[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jak śmiesz mnie oskarżać? Nie masz żadnego dowodu! Myślałem, że jesteś inny, ale jesteś taki jak wszyscy! Gdy tylko coś się stanie, zawsze ja jestem winien! Nie muszę tu stać i wysłuchiwać tych bredni.Zamierzam.– Daruj sobie to dramatyzowanie.– A.C.złapał chłopca za włosy, zanim ten uczynił krok.– Buchnąłeś samochód.Tak czy nie?– Nie zrobiłem tego! – zawył Jerycho – Słowo, A.C.Nie dotknąłem tego samochodu! Przysięgam!– Ale wiesz, kto to zrobił.– Jasne.Ale nie donoszę.A teraz mnie puść!A.C.uwolnił go z uścisku.– Nie każę ci donosić, dzieciaku.Ale masz powiedzieć temu, kto wziął ten wóz, że kradzież z mojej posesji jest surowo zabroniona.To kiepski interes.Naprawdę się nie opłaci.A jeśli to się stanie jeszcze raz, podejmę takie środki, że ten ktoś pożałuje, że w ogóle kiedykolwiek wyciągał rękę po cudze rzeczy.Zrozumiałeś, smarkaczu?Jerycho pokiwał głową.– Możesz też przekazać informację, że ten skradziony wóz należy do gliny, co oznacza, że komisariat policji w Everton zajmie się tą sprawą w szczególny sposób.Nie tolerują takich rzeczy w naszym spokojnym, małym miasteczku, a zwłaszcza, gdy przytrafiają się one jednemu z nich.– Ta dziura jest spokojna, zgoda – zaczął narzekać Jerycho.– Tu jest cicho jak w grobie.Nie mogę się doczekać wyjazdu do wielkiego miasta.A.C.spojrzał chłopcu głęboko w oczy.– Czy to ty i twój braciszek zdecydowaliście się zdobyć zeszłej nocy trochę gotówki, tłukąc szybę w nocnym sklepie?– No i co z tego?! Nikogo nie było, więc wrzuciłem kamień przez szybę.Została po nim dziura jak krater.Fajnie było! – oznajmił z dumą Jerycho.– Zdążyliśmy zgarnąć kupę fantów, zanim ten dupek sprzedawca w końcu wyszedł, żeby zobaczyć, co się święci.Był na zapleczu – dodał, parskając śmiechem.– Widzieliśmy go tam, jak oglądał pisma z nagimi babami na okładkach.Ciekawe, nie?– Ciekawe – mruknął A.C., chichocząc pod nosem.– Słuchaj, dzieciaku, musisz uważać.To jest naprawdę małe miasteczko i szansę na to, że zostaniecie złapani, są prawie stuprocentowe.Powiedz to swojemu koleżce – złodziejowi samochodów, jeśli jeszcze się tu gdzieś kręci.– Nie ma go.Założę się, że do tej pory, jest już w Kanadzie.– Tam się wybierał?– Tak nam powiedział.Ale możliwe, że kłamał.– Pewnie kłamał.– A.C.porozumiewawczo szturchnął chłopca w ramię.– Skoro obrabowaliście sklep w nocy, to pewnie nie szukacie dziś pracy?– Co do mnie, to owszem, szukam.Zawsze potrzebuję gotówki.Z tego sklepu zabraliśmy tylko trochę żarcia, żadnych pieniędzy.Co chcesz, żebym zrobił?– W końcu przestało padać, więc chciałbym, żeby moje psy pogimnastykowały się trochę na świeżym powietrzu.Możesz je wyprowadzić na spacer? Jeżeli potrafisz sobie poradzić z dwoma naraz, możesz je zabrać jednocześnie, a Jeśli nie, zrób dwie tury – najpierw z jednym, potem z drugim.– Mogę wziąć oba razem.Już wcześniej tak robiłem, pamiętasz?– Tak, pamiętam.– A.C.obrzucił chłopca badawczym spojrzeniem.– Twój brat niewiele robi, prawda? To ty jesteś osobą, która utrzymuje rodzinę.Jerycho wzruszył ramionami.– Mimo wszystko to on jest mózgiem.Nie uwierzyłbyś, jaki jest sprytny!– Sprytny i leniwy, to niebezpieczne zestawienie, Jerycho.Twój brat może się wpakować w kłopoty, zwłaszcza w takim mieście jak Nowy Jork.– Damy sobie radę – odparł umie.– Chcesz, żebym teraz wyprowadził psy?– Jasne.– Skierowali się w stronę baru i mieszkania A.C.– Jerycho, czy od czasu ucieczki kontaktowałeś się w jakiś sposób z rodzicami?Jerycho pokręcił głową.– Po co? Strata czasu i pieniędzy.Im nie zależy.I oszczędź mi gadki w stylu opiekuna społecznego, że w głębi duszy naprawdę nas kochają.– Oszczędzę.Nikt nie wie tego lepiej ode mnie, że są tacy rodzice, których nie obchodzą własne dzieci.Ani to, gdzie są, ani to, co robią.Nawet to, czy żyją, czy są martwe.– Chciałbym tylko wiedzieć: dlaczego tacy jak oni w ogóle mają dzieci? – spytał gorzko Jerycho.– Z tych samych powodów, dla których zbłąkane psy mają szczeniaki, a kocie włóczęgi kociaki.Zwierzęca chuć.Pamiętaj o tym, kiedy będziesz z dziewczyną i zawsze się zabezpieczaj, Jerycho – doradził A.C.Przez głowę przeniknęło mu wspomnienie gorącego zbliżenia z Vanessą.Minionej nocy nim też na pewno kierowały zwykłe, zwierzęce instynkty.Przez myśl mu nie przeszło, że przydałoby się zastosować jakieś środki ostrożności.Nawet kiedy się przekonał o dziewictwie Vanessy.A.C.był za dnia nie mniej skonfundowany tym odkryciem, jak w nocy.W jaki sposób piękna kobieta, jak Vanessa Everly, mogła zachować dziewictwo aż do dwudziestego szóstego roku życia?A przecież naprawdę była pociągająca.Jej uroda oszołomiła go już wtedy, gdy ją zobaczył pierwszy raz.Pomimo szpecącego munduru, nietwarzowej czapki i ciężkich butów.Kiedy zaczęła go gnębić, początkowa fascynacja szybko zmieniła się w ostrą niechęć.Możliwe, że w ten sam sposób oddziaływała na innych mężczyzn.To by wyjaśniało, dlaczego do tej pory z nikim się nie kochała.Jednego nie mógł pojąć: dlaczego właśnie on stał się jej pierwszym kochankiem dzisiejszej nocy.A.C.wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w chłodne, niebieskie wody jeziora Keuke.Wcześniej mógłby przysiąc, że Vanessa go nienawidzi.W ciągu półtorarocznej znajomości wskazywało na to każde jej słowo i każdy czyn.Ale tej nocy, kiedy ją całował, reagowała taką namiętnością, że podsycało to jego żądzę.I chociaż zawsze był przeczulony na punkcie stosowania środków ostrożności – nie chciał ani dziecka, ani choroby – kochali się bez żadnych zabezpieczeń.A.C.poczuł skurcz niepokoju.Był pewny, że rezultatem zbliżenia nie może być choroba, ale za wcześnie stwierdzić, czy udało im się również uniknąć ciąży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL