[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawało się to czymś nadzwyczaj miłym, nieskończenie godnym pożądania, ponieważ kiedyś w takiej sytuacji, kiedy już się w niej znalazł… czy poczuje potrzebę postępowania tak jak tamta druga osoba, osiągnięcia takich wyżyn? Wątpliwe.Obrócił się i spojrzał na kobietę na krześle.Było to bezcelowe, głupie; myślał o sprawach bezmyślnych.Gdybym był morskim ptakiem… ale jak możesz być morskim ptakiem?Gdybyś był morskim ptakiem, twój mózg byłby malutki i głupi, uwielbiałbyś na wpół zgniłe bebechy ryb i wydziobywał oczy małym bydlątkom; nie znałbyś poezji i nie potrafiłbyś docenić latania w taki pełny sposób, jak może to zrobić człowiek na ziemi, marzący, by zostać tobą.Gdybyś chciał zostać ptakiem, zasługiwałbyś na to, by nim zostać.− Ach! Dowódca obozowiska i markietanka.Jednak niezupełnie dokładnie, panie generale.Powinien pan związać ją w łóżku…Podskoczył.Ręka automatycznie powędrowała do kabury przy pasie.Kirive Socroft Rogtam-Bar zamknął kopniakiem drzwi i strząsał deszcz z wielkiej, błyszczącej peleryny.Uśmiechnięty ironicznie, wyglądał irytująco świeżo, zważywszy, że nie spał od wielu dni.− Bar!Prawie biegiem podszedł niego.Klepali się po ramionach, uradowani.− We własnej osobie.Generale Zakalwe, witaj.Czy pojechałbyś ze mną w skradzionym pojeździe? Mam na zewnątrz amfa…− Co takiego?!Pchnął drzwi i wyjrzał na wody.Obok piętrzących się maszyn znajdowała się wielka i poobijana ciężarówka amfibia.− To ich ciężarówka − rzekł ze śmiechem.Rogtam-Bar skinął głową z nieszczęśliwą miną.− Niestety.Zdaje się, że chcą ją odzyskać.− Naprawdę? − Generał znowu się zaśmiał.− Tak.Nawiasem mówiąc, rząd upadł.Wyrzucili go siłą.− Co? Z powodu tej ciężarówki?− Przyznaję, że właśnie takie miałem wrażenie.Wiele wysiłku włożyli w to, by cię obwiniać o tę idiotyczną wojnę, i nie zauważyli, że w opinii łudzi też są z nią związani.Śnią na jawie, jak zwykle.− Rogtam-Bar uśmiechnął się.− A ten twój zwariowany pomysł, żeby komandosi umieścili zanurzone bomby w zbiorniku Maclin? Zadziałało: woda ruszyła na tamę i powstał potop.Zapora, według meldunków wywiadu, właściwie nie pękła, ale… przelała się, czy tak się właśnie mówi? W każdym razie mnóstwo wody popłynęło doliną i zmyło większość Naczelnego Dowództwa Piątej Armii oraz sporą część samej Piątej Armii, sądząc na podstawie ciał i namiotów przepływających przez ostatnie godziny obok naszych pozycji… A myśmy myśleli, że zwariowałeś, kiedy w ubiegłym tygodniu ciągałeś przy sztabie tego hydrologa.– Rogtam-Bar klasnął w dłonie.− W każdym razie sprawy przedstawiają się chyba poważnie.Mówi się o pokoju.− Obrzucił generała spojrzeniem od dołu do góry.− Lecz jeśli chcesz negocjować z facetami z drugiej strony, podejrzewam, że musisz się trochę doprowadzić do porządku.Walczył pan w błocie, generale?− Jedynie z własnym sumieniem.− Naprawdę? Kto wygrał?− Cóż, to była jedna z tych rzadkich okazji, gdy agresja tak naprawdę nic nie rozwiązuje.− Znam dobrze ten scenariusz: na ogół to wyskakuje, gdy się zastanawiamy, czy otworzyć następną butelkę, czy nie.− Bar wskazał drzwi.− Pan pierwszy.− Spod płaszcza wyjął wielki parasol i rozpostarł go w górze.− Generale, pozwól! − Potem spojrzał na środek pokoju.− A twoja przyjaciółka?Kobieta obróciła się i patrzyła na nich z przerażeniem.− To moja zniewolona publiczność.− Wzruszył ramionami.− Widziałem dziwniejsze maskotki.Weźmy ją także.− Nigdy nie kwestionuj rozkazów wyższego dowództwa − rzekł Bar.Wręczył mu parasol.− Weź to, a ja wezmę ją.− Wzrokiem dodał kobiecie otuchy, uchylił czapkę.− Tylko w sensie przenośnym, madame.Kobieta wydała z siebie przenikliwy wrzask.Rogtam-Bar skrzywił się.− Czy ona często to robi? − spytał.− Tak.I uważaj na jej głowę, omal nie rozwaliła mi nosa.− A przecież już ma taki atrakcyjny kształt.Zobaczymy się w amfie, generale.− Doskonale − odpowiedział, manewrując w drzwiach parasolem.Gwiżdżąc, poszedł w dół betonowej pochylni.− Niewierny psie! − wrzasnęła kobieta, gdy Rogtam-Bar ostrożnie zbliżył się z tyłu do jej krzesła.− Ma pani szczęście − odpowiedział.− Normalnie nie biorę autostopowiczów.Podniósł krzesło razem z kobietą i zaniósł do pojazdu, gdzie cisnął je na tył.Wrzeszczała przez całą drogę.− Czy przedtem też zachowywała się tak hałaśliwie? − spytał Rogtam-Bar, wycofując machinę z powrotem w powódź.− Przeważnie.− Jestem zdumiony, że słyszałeś swoje myśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL