[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stali tam czekając, aż coś się zacznie dziać, niemalże gotowi się do tego przyczynić.Ja na wszelki wypadek stałem blisko drzwi.Nastrój był taki, że — jak to mówią — „miałem lęki”.Wtem światła gasną i robi się ciemno jak w duszy dyrektora sieci telewizyjnej.Trzymam się za portfel, bo nie do mnie ta mowa, że w takim towarzystwie nie ma doliniarzy.A tu wokół egipskie ciemności i martwa cisza, trwająca przez jakieś dziesięć uderzeń serca.Czuję, jak coś mi łazi po kościach, wiem jednak, że to efekt jakichś poddźwięków, a nie mojej wyobraźni, bo wszystkie hipy stoją nieruchomo i nie słychać dosłownie nic.I wtedy z ogromnego głośnika dobywa się odgłos bijącego serca, uderzającego tak głośno, że świdruje w zębach, lecz niespiesznie, dwakroć wolniej, może tak jak serce wieloryba.Mam wrażenie, że to, co wędruje mi po kościach, pulsuje w rytmie tego bicia, jakbym to ja sam był tym wielkim nieczułym sercem bijącym w ciemnościach.Wtem na wciągniętej do środka estradzie pojawia się plama ciemnego, krwawego światła, tak nikła, że prawie podczerwona.Stoi tam czterech zbójowatych typów w zwariowanych czarnych szatach — takich, jakie nosi Demon Śmierci, wiecie — skąpanych niby we krwi w tym wstrętnym czerwonym świetle.Przerażający widok.Bum–ba–bum! Bum–ba–bum! Serce bije dalej, poddźwiękowe ciarki wciąż łażą po kościach, a hippisi gapią się na Jeźdźców Apokalipsy niczym zahipnotyzowane kurczaki.Basista, prawdziwy afrykański małpolud z buszu, podchwytuje rytm bijącego serca.Dum–da–dum! Dum–da–dum! Perkusista zagłusza go rozsadzającą bębenki uszu kaskadą uderzeń w werbel.A wreszcie rozlegają się straszliwe, ogłuszające akordy gitary elektrycznej, nastrojonej tak, jak wrzeszczy duszony kot.Uang–ka–uang! Uang–ka—uang!Okropne — czuję to w brzuchu, czuję w kościach.Uszy zamieniają mi się w jedną wielką pulsującą żyłę.Wszyscy mu się poddają, poddaję mu się ja.Bum–ba–bum! Bum–ba–bum!Gitarzysta zaczyna śpiewać w rytm uderzeń serca ochrypłym, przeraźliwym głosem, jakby konał:— Wielki błysk… Wielki błysk…Facet przy konsolecie do efektów świetlnych grzebie przy niej i po ścianach namiotu zaczynają wpełzać pierścienie światła — niebieskie na dole, wspinając się w górę zielenieją, żółkną, pomarańczowieją, aż wreszcie, utworzywszy na suficie krąg, zmieniają się w rażącą neonową czerwień.Każde koło wspina się po ścianie dokładnie tyle, ile trwa uderzenie serca.Oj, oj, co za potworne uczucie! Jakbym był tubką pasty do zębów, wyciskaną rytmicznie, i za chwilę miał wytrysnąć z siebie przez głowę pod sufit wraz z tymi kołami światła.Jeźdźcy zaczynają stopniowo przyśpieszać granie.To samo bicie serca, ten sam grzechot perkusji, te same akordy, te same koła, ta sama basówka, to samo mrowienie w kościach, lecz nieco szybsze… Szybsze! Jeszcze szybsze!Myślałem, że umrę! Wiedziałem, że umrę! Serce waliło mi jak szalone.Perkusja grzechotała jak karabin maszynowy.Pierścienie światła wciągały mnie po ścianach w czerwoną neonową dziurę.Aj, aj, aj, coś niesamowitego! Wciąż szybciej i szybciej, aż głos wokalisty stał się krzykiem, bicie serca grzmotem, grzechot perkusji jękiem, dźwięki gitary sprzężonym wyciem, a kości zaczęły wyskakiwać z ciała…W namiocie zapłonęły wszystkie reflektory i oślepiło mnie nagłe światło…Ze wszystkich głośników dobiegł straszliwy grzmot eksplozji, tak potężny, że aż się zachwiałem.Czułem, że wytryskuję z siebie przez głowę, i było mi cudownie.A potem…Wybuch przemienił się w łoskot…Światła zbiegły się na suficie w jeden krąg, a wszystko inne utonęło w mroku.Krąg światła przemienił się w ognistą kulę.Dudnienie zaczęło cichnąć i ognistą kulę zastąpiły spowolnione zdjęcia chmury po wybuchu bomby atomowej.Obraz zniknął, na chwilę zapadły kompletne ciemności, po czym na widowni rozbłysły światła.Co za numer!Gewałt, co za zespół!Tak więc po występie, kiedy dopadłem ich samych i dowiedziałem się, że nie mają menażera ani nawet stałego kontraktu w „Mandah”, zacząłem myśleć tak szybko, jak jeszcze nigdy w życiu.Mówiąc bez ogródek i ozdobników, zrobiłem sieć telewizyjną w cztery dupy.Podpisałem z Jeźdźcami kontrakt, który zrobił mnie ich menażerem i zapewnił dwadzieścia procent dochodów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL