[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlatego właśnie cierpisz, Ivy.Ivy była zaszokowana jej głosem, niskim i kpiącym, którym wypowiedziała jej imię.- Gdybyś była wystarczająco silna, mogłabyś odnaleźć piękno w brzydocie - ciągnęła Mia.- Ale się boisz.Ivy poczuła, jak ściska się jej żołądek, a skóra lodowacieje.Za bardzo przypominało to jej własne poszukiwana, nawet jeśli nie wierzyła, że to możliwe.- Nie można odnaleźć miłości we krwi - stwierdziła, zdecydowana nie dać się wytrącić z równowagi i mimowolnie nie nakarmić tej.kobiety.- Miłość jest piękna, a krew to brutalne zaspokajanie brzydkiej żądzy.- A ty nie potrzebujesz miłości?- Nie w tym rzecz.- Ivy poczuła się dziwnie i złapała za brzeg biurka.- Za pomocą krwi nie da się pokazać, że się kogoś kocha.-Mówiła cicho, ale w środku wszystko w niej wprost krzyczało.Była tak skrzywiona psychicznie, że nie umiała pocieszyć przyjaciela, nie zanieczyszczając tego żądzą krwi.Łączenie potrzeby miłości z potrzebą krwi degenerowało miłość i brukało ją.To, że chciała oddzielić te dwie rzeczy od siebie, było dla niej strasznie ważne, a jednocześnie tak kruche, że prawie się zachłysnęła, kiedy Mia pokręciła głową.- Nie taka chcesz być - zadrwiła.- Widzę to.Wypływa to z ciebie jak łzy.Okłamujesz samą siebie, twierdząc, że krew i miłość to dwie różne sprawy.Okłamujesz samą83siebie, twierdząc, że zdrowe zmysły można zachować tylko wtedy, kiedy rozdzieli się te dwie rzeczy, zamiast uznać za jedną.Dopiero kiedy to zaakceptujesz, będziesz się mogła wznieść ponad żądania własnego ciała, będziesz mogła stać się tym, kim naprawdę chcesz być.być z tym, kogo kochasz i kto jest wystarczająco silny, żeby odwzajemnić twoją miłość.Ivy zamarła zdumiona.Ta drobna kobieta, siedząca naprzeciwko, wydobywała z niej najbardziej rozpaczliwe, najgłębiej ukryte pragnienia, obnażając je przed całym światem.Ivy chciała kontrolować swoją żądzę, ale.tak cholernie dobrze było pozwolić, żeby to ona kontrolowała ją.A jeśli nazwałaby ją miłością, oznaczałoby to, że przez pół życia się puszcza.Kiedy wpatrywała się w znaczący uśmieszek Mii, naszły ją wspomnienia: wspomnienia dotyku Piscary'ego, jego pochwał, tego, jak wszystko jej odebrał, twierdząc, że to dowód jej oddania i miłości, jej nagłej zgody, szukania sensu w byciu taką, jaką chciał, żeby była.Wszystko było tak żywe, jakby zdarzyło się wczoraj, a nie prawie dziesięć lat temu.Następne lata upłynęły pod znakiem przyjemności, a ona zorientowała się, że im bardziej jest władcza, tym większy czuje głód i tym trudniej jej go zaspokoić.Była to straszna zależność, która kazała jej szukać u Piscary'ego poczucia własnej wartości.I choć nigdy jej u niego nie znalazła, Piscary nadał jej cierpieniu pewną słodycz.A teraz ta kobieta, która wysysała z innych nieszczęście z tą samą łatwością, co oddychała, chciała, żeby Ivy przyznała, że dychotomia, która utrzymywała ją przy 84zdrowych zmysłach, była jedynie pustymi słowami? Że mogła znaleźć piękno w swoich pragnieniach, nazywając je miłością?- To nie miłość - powiedziała, czując, że ma trudności z oddychaniem.- To dlaczego opierasz się Artowi? - spytała oskarżycielsko, z cieniem uśmiechu na twarzy i jedną brwią kpiąco uniesioną.- Całe piętro się nad tym zastanawia.Wiesz, że to coś więcej niż oddanie krwi.W ten sposób okazujesz miłość, a jeśli oddasz się Artowi, będzie to oznaczać, że należysz do półświatka; albo raczej, że jesteś dziwką.Brudną, perwersyjną zdzirą, która sprzedaje się za chwilę cielesnej przyjemności i możliwość awansu.Było to tak bliskie temu, co Ivy sama myślała, że zacisnęła zęby, zadowolona, że drzwi do biura były zamknięte.Poczuła, że źrenice jej się rozszerzają, ale wspomnienie hamowanego przez Mię głodu kazało jej zostać na miejscu.Wiedziała, że Mia ją prowokuje, podsyca jej złość, żeby móc ją potem wychłeptać.Banshee tak właśnie robiły.Często wykorzystywały w tym celu prawdę, a to tylko pogarszało sytuację.- Nie można okazywać miłości poprzez wysysanie krwi -powiedziała Ivy niskim, zaciekłym głosem.- A czemu nie?Czemu nie? To brzmiało tak prosto.- Bo nie potrafię odmówić krwi - przyznała gorzko Ivy.-Potrzebuję jej.Pragnę jej.Do cholery, chcę zaspokoić swoją żądzę.Mia się roześmiała.85- Ty mała głupia marudna dziewczynko.Chcesz ją zaspokoić, bo jest związana z twoją potrzebą miłości.Dla mnie jest już za późno.Nie mogę znaleźć piękna w zaspokajaniu własnych potrzeb, bo każdy, kogo pokocha banshee, umiera.Ty możesz, więc kiedy patrzę na twój egoizm, mam ochotę ci przyłożyć.Jesteś tchórzem - rzuciła oskarżycielsko.- Zbyt przerażonym, żeby znaleźć piękno we własnych pragnieniach, bo wtedy musiałabyś przyznać, że się myliłaś.Że przez całe życie oszukiwałaś samą siebie, okłamywałaś się, że to nie ma żadnego znaczenia, więc możesz sobie pobłażać.Jesteś dziwką, Ivy.I wiesz o tym.Przestań się łudzić, że jest inaczej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL