, dobrze rozwiniętą klatkę piersiową i szerokie ramiona.A nad tym wszystkim oczy Joshui, wpatrujące się w nią uważnie.Jej serce natychmiast zgubiło rytm.Klient w słuchawce podawał jej jakieś dane, ale nie była w stanie ich zapisać.- Przepraszam, czy mógłby pan powtórzyć? Szybko wklepała do komputera podane informacje i rozłączyła się.Znów spojrzała na Joshuę.Musiała sprawdzić, czy nie był to tylko wytwór jej wyobraźni.Niestety nie.- Cześć - rzucił obojętnie Joshua, a żołądek Maddie zamienił się natychmiast w jakąś wielką, twardą kulę.Szybko spuściła wzrok.Tak czuła się bezpieczniej.- Cześć.Co cię tu sprowadza? Joshua wskazał lody.- Podczas naszego ostatniego wieczoru niewiele miało ci się ich zjeść.Tamtego wieczoru, kiedy się kochali.Tak, Maddie swietnie pamiętała każdą jego sekundę.- Co za miła niespodzianka - mruknęła i zdjęła pokrywkę.Bita śmietana.Wtedy też była bita śmietana.- Pod spodem są lody - zapewnił ją Joshua.Jak miała j e zjeść? Jak mogłaby zapomnieć o tam tej nocy?Świadoma jego bacznego spojrzenia, Maddie z trudem przełknęła pierwszą łyżeczkę deseru.- Pyszne.- Cieszę się - powiedział Joshua i przysiadł na skraju jej biurka.- Pomyślałem sobie, że może wybrałabyś się ze mną w piątek na lody.Przez minione dni Maddie często zastanawiała się, czy Joshua się jeszcze kiedykolwiek pojawi.Chciała tego i bała się.Nawet przekupiła Bena, by zamiast niej woził Joshui i Patrickowi jedzenie.Tchórzostwo? Być może.Ona wolała nazwać to roztropnością, której dotąd tak bardzo w jej życiu brakowało.A tym razem miała bardzo dużo do stracenia.Pokusa była jednak taka silna.I nie chodziło o lody, tylko o spotkanie z mężczyzną z krwi i kości.- To chyba nie najlepszy pomysł - wyjąkała.- Dlaczego? - Joshua nachylił się ku niej.Maddie odchyliła się najdalej, jak tylko mogła.W jego pytaniu było coś tak intymnego, w jego spojrzeniu tyle pożądania.Tak łatwo byłoby dać mu się przekonać.- Bo przy tobie lody topnieją - odparowała.Nie tylko lody.Oj, nie!W sobotni poranek Maddie nastawiła odtwarzacz na cały regulator.Miała nadzieję, że piosenki U2 pomogą jej w ponownym wypełnieniu zeznania podatkowego.Dawida posadziła obok siebie w foteliku i od czasu do czasu łaskotała go w stopy.Grzebała właśnie w stosie rachunków, kiedy ktoś energicznie zastukał do drzwi.Przez chwilę zastanawiała się, czy otworzyć.W ciągu ostatniej godziny odwiedziło ją już dwóch świadków Jehowy i przedstawicielki Armii Zbawienia.Wstała jednak i podeszła do drzwi.Na ganku stał Joshua i jakiś poważnie wyglądający mężczyzna.Co on tu robi? Odrzuciła przecież jego zaproszenie na lody i w ogóle na cokolwiek innego, miała zatem nadzieję, że Joshua już na dobre zniknie z jej życia.Przecież mógł mieć tyle kobiet, ile tylko zapragnął.Tylko obecność towarzyszącego Joshui mężczyzny powstrzymała Maddie od zatrzaśnięcia mu drzwi przed nosem.- Dowiedziałem się, że masz jakieś problemy z zeznaniem podatkowym.- Joshua starał się przekrzyczeć muzykę.- To Roger Hensley.Mój księgowy.Zakłopotana i zawstydzona Maddie spojrzała najpierw na Joshuę, potem na Rogera.- Dziękuję.Miło mi pana poznać.Zupełnie nie wiedziała, jak się zachować.To było coś więcej niż zaproszenie na lody.To był dowód noski Joshui.Niewiele brakowało, by uwierzyła, że naprawdę mu na niej zależy.Minęło jednak już trochę czasu i Maddie wiele o tym wszystkim myślała.Na pewno drugi raz nie da sie już nabrać.Dwie godziny później jej kwestionariusz był wypełniony.Roger nie przyjął żadnej zapłaty i szybko się pożegnał.- Jestem ci, oczywiście, bardzo wdzięczna - powiedziała Maddie, kiedy została sama z Joshua.- Ale powiedz, dlaczego to zrobiłeś?- Dowiedziałem się, że potrzebujesz pomocy.Okazało się, że wybawienie cię z kłopotów to bardzo prosta sprawa.- Prosta? - powtórzyła.- Ściągnięcie księgowego na prywatną konsultację w sobotni poranek?- Przyjaźnimy się.- Joshua wzruszył ramionami.- To bardzo sympatyczny człowiek.- Ile mu zapłaciłeś? Tylko nie kłam - dodała, widząc, że Joshua chce zaprzeczyć.- Udzieliłem mu rabatu na usługi mojego ogiera.Dlaczego? Dlaczego on to robi? To wszystko nie ma sensu.Joshua szczerze przyznał, że chce się po prostu trochę zabawić.Maddie dała mu przecież do zrozumienia, że tym razem oczekuje czegoś więcej.Po co więc to wszystko?- Za pomoc twojego przyjaciela jestem ci oczywiście bardzo wdzięczna.Ale nie rozumiem, czemu byłeś u mnie wczoraj.I dlaczego przyszedłeś dzisiąj?Joshua zrobił krok w jej stronę.- Tęskniłem za tobą.Znów ten nieszczęsny żołądek!- Czyżby?Zdziwiło ją brzmienie własnego głosu.Był taki drżący i niepewny.Jakby należał do kogoś innego.- Tak.A ty?I to jak, przyznała w duchu.Z trudem przełknęła ślinę.- Ja.uważam, że lepiej będzie, jeśli przestaniemy się widywać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL