[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— To by³ Szperacz, facet — upiera³ siê.— To by³ Szperacz.W¹tpi³em w to.Krukte¿.Gdy jednak skoñczy³em z szyciem, powiedzia³ mi:— £ap za miecz, Konowa³.Jego twarz sta³a siê twarz¹ ³owcy.Nie chcia³em ponownie wychodziæ na dwór,lecz jeszcze mniejsz¹ ochotê mia³em na sprzeczkê z Krukiem, gdy by³ w takimnastroju.Siêgn¹³em po pas z mieczem.By³o jeszcze zimniej.Wiatr siê wzmóg³.P³atki œniegu sta³y siê mniejsze, ichdotyk na moim policzku bardziej przenikliwy.Skrada³em siê w œlad za Krukiem,zadaj¹c sobie pytanie co, u diab³a, robimy.Odszuka³ miejsce, w którym Otto zosta³ pchniêty no¿em.Œwie¿y œnieg nie zdo³a³jeszcze zatrzeæ œladów.Kruk przykucn¹³ i wpatrzy³ siê104w nie.Zastanawia³em siê, co te¿ widzi.Jak dla mnie, œwiat³o by³o zbyt s³abe,¿eby zobaczyæ cokolwiek.— Mo¿e i nie k³ama³ — powiedzia³ wreszcie.Wpatrzy³ siê w mrok zau³ka, sk¹dnadszed³ napastnik.— Sk¹d wiesz?Nie odpowiedzia³ mi.ChodŸ.Ruszy³ ukradkiem w g³¹b zau³ka.Nie lubiê zau³ków.Nie lubiê ich zw³aszcza w takich miastach jak Ró¿e, gdziekryj¹ siê w nich wszystkie z³e rzeczy znane cz³owiekowi i zapewne równie¿ kilkajak dot¹d nie odkrytych.Jednak¿e Kruk tam poszed³.Kruk potrzebowa³ mojejpomocy.Kruk by³ moim bratem z Czarnej Kompanii.ale, cholera, ciep³y pieci grzane wino by³yby lepsze.Nie wydaje mi siê, ¿ebym spêdzi³ na zwiedzaniu miasta wiêcej ni¿ trzy czycztery godziny.Kruk wychodzi³ na zewn¹trz jeszcze rzadziej ode mnie.Mimo tomia³em wra¿enie, ¿e wie, dok¹d idzie.Prowadzi³ mnie bocznymi ulicami izau³kami, przez przejœcia i mosty.Przez Ró¿e przep³ywaj¹ trzy rzeki, po³¹czoneze sob¹ sieci¹ kana³Ã³w.Mosty stanowi¹ jeden z tytu³Ã³w tego miasta do chwa³y.W tej chwili mosty mnie nie interesowa³y.Skoncentrowa³em siê na dotrzymywaniukroku Krukowi i próbach ochrony przed mrozem.Moje stopy sta³y siê bry³amilodu.Œnieg nie przestawa³ wsypywaæ mi siêdo butów, a Kruk nie by³ w nastroju odpowiednim do tego, by siê zatrzymywaæ zaka¿dym razem, kiedy to siê sta³o.Wci¹¿ naprzód.Mile i godziny.Nigdy nie widzia³em tylu ruder i burdeli.Stój! — Kruk zagrodzi³ mi rêk¹ drogê.Co jest? Cicho.zacz¹³ nas³uchiwaæ.Ja te¿.Nie s³ysza³em zupe³nie nic.Nie dostrzeg³em te¿wiele podczas naszego marszu na ³eb na szyjê.W jaki sposób Kruk œledzi³cz³owieka, który napad³ na Otta? Nie w¹tpi³em, ze to robi³, nie mog³em siêtylko po³apaæ jak.Prawdê mówi¹c nic, co robi³ Kruk, nie mog³o mnie zdziwiæ i nie dziwi³o od dnia,w którym widzia³em, jak udusi³ w³asn¹ ¿onê.Ju¿ prawie go mamy.— Spojrza³ w sypi¹cy œnieg.— IdŸ prosto przed siebie, wtakim tempie jak dot¹d.Z³apiesz go za dwie przecznice.Co? Dok¹d idziesz? — dopytywa³em siê znikaj¹cego cienia.— Niech ciê cholera.Odetchn¹³em g³êboko, zakl¹³em po raz drugi, wyci¹gn¹³em miecz i ruszy³emnaprzód.Jedyne, co mi przysz³o do g³owy, to: Jak siê wyt³umaczê, jeœli to nieten cz³owiek, którego szukamy?105Wtedy ujrza³em go w œwietle padaj¹cym z drzwi tawerny.Wysoki, chudy mê¿czyznawlók³ siê przygnêbiony, nie zwracaj¹c uwagi na otoczenie.Szperacz? Sk¹d mia³emwiedzieæ? Tylko Elmo i Otto brali udzia³ w akcji na to gospodarstwo.Rozjaœni³o mi siê w g³owie.Tylko oni mogli rozpoznaæ dla nas Szperacza.Ottoby³ ranny, a po Elmie œlad zagin¹³.Gdzie by³? Pod zasp¹ w jakimœ zau³ku,zimny jak ta ohydna noc?Mój strach ust¹pi³ miejsca gniewowi.Schowa³em miecz i wyci¹gn¹³em sztylet.Trzyma³em go w ukryciu, pod p³aszczem.Postaæ przede mn¹ nie obejrza³a siê za siebie, gdy j¹ doœcign¹³em i zacz¹³emiœæ obok niej.— Paskudna noc, co, dziadku?Chrz¹kn¹³.Potem spojrza³ na mnie.Oczy mu siê zwêzi³y, gdy zrówna³em z nimkrok.Zwolni³ i przyjrza³ mi siê uwa¿nie.W jego oczach nie by³o widaæ strachu.By³ pewny siebie.To nie by³ staruszek, jaki wa³êsa siê wœród slumsów.Ci boj¹siê w³asnego cienia.— Czego chcesz? — spokojne, bezpoœrednie pytanie.Nie musia³ siê baæ.Ja ba³emsiê za nas obu.— DŸgn¹³eœ no¿em mojego przyjaciela, Szperacz.Zatrzyma³ siê.W jego oku pojawi³ siê b³ysk czegoœ niezwyk³ego.— Czarna Kompania?Skin¹³em g³ow¹.Przyjrza³ mi siê, mru¿¹c oczy w zamyœleniu.*— Lekarz.Jesteœ lekarzem.Nazywaj¹ ciê Konowa³.— Mi³o mi ciê poznaæ.Jestem pewien, ¿e w moim g³osie by³o wiêcej pewnoœci, ni¿ jej faktycznieczu³em.Co mam teraz, do diab³a, zrobiæ? — pomyœla³em.Szperacz rozchyli³ po³y p³aszcza.Spróbowa³ pchn¹æ mnie krótkim mieczem.Uchyli³em siê, rozchyli³em w³asny p³aszcz, odskoczy³em po raz drugi ispróbowa³em wydobyæ miecz.Szperacz zamar³.Spojrza³ mi w oczy.Wydawa³o mi siê, ¿e jego oczy staj¹ siêcoraz wiêksze i wiêksze.Zapada³em siê w dwie szare ka³u¿e.Uœmiech pojawi³siê w k¹cikach jego ust.Podszed³ do mnie z uniesionym mieczem.I jêkn¹³ nagle.Na jego twarzy pojawi³ siê wyraz totalnego zdumienia.Wyrwa³emsiê spod wp³ywu czaru, cofn¹³em i stan¹³em w pozycji obronnej.Szperacz odwróci³ siê powoli i spojrza³ w ciemnoœæ.Z pleców stercza³ mu nó¿Kruka.Siêgn¹³ rêk¹ do ty³u i wyci¹gn¹³ go.Przez wargi przeszed³ mu jêk bólu.Spojrza³ na nó¿ i, bardzo powoli, zacz¹³ œpiewaæ.— Ruszaj siê, Konowa³!106Czar! Dureñ jestem! Zapomnia³em, kim by³ Szperacz.Ruszy³em do ataku.Kruk nadbieg³ w tym samym momencie.Spojrza³em na zw³oki.I co teraz?Kruk przyklêkn¹³.Wydoby³ drugi nó¿.Mia³ on ostrze w kszta³cie pi³y.— Ktoœ zgarnie nagrodê Duszo³apa.— Dostanie sza³u.— Masz zamiar mu powtórzyæ?— Nie.Ale co z tym zrobimy?Bywa³y czasy, w których Czarna Kompania cieszy³a siê dostatkiem, nigdy jednaknie by³a bogata.Gromadzenie maj¹tku nie jest.naszym celem.Czêœæ forsy mi siê przyda.Stare d³ugi.Co do reszty.Podzielcie siê.Wyœlijcie do Berylu.Cokolwiek.Jest do wziêcia.Dlaczego Schwytany mia³by j¹sobie zostawiæ? Wzruszy³em ramionami.Jak sobie ¿yczysz.Mam tylko nadziejê, ¿e Duszo³ap nie dojdzie do wniosku, i¿go oszukaliœmy.Tylko ty i ja wiemy.Ja mu nie powiem.Strzepn¹³ œnieg z twarzy starego.Szperacz styg³ szybko.Kruk wprawi³ w ruch swój nó¿.Jestem lekarzem.Nieraz amputowa³em koñczyny.Jestem ¿o³niezem.Widzia³emkrwawe pola bitwy.Mimo to poczu³em niesmak.Œcinanie g³owy trupowi nieprzypad³o mi do gustu.Kruk skry³ swe okropne trofeum pod p³aszczem.Nie przeszkadza³o mu ono.Gdybyliœmy ju¿ w powrotnej drodze, zapyta³em go:Dlaczego w³aœciwie za nim ruszyliœmy?Nie odpowiedzia³ mi natychmiast.Dopiero po chwili wyjaœni³: Kapitan w ostatnimliœcie kaza³ mi z tym skoñczyæ, jeœli tylko bêdzie okazja.Gdy zbli¿aliœmy siê do placu, Kruk powiedzia³:WejdŸ na górê.SprawdŸ, czy czart tam jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL