[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Proszę, uspokój się – powiedziała łagodnie Cathryn.– No to powiedz mi, co z Michelle.– Ma wciąż gorączkę.Wyższa niż przedtem i to martwi lekarzy.– Och, Boże!– Poza tym chyba wszystko w porządku.Jej tętno utrzymuje się w normie.– Cathryn bała się powiedzieć, że Michelle zaczęły wypadać włosy.Doktor Keitzman oświadczył, że to oczekiwany, całkowicie ustępujący uboczny skutek leczenia.– Ma jakieś objawy remisji? – spytał Charles.– Nie wydaje mi się.Nic nie mówili.– Jak wysoką ma gorączkę?– Dość wysoką.Kiedy wychodziłam, miała czterdzieści stopni.– Dlaczego wróciłaś? Dlaczego nie zostałaś?– Chciałam, ale lekarze mi nie pozwolili.Powiedzieli, że rodzice chorych dzieci nie powinni zaniedbywać reszty rodziny.Zapewnili mnie, że i tak w niczym nie mogę pomóc.Miałam zostać? Nie wiedziałam, że powinnam.Szkoda, że cię tam nie było.– Och, Boże – powtórzył Charles.– Ktoś powinien z nią być.Wysoka gorączka to zły objaw.Leki najwyraźniej uszkadzają jej naturalną odporność, nie niszcząc komórek białaczkowych.Wysoka gorączka w tym stadium oznacza infekcję.– Wstał nagle.– Wracam do szpitala – powiedział zdecydowanie.– Natychmiast.– Ale po co, Charles? Co możesz poradzić? – Cathryn zerwała się na równe nogi, czując przypływ paniki.– Chcę być przy niej.Poza tym zdecydowałem się.Trzeba zaprzestać kuracji, a przynajmniej stosować zwykłe dawki.Jeśli te eksperymenty coś by dały, liczba komórek białaczkowych we krwi powinna się zmniejszyć.Zamiast tego jest ich pewnie coraz więcej.– Ale wobec innych dzieci leczenie okazało się skuteczne.– Cathryn wiedziała, że musi odwieść Charlesa od pojechania do szpitala.Gdyby tam się znalazł, doszłoby do starcia, sytuacji dramatycznej.– Wiem, że chemioterapia okazywała się skuteczna – powiedział Charles.– Niestety nie w przypadku Michelle.Normalne postępowanie już zawiodło.Nie pozwolę, żeby na mojej córce eksperymentowano.Keitzman miał swoją szansę.Nie dopuszczę, żeby zmarła z wycieńczenia na moich oczach jak Ellizabeth.Ruszył ku drzwiom.Cathryn chwyciła go za rękaw.– Charles, błagam cię, nie możesz tam jechać.Wyglądasz okropnie.Spojrzawszy na siebie Charles spostrzegł, że żona ma rację.Ale czy to naprawdę takie ważne? Zawahał się, po czym pobiegł na górę, przebrał się i umył twarz oraz ręce.Kiedy zszedł na dół, Cathryn zorientowała się, że nie odwiedzie go od postanowienia.Zdecydował się pojechać do szpitala i przerwać chemioterapię Michelle, odebrać jej jedyną szansę.Jeszcze raz zachował się dokładnie tak, jak przewidzieli lekarze.Uświadomiła sobie, że musi mu natychmiast powiedzieć o przejęciu pełni praw rodzicielskich.Nie mogła sobie pozwolić na dalszą zwłokę.Charles zaczął szukać kluczyków w kieszeni wyświechtanej kurtki.Cathryn oparła się o stół, zaciskając dłonie na krawędzi blatu.– Charles – zaczęła mówić spokojnie.– Nie możesz przerwać leczenia Michelle.Charles znalazł kluczyki.– Owszem, mogę – oświadczył z pewnością siebie.– Załatwiłam, że nie możesz.Znieruchomiał z ręką na klamce kuchennych drzwi.Słowo „załatwiłam” zabrzmiało w jego uszach złowieszczo.– Co chcesz przez to powiedzieć?– Chcę, żebyś zawrócił, zdjął kurtkę i usiadł – Cathryn mówiła takim tonem, jakby zwracała się do krnąbrnego nastolatka.Charles podszedł do niej.– Chyba lepiej będzie, jeśli mi powiesz, co takiego załatwiłaś.Choć nigdy przedtem nic podobnego nie wydawałoby się jej możliwe, spoglądając w jego zwężone oczy Cathryn poczuła ukłucie lęku.– Po tym, jak w pośpiechu opuściłeś szpital, odbyłam rozmowę z doktorem Keitzmanem i doktorem Wileyem.Ich zdaniem znajdujesz się w wielkim napięciu i może nie jesteś w stanie podejmować słusznych decyzji w sprawie leczenia Michelle.– Cathryn z rozmysłem starała się powtarzać zwroty zasłyszane w czasie owej rozmowy.Najbardziej bała się, jak Charles zareaguje na jej współudział w tym wszystkim.Chciała podkreślić, że wyraziła zgodę z najwyższą niechęcią.Podniosła wzrok na jego twarz.Niebieskie oczy patrzyły na nią zimno.– Radca prawny szpitala orzekł, że Michelle trzeba wyznaczyć czasowego opiekuna.Lekarze się z tym zgodzili.Powiedzieli mi, że mogą zrobić to beze mnie, ale będzie łatwiej, jeśli będę z nimi współpracować.To była ciężka decyzja, ale wydaje mi się, że słuszna.Przejęłam pełnię praw rodzicielskich, bo uważałam, że jedno z nas musi podjąć odpowiedzialność– I co dalej? – spytał Charles.Jego twarz zaczęła nabierać matowej czerwonej barwy.– Załatwiono przesłuchanie przed sędzią w trybie pilnym – Cathryn zdawała sobie sprawę, że przedstawia to wszystko niewłaściwie i w niewłaściwej chwili.Pogarszała tylko sytuację, ciągnęła jednak z uporem: – Sędzia zgodził się, że Michelle powinna być leczona w uznany sposób, zalecany przez doktora Keitzmana.Wyznaczono mnie jako jej czasowego opiekuna i przekazano mi pełnię praw rodzicielskich.Tylko tymczasowo; za trzy dni odbędzie się wstępna rozprawa, a pełna za trzy tygodnie.Sędzia wyznaczył też kuratora ze swojej strony.Wierz mi, Charles, zrobiłam to wszystko dla Michelle, nie przeciw tobie lub po to, żeby stawać między tobą a nią.Szukała w jego twarzy krzty zrozumienia.Znalazła jedynie wściekłość.– Charles! – zawołała.– Proszę, uwierz mi! Lekarze przekonali mnie, że nie wytrzymujesz napięcia.Nie jesteś sobą! Spójrz tylko na siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL