[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez chwilę zastanawiała się, czy nie powinna zostać w tym miejscu, zamiast wrócić do świata ludzi.Mogłaby zniknąć bez śladu, tak jak Mayhem przed trzystu laty.Ale chociaż świat Ash Night wydawał się pociągający, Jessica wiedziała, że człowiek w New Mayhem jest uważany za istotę niższego gatunku.W porównaniu z wampirami śmiertelnicy byli głupimi dzieciakami.Duma nie pozwoliłaby jej podporządkować się postaciom, których słabości ze szczegółami opisała.Z drugiej strony nie mogła po prostu zawrócić i zignorować tego, czego się dowiedziała.Ogarnęło ją irracjonalne pragnienie - nie! irracjonalna potrzeba zobaczenia swoich powieściowych postaci.Oszołomiona ruszyła w stronę centrum miasta.W znajomym miejscu nie zawahała się, pchnęła drzwi i znalazła się w gnieździe chaosu, noszącym nazwę Las Noches.Nie umiałaby powiedzieć, czy wiruje sala, czy to jej kręci się w głowie.W roztrzaskanych lustrach widziała swoje karykaturalnie zdeformowane odbicie, a czarne, drewniane meble wydawały się tańczyć w pulsującym świetle.Gdy stanęła na progu, zdumiało ją, jak wiele poznaje.Z wrażenia cofnęła się o krok.Znała prawie wszystkich gości klubu.Smukła, śniada kobieta opierała się o kontuar.Uniosła kryształowy kieliszek i zaczęła sączyć lepką, czerwoną ciecz.Jessica wolała nie przyglądać się dokładnie napitkowi, wiedziała jednak, że wampirzyca nazywa się Fala.Fala podniosła głowę i jej czarne oczy natychmiast spoczęły na pisarce z ludzkiego rodu.Odbijało się w nich obrzydzenie.„Witaj w moim świecie”, lodowaty głos Fali zabrzmiał w głowie Jessiki, wywołując ciarki w całym ciele.„A może to twój świat?”Jessica wiedziała, że została poddana próbie, ale tylko pokręciła głową.„Nie jest mój,” pomyślała w odpowiedzi, pewna, że Fala ją usłyszy.„Słusznie”.Stara wampirzyca uniosła kieliszek, jakby wznosiła toast.„Za wiedzę i za ból”.Zrozumiawszy groźbę, Jessica odwróciła się i wyszła.Nie chciała konfrontacji z Falą.Na zewnątrz zatrzymała się i oparła o chłodną ścianę, czekając, aż oszołomienie trochę ustąpi.Mniej więcej po minucie zmusiła się, by pójść dalej.Wprawdzie wampirom nie było wolno zabijać ludzi w granicach New Mayhem, bardzo jednak wątpiła w to, czy komukolwiek przeszkadzałoby, gdyby Fala odstąpiła od tej reguły w przypadku pisarki Ash Night.Rozdział XVIIILedwie Jessica znalazła się poza granicami New Mayhem, na drodze powrotnej do świata ludzi, otoczonej gęstym lasem, gdy usłyszała szelest liści za plecami.Odwróciła głowę, spodziewając się zagrożenia, ale odetchnęła z ulgą, ujrzała Aubreya.Bezpowrotnie zniszczył iluzję ludzkiej istoty zwanej Alexem Remingtonem.Zamiast złotego wisiora miał nabijaną gwoździami obrożę, a ciało opinała mu czarna bawełniana koszulka, nie zakrywająca tatuaży na ramionach.Na prawym nadgarstku pysznił mu się Fenris, na lewym ramieniu - Echidna, grecka matka potworów.Lewy nadgarstek oplatał skandynawski wąż Midgardu, a ostatnio pojawił się tam również nowy rysunek, przedstawiający Cerbera, trzygłowego psa, strażnika bram Hadesu.Wąż Midgardu był częściowo zasłonięty przez czarną, skórzaną pochwę, z której wystawał srebrny nóż, odebrany przez Aubreya łowcy wampirów przed kilkoma tysiącami lat.Włosy miał trochę potargane, jakby biegł; kilka kosmyków opadło mu na czoło.Patrząc na niego, Jessica nie pojmowała, jak kiedykolwiek mogła go wziąć za człowieka.Ale iluzja była sztuką, w której Aubrey celował.Zresztą łatwo oszukać niczego niespodziewających się ludzi.W tej chwili jednak Aubrey wydawał się dokładnie taki, jaki był: niesamowity, przewrotny i na pewno nieżyjący.Jessica wyczuwała otaczającą go aurę mocy, która była jak lodowaty podmuch wiatru w nieruchomym powietrzu nocy.Tu, poza granicami świata rozświetlanego promieniami słońca, Aubrey był w każdym calu posępnym, uwodzicielskim wampirem z powszechnych wyobrażeń.- Tak szybko odchodzisz? - spytał, zerkając w stronę New Mayhem.Jessica zwróciła myśli ku Fali.- Może zostałabym dłużej, ale groźby trochę odebrały mi odwagę.- Mimo lekkiego tonu powie działa prawdę.Zawsze wolała sarkazm i żarty od lęku i błagalnych jęków.- Wielu nieśmiertelnych domaga się twojej krwi powiedział poważnie Aubrey - ale tylko niewielu z nich odważyłoby się zadać ci śmierć.Nie potrafiła wyczytać z jego twarzy emocji, jaka towarzyszyła tym słowom, wiedziała jednak, że jest w nich ukryte znaczenie, które jej umyka.Wiedziała też, jak niebezpieczne jest krzyżowanie spojrzeń z wam pirem, nie próbowała więc szukać prawdy w jego oczach, choć w innej sytuacji może tak właśnie by postąpiła.Zbliżyła się o krok i ruszyła do ataku.Miała dość zgadywanek.- Przypuszczam, że jesteś jednym z tych niewielu - powiedziała, ale zabrzmiało to fałszywie.Odpowiedź Aubreya była niezwykle łagodna:- To ze względu na mnie niewielu miałoby odwagę.- Dlaczego? - naciskała, podchodząc coraz bliżej.Nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w nią niepokojąco skupionym wzrokiem.- Nie lubię, gdy się ze mną igra, Aubrey - oznajmiła, starając się zebrać rozproszone myśli.- Jeśli mam zostać zabita przez ciebie lub kogokolwiek innego, to dalej, do roboty! Mam lepsze zajęcia, niż czekać, aż któryś z was się zdecyduje.Aubrey wydał się nieco rozbawiony, lecz jednocześnie sprawiał wrażenie wycofującego się.Jessica wiedziała, że z pewnością nie jest przyzwyczajony do takiej zuchwałości ludzi.A jednak uniósł brew, jakby zapraszał ją do powiedzenia czegoś jeszcze.Wymierzyła mu policzek, dostatecznie mocno, by jego głowa przechyliła się w bok, a ją zapiekła dłoń.Nie miała takiego zamiaru.Po prostu zniecierpliwienie, wściekłość i dezorientacja zbyt długo nawarstwiały się w jej duszy i wreszcie osiągnęły punkt krytyczny.Chciała, żeby traktował ją poważnie, i była przekonana, ze teraz zacznie.Świadczyło o tym jego osłupienie.Jessica naturalnie wiedziała, ze Aubrey zabiłby większość ludzi ze znacznie błahszej przyczyny, ale była teraz zbyt wzburzona, by się czegokolwiek obawiać.Rozdział XIXAubrey był nie mniej wzburzony od Jessiki.Nigdy jeszcze śmiertelnik tak go nie zaskoczył.Mimo że przed chwilą Jessica okazała szokującą beztroskę, na jej twarzy nadal nie było ani śladu lęku.Znowu zbliżyła się do niego pełna agresji.Czarne włosy spadające jej na ramiona wyglądały jak wodospad o północy.- No i co? Czego nieśmiertelni chcą ode mnie? Dlaczego jeszcze nie jestem trupem? - spytała wyzywająco.- To właśnie wydaje się istotą dyskusji - odparł, starając się zachować nonszalancki ton.- Jesteś tu w tej chwili jedynym wampirem.Co cię powstrzymuje? - prowokowała, bez najmniejszego wahania patrząc mu w oczy.Stała przed nim z ramionami skrzyżowanymi na piersiach, głowę miała podniesioną, spojrzenie zielonych oczu pewne i wyzywające.Przypominała drapieżnika.Charakter drapieżcy jest czymś, z czym przychodzi się na świat.Nawet niektóre wampiry zachowywały się jak ofiary.Tymczasem Jessica sprawiała wrażenie, jakby nie bała się niczego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL