[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Nie wiemy, czy w pobli¿u niema jakichœ cesarskich.W po³owie mia³ racjê.Nie widzieliœmy ich jeszcze na w³asne oczy, alestworzenia z Równiny ruszy³y na zwiad i powróci³y z raportem, ¿e w promieniupiêciu mil nie ma nic wiêkszego ni¿ królik.Pod tym wzglêdem mog³em im ufaæ.Bomanz natomiast musia³ odprawiæ jeszcze parê magicznych sztuczek, ¿eby poczuæsiê pewnie.Potem pozwoli³ nam roz³o¿yæ obóz i rozpaliæ ogieñ.Zwlekliœmy siê z bar³ogów bladym œwitem i zjedliœmy jakieœ zimne œwiñstwo.Potem rozdzieliliœmy siê.Ja wzi¹³em miasto i obóz wojskowy, poniewa¿ zna³em je najlepiej.Kruk dosta³las, a Bomanz Krainê Kurhanów.By³em niemal pewny, ¿e jedyne, co ma zamiar tamuczyniæ, to uci¹æ sobie drzemkê.Stworzenia z Równiny mia³y robiæ to, co uznaj¹ za stosowne, i naprowadziæ nasna œlad, je¿eli coœ znajd¹.Pobie¿ny rzut oka na miasto wystarczy³.Zosta³y tam tylko koœci.Poszukiwanianie zajê³y mi du¿o czasu.Zrobi³em, co mog³em, ¿eby znaleŸæ coœ u¿ytecznego, poczym wróci³em do obozu.Bomanz sta³ tam, gdzie go zostawi³em.Oczy mia³ wci¹¿zamkniête.Chodzi³ maleñkimi kroczkami na czubkach palców.A wiêc w koñcu siêruszy³.Wróci³ Kruk.— Ju¿?— Tak.— Znalaz³eœ coœ?— Mnóstwo koœci.Wystarczy, ¿eby zbudowaæ armiê szkieletów.— Przygnêbi³o ciê to?— Zna³em tych wszystkich facetów.— Tak — nie powiedzia³ nic wiêcej.Po prostu czeka³.Potrafi³ byæ w porz¹dku,jeœli akurat nie by³ zajêty u¿alaniem siê nad sob¹.— S¹dzê, ¿e to robota Kulawca i Psa Zabójcy Ropuch.Ale po nich by³ tam ktoœjeszcze.Przeczesa³ wszystko tak starannie, jak matka g³owê dziecka wposzukiwaniu gnid.Nie zostawi³ nic, co mia³oby choæ najmniejsz¹ wartoœæ.— Absolutnie nic? — Kruk zamyœli³ siê.— Warto by powêszyæ trochê w Wioœle, chocia¿ wziêli pewnie tylko to, co mogliunieœæ i co nie rzuca siê w oczy.Chyba ¿e szastali pieniêdzmi, ale wtedycesarscy ju¿ by ich mieli.Bomanz do³¹czy³ do nas.Krêci³ siê w kó³ko, robi¹c herbatê.Kruk opowiedzia³nam, ¿e trafi³ na dwa obozowiska po facetach, których szukamy, ale nie znalaz³nic, co mog³oby nam pomóc.— Jeœli cokolwiek tam by³o, cesarscy dotarli tam pierwsi.— Jeœli tak — odezwa³ siê Bomanz — to mog¹ ju¿ mieæ grot.Poprzez kamienie otrzymaliœmy raporty z Wios³a.Wieœci nie brzmia³yzachêcaj¹co.Wygl¹da³o na to, ¿e para cesarskich grubych ryb ruszy³a w poœcigza grotem i zamierza³a wykorzystaæ go do w³asnych celów.— Rozumiesz coœ z tego? — zapyta³ Kruk.— Nie za wiele — odpowiedzia³ Bomanz.— Prawdopodobnie by³o ich czterech.Uda³o im siê dlatego, ¿e Syn Drzewa wiêkszoœæ czasu zajêty by³ Psem Zabójc¹Ropuch i nie uzna³ ich za powa¿ne zagro¿enie.Myœla³, ¿e rzucaj¹ patykami zprzekory.— Patykami? — nie wytrzyma³em.— Rzucali patykami w drzewo tak, ¿e utworzy³ siê wokó³ niego stos.Potempod³o¿yli ogieñ.— Nie trzeba byæ geniuszem, ¿eby zostaæ bogiem — mrukn¹³ Kruk.— No to mamy ich — stwierdzi³em.— Co? — Bomanz nie przyjmowa³ do wiadomoœci, ¿e ktoœ mo¿e ¿artowaæ.— Musimy po prostu rozgl¹daæ siê za facetami, którzy wyd³ubuj¹ sobie drzazgi zpaluchów.Bomanz spojrza³ na mnie spode ³ba.Kruk zachichota³.— Czy w ogóle wiemy coœ o tych goœciach? — zapyta³.— Nie wiemy nawet, czy to mê¿czyŸni — warkn¹³ Bomanz.— Wspaniale.— Skoro nie wiemy, kto to zrobi³, to mo¿e zastanowimy siê, kiedy.Czy mo¿emyustaliæ jakieœ daty? Potem zastanowimy siê, kto w tym czasie wyje¿d¿a³.Wyda³o mi siê to kiepskim pomys³em.— Nawet jeœli Wios³o nie zosta³o zaatakowane, po³owa ludzi wymordowana, areszta nie oszala³a od tamtego czasu.— W porz¹dku, to g³upi pomys³.A wiêc, czarodzieju, czy jest sens, ¿ebyœmy siêtu pa³êtali? Mo¿e raczej powinniœmy udaæ siê do Wios³a i spróbowaæ ich stamt¹dwykurzyæ.Powiedzia³bym, ¿e tracimy czas, siedz¹c tu i czekaj¹c na raporty odnaszych sprzymierzeñców.Bomanz nie mia³ lepszego pomys³u.O wschodzie s³oñca wdrapaliœmy siê z powrotemna naszego cuchn¹cego powietrznego rumaka i szykowaliœmy siê na œniadanie wWioœle.Z utêsknieniem oczekiwa³em swojego pierwszego od miesiêcy przyzwoitego posi³ku.XLIIISmeds by³ zdumiony.Ten sukinsyn Ryba naprawdê wywo³a³ niez³e zamieszanie.Rozesz³a siê plotka, ¿e do pewnego z³otnika z dzielnicy Sedar Row, któr¹zamieszkiwali wszyscy jubilerzy, zg³osi³ siê klient z ogromnym srebrnymæwiekiem i zap³aci³ sto oboli za przerobienie go na kielich i trzymanie gêbyna k³Ã³dkê.Niestety, wczoraj wieczorem z³otnik œwiêtuj¹c szczêœliwe zrz¹dzenielosu, wypi³ trochê za du¿o i wypapla³ co nieco swoim kompanom, zaklinaj¹c ich,¿eby dochowali tajemnicy.W dzisiejszych czasach ¿ycie cz³owieka zajmuj¹cego siê wyrabianiem czysprzeda¿¹ bi¿uterii nie jest warte nawet miedziaka.Poszukiwacze grotu s¹ corazbardziej zdesperowani.Depcz¹ sobie po piêtach i szkodz¹ jeden drugiemu.Szarzy doœæ póŸno w³¹czyli siê do tej gry, ale kiedy ju¿ to zrobili, nie bawilisiê w kotka i myszkê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL