[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wolałbym nie wciągać w całe zamieszanie rodziny, to nie w porządku.- Już jest w to wciągnięta - zauważył Clay, nachylił się i porwał z pojemnika wielką soczystą krewetkę, nim mama zdążyła nałożyć pokrywkę.Podmuchał, zręcznie wyciągnął krewetkę ze skorupki i wsadził do ust.Na ten widok Wade’owi aż pociekła ślinka, zaczął się wahać, czy nie ulec mamie.Jednocześnie zauważył, że Adam przysunął się do okna i uważnie lustruje ulicę w dole.- Co chcesz przez to powiedzieć?- Zadzwoniłem do Roana, Adam skontaktował się z Lukiem i Kane’em, postanowiliśmy na czas zagrożenia zebrać się wszyscy razem, bo nie wiadomo, jak daleko w głąb rodziny zamierzają sięgnąć ci maniacy od dżihadu.Kuzyni właśnie zmieniają Grand Point w fortecę.To brzmiało rozsądnie.Roan sprawował urząd szeryfa w Tunica Parish, a Grand Point, stara siedziba rodu, znajdowała się na terenie tej właśnie gminy, w razie potrzeby Roan mógłby więc bardzo szybko wezwać uzbrojone posiłki.Z kolei Lukę i Kane doskonale znali znajdujące się na tyłach domu jezioro i mokradła, w dodatku świetnie posługiwali się bronią.- Kochani, najpierw potrzebujemy lekarza dla Wade’a - oświadczyła ich matka.- Niech sprawdzi, czy w ranę nie wdała się infekcja.Reszta może poczekać.- Popieram - odezwała się Chloe.- Ja i moi przyjaciele staraliśmy się opatrzyć go jak najlepiej, ale naprawdę mieliśmy ograniczone możliwości.- Jestem pewna, że wszystko zrobiliście dobrze - pospieszyła z zapewnieniem matka Bene-dictów.- Wezwijmy starego Watkinsa - zaproponował Clay, za co został obrzucony pełnym politowania spojrzeniem.- Przeszedł na emeryturę dziesięć lat temu, ma wiedzę lekarską więcej niż sprzed pól wieku! W dodatku ci dwoje zaraz mi się tu przewrócą.- Obróciła się do Chloe.- Powiedz no, kiedy wyście ostatni raz porządnie się wyspali? I dobrze najedli?- Jakiś czas temu.- Tak też myślałam! W takim razie postanowione, jedziemy do Nottoway.- Wyjęła z lodówki wielką miskę z sałatką oraz brytfannę z pud-dingiem, jedno wręczyła Adamowi, drugie Cla-yowi, po czym uniosła brwi.- Co tak stoicie? Idziemy, nie ma czasu!Nottoway okazało się dawną rezydencją plantatorów trzciny cukrowej.Już z daleka dostrzegli lśniąco białe kolumny frontonu, wznoszące się na wysokość trzech kondygnacji, całe kilometry długich werand oraz co najmniej dwieście okien.Z broszury, którą Wadę przejrzał w recepcji, gdy mama poszła porozmawiać z menedżerką, wynikało, że jest to największa rezydencja zbudowana na Południu przed wojną secesyjną, licząca sobie, bagatela, sześćdziesiąt cztery pokoje, o pomieszczeniach gospodarczych nie wspominając.Rezydencja, chlubiąca się wspaniałą salą balową i, co ciekawe, kręgielnią, była codziennie otwarta dla zwiedzających, zaś pokoje gościnne wynajmowano w domu zarządcy, a także w niedużej willi, gdzie swego czasu pomieszkiwali młodsi synowie oraz cii z gości, którym chciano zapewnić więcej swo-| body.Wszystkie zabudowania znajdowały się| na ogrodzonym terenie, Uczącym sobie kilka tysięcy akrów, w dodatku zostały ogrodzone murem, a jedyna droga do nich wiodła przez budynek mieszczący sklep z pamiątkami.Trudno byłoby znaleźć w promieniu wielu kilometrów bardziej odosobnione i lepiej strzeżone miejsce.- I co? Świetnie wam doradziłam, prawda? - spytała triumfalnie mama, gdy zaprowadziła ich na piętro domu zarządcy i otworzyła drzwi.Chloe i Wadę ujrzeli miniapartament - w większym pomieszczeniu znajdował się stół, kominek, łóżko oraz biurko z lampą, w małym, urządzono oddzielną sypialnię, trzecie zajmowała łazienka.Meble w obu pokojach wyglądały na autentyczne, a nie na współczesne podróbki.Wadę, który dorastał w Uczącym sobie ponad dwieście lat Grand Point, poczuł się jak w domu.- Może być - przyznał niechętnie.- Tu jest cudownie! - stwierdziła Chloe, rozglądając się dookoła.- Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałam - stwierdziła z aprobatą mama.- A teraz zjedzmy coś, zanim przyjedzie doktor, ma się zjawić za pół godziny.Moja znajoma okazała się tak miła, że zadzwoniła po niego ze swojej komórki.Oficjalnie to ona jest pacjentką, żaden Benedict nie zostanie nigdzie zarejestrowany.Nie wytropią nas.Apartament nie został co prawda przewidziany na pięcioro gości, ale jakoś sobie poradzili, zwłaszcza Chloe i Wadę nie przejmowali się pewną ciasnotą, gdyż najbardziej interesowało ich jedzenie.W samolotach i na lotniskach nie najedli się za bardzo.Chloe nie bardzo potrafiła wyjmować krewetki ze skorupek, więc Wadę robił to za nią, za co obdarzyła go uśmiechem, który wydał mu się cenniejszy od orderu najwyższej klasy.- Co z Janną i Lara? - spytał, nakładając wszystkim pudding na jednorazowe talerze, które kupili w przydrożnym markecie razem z kilkoma zmianami ubrań i innymi niezbędnymi rzeczami.- Są w Grand Point?- Lara znalazła się w drodze pięć minut po twoim telefonie, bo praktycznie na niego czekała i była gotowa - odparł Adam.- Od trzech czy czterech dni mówiła mi, że ma złe przeczucia w związku z tobą i że powinniśmy jechać do Grand Point, bo wracasz do domu.- Janna zabrała Lainey i też tam pojechała - dodał Clay.- Co prawda w tym tygodniu zaczyna się nauka, ale na razie nie puścimy jej do szkoły, postanowiliśmy nie ryzykować.- A Tory i Regina? No i April?- Dwie pierwsze już są na miejscu, razem z Roanem i Kane’em - wyjaśnił Adam.- April ma cykl spotkań autorskich, lecz odwołała pozostałe.Lukę właśnie teraz odbierają z lotniska.To oznaczało, że najbliższa rodzina powinna być bezpieczna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL