[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nauczyciel by³ w z³ym humorze, a my, ch³opcy w klasie, siedzieliœmy niemal¿edr¿¹c ze strachu.Ju¿ zd¹¿y³ rzuciæ siê niespodziewanie na ch³opców z mojejprawej i lewej strony.Pamiêæ mi dopisywa³a.Lekcje umia³em doskonale.Mog³empowtórzyæ rozdzia³y i wersy z dowolnej czêœci stu oœmiu tomów Kan-gyur.Ciach!Ciach! Nieoczekiwanie podskoczy³em prawie stopê w powietrze, a jakichœ trzechch³opców z lewej i trzech z prawej strony równie¿ poderwa³o siê w powietrzef zdumienia.Przez moment nie wiedzieliœmy, który z nas zbiera ciêgi, alepotem, kiedy nauczyciel uderzy³ nieco mocniej, uœwiadomi³em sobie, ¿e to jajestem tym nieszczêœnikiem! Nauczyciel bi³ nadal, mrucz¹c przez ca³y czas:Ulubieniec Lamy! Rozpieszczony idiota! Nauczê ciê, jak siê masz uczyæ!Kurz z mojej szaty uniós³ siê dusz¹c¹ chmur¹ i zacz¹³em kichaæ.To jeszczebardziej rozwœcieczy³o Nauczyciela i doprawdy sporo siê musia³ nauwijaæ, ¿ebywyt³uc ze mnie wiêcej kurzu.Na szczêœcie - o czym nie wiedzia³ - przewidzia³emjego z³y humor i u³o¿y³em wiêcej ubrañ ni¿ zwykle, wiêc - choæ nie by³by z tegozadowolony - jego ciosy nie przeszkadza³y mi zbytnio.By³em zabezpieczony podka¿dym wzglêdem.Nauczyciel ten by³ tyranem.By³ perfekcjonist¹, który sam nie by³ doskona³y.Nie tylko musieliœmy byæ drobiazgowi podczas naszej pracy w klasie.Je¿eliwymowa lub modulacja g³osu nie odpowiada³y dok³adnie jego wymaganiom, wyjmowa³trzcinê, bra³ zamach i ch³osta³ nas.Teraz on jakby wykonywa³ æwiczeniefizyczne, a ja prawie dusi³em siê od kurzu.Mali ch³opcy w Tybecie, tak jakmali ch³opcy gdzie indziej, tarzaj¹ siê w kurzu, kiedy walcz¹ albo siê bawi¹,zaœ mali ch³opcy ca³kowicie odciêci od kobiecych wp³ywów nie zawsze upewniaj¹siê, czy kurz zosta³ usuniêty z ich ubrañ.W ka¿dym razie moje by³o pe³ne kurzui przetrzepanie go by³o tak niezbêdne jak wiosenne porz¹dki.Nauczyciel ci¹glewymierza³ mi razy:Nauczê ciê z³ej wymowy s³owa! Okazywania braku szacunku do Œwiêtej Wiedzy!Rozpieszczony idiota, ci¹gle opuszczaj¹cy lekcje, a potem wracaj¹cy i wiedz¹cywiêcej ni¿ ci, których uczy³em! Nieu¿yteczny bachor! Ja ciê nauczê! Bêdzieszsiê uczy³ ode mnie tak czy inaczej!W Tybecie siedzimy na pod³odze ze skrzy¿owanymi nogami, najczêœciej siedzimy napoduszkach o gruboœci oko³o czterech cali.Przed nami stoj¹ sto³y o wysokoœciod dwunastu do osiemnastu cali, w zale¿noœci od wzrostu ucznia.Nauczycielnagle po³o¿y³ mocno rêkê na moim karku i pchn¹³ mnie na stó³, na którym le¿a³a³upkowa tabliczka i kilka ksi¹¿ek.Zajmuj¹c tak dogodn¹ pozycjê, wzi¹³ g³êbokioddech i naprawdê zabra³ siê do dzie³a.Wyrywa³em mu siê bardziej zprzyzwyczajenia, ni¿ z bólu.Na przekór jego najgorliwszym staraniom, nam,zahartowanym ch³opcom, którym prawie dos³ownie "garbowano skórê", wypadki takiejakten przytrafia³y siê codziennie.Ktoœ, szósty lub siódmy ch³opiec na prawo odemnie, cicho zachichota³.Nauczyciel puœci³ mnie, jakbym nagle go oparzy³ i jaktygrys doskoczy³ do innego ch³opca.Stara³em siê nie zdradziæ swojegorozbawienia, kiedy zobaczy³em tuman kurzu unosz¹cy siê nad kilkoma ch³opcami wmoim rzêdzie! Po prawej stronie rozlega³y siê ró¿ne okrzyki wyra¿aj¹ce ból,strach i przera¿enie, bowiem Nauczyciel bi³ na oœlep, niemaj¹c pewnoœci, który to ch³opiec.W koñcu bez tchu, i bez w¹tpienia czuj¹c siêdu¿o lepiej, poniecha³ dalszych wysi³ków.Ach! - dysza³.- To was nauczy, ma³e bestie, zwracaæ uwagê na to, co mówiê.Teraz, Lobsang Rampa, zacznij od nowa i uwa¿aj, ¿eby twoja wymowa by³abezb³êdna.Zacz¹³em wszystko od nowa, a kiedy skupi³em siê, naprawdê mog³em poradziæ sobiewystarczaj¹co dobrze.Tym razem skupi³em siê - mocno skupi³em siê - iNauczyciel nie przejawia³ ju¿ wobec mnie ani srogich odczuæ, ani chêcizadawania sro¿szych razów.Przez ca³e zajêcia, jakieœ piêæ godzin.Nauczyciel przechadza³ siê do ty³u i doprzodu uwa¿nie nas pilnuj¹c.Nie potrzebowa³ ¿adnego pretekstu, ¿eby z³apaæ iwysmagaæ jakiegoœ nieszczêœliwego ch³opca, jeœli ten myœla³by, ¿e nie jestobserwowany.W Tybecie nasz dzieñ zaczyna siê o pó³nocy razem z mod³ami, aregularne mod³y powtarzaj¹ siê w tych samych odstêpach czasu.Potem musimywykonywaæ prace s³u¿ebne, aby zachowaæ skromnoœæ i niepatrzeæ z góry" na s³u¿¹cy personel.Przys³uguje nam te¿ czas wypoczynku, apóŸniej udajemy siê do naszych klas.Lekcje takie trwa³y nieprzerwanie piêægodzin i przez ten ca³y czas nauczyciele rzeczywiœcie zmuszali nas dogruntownej nauki.Nasze lekcje oczywiœcie zajmowa³y wiêcej ni¿ piêæ godzindziennie, lecz te szczególne zajêcia, popo³udniowe zajêcia, trwa³y piêægodzin.Godziny wlok³y siê.Zdawa³o siê, ¿e przebywaliœmy w tej klasie przez ca³e dni.Cienie zdawa³y siê ledwie poruszaæ, a s³oñce nad nami i chyba zapuœci³okorzenie w jednym miejscu.Wzdychaliœmy rozdra¿nieni i znudzeni.Czuliœmy, ¿ejeden z Bogów powinien zst¹piæ na ziemiê i usun¹æ spoœród nas tego osobliwegoNauczyciela, poniewa¿ by³ najgorszy z nich wszystkich.Widocznie zapomnia³, ¿ekiedyœ - o jak¿e dawno temu! - sam równie¿ by³ m³ody.Lecz w koñcu zabrzmia³ykonchy, a wysoko nad nami zadê³a dachu tr¹ba, rozbrzmiewaj¹c w Dolinie iodbijaj¹c siê echem od Potali.Nauczyciel westchn¹³.No, obawiam siê, ¿e muszê pozwoliæ wam pójœæ, ch³opcy - powiedzia³.- Leczwierzcie mi, kiedy zobaczê was znowu, dopilnujê, ¿ebyœcie siê czegoœ nauczyli!Da³ znak i powoli podszed³ do drzwi.Ch³opcy w najbli¿szych rzêdach zerwali siêna nogi i rzucili do drzwi.Zamierza³em te¿ tak zrobiæ, ale Nauczyciel zawo³a³mnie.Ty, Wtorek Lobsang Rampa - powiedzia³ - idŸ do swojego Przewodnika i ucz siê,ale nie wracaj tutaj pokazywaæ ch³opcom, których uczê, ¿e uczono ciê hipnoz¹ iinnymi metodami.Zamierzam zobaczyæ, jak móg³bym ciê st¹d wykopaæ.Uderzy³ mniew g³owê i doda³:Teraz zejdŸ mi z oczu.Nienawidzê twojego widoku tutaj.Inni skar¿¹ siê, ¿eumiesz wiêcej, ni¿ ch³opcy, których ja uczê.Gdy tylko puœci³ mój ko³nierz, rzuci³em siê do drzwi i nawet nie zawraca³emsobie g³owy, ¿eby zamkn¹æ je za sob¹.Nauczyciel wrzasn¹³ coœ, ale pêdzi³em zaszybko, ¿eby zawracaæ.Na zewn¹trz czeka³o kilku innych ch³opców, oczywiœcie poza zasiêgiem s³uchuNauczyciela.Powinniœmy coœ z nim zrobiæ - powiedzia³ jeden z ch³opców.Tak! - powiedzia³ drugi.- Ktoœ zostanie naprawdê zraniony, je¿eli nikt go niepowstrzyma.Ty, Lobsang - powiedzia³ trzeci ch³opiec - zawsze chwalisz siê swoimNauczycielem i Przewodnikiem.Dlaczego nie powiesz mu o tym, jak jesteœmymaltretowani?Przemyœla³em to i wyda³o mi siê to dobrym pomys³em.Musieliœmy siê uczyæ, lecznie by³o powodu, dla którego mielibyœmy byæ nauczani z tak¹ brutalnoœci¹.Imwiêcej o tym myœla³em, tym przyjemniejsze siê to wydawa³o.Poszed³bym doswojego Przewodnika i opowiedzia³bym mu, jak jesteœmy traktowani, a onprzyszed³by i rzuci³by czar na tego Nauczyciela zamieniaj¹c go w ropuchê lubcoœ podobnego.Tak! - zawo³a³em.- Pójdê teraz.Po czym odwróci³em siê i wybieg³em.Pêdzi³em wzd³u¿ znanych korytarzy, wspinaj¹c siê coraz wy¿ej, coraz bli¿ejdachu.W koñcu skrêci³em w Korytarz Lamów i zasta³em mojego Przewodnika w jegopokoju.Drzwi by³y otwarte.Kaza³ mi wejœæ.Lobsang! Jesteœ zdenerwowany - powiedzia³.- Czy zrobiono ciê opatem lub kimœtakim?Spojrza³em na niego smutno.Dostojny Lamo, dlaczego my, ch³opcy, jesteœmy tak maltretowani w klasie? -zapyta³em.Mój Przewodnik popatrzy³ na mnie bardzo powa¿nie i odpowiedzia³:Ale jak zostaliœcie Ÿle potraktowani, Lobsang? Usi¹dŸ i opowiedz mi, co takbardzo ciê martwi.Usiad³em i rozpocz¹³em mój smutny wystêp.Kiedy mówi³em, mój Przewodnik niczegonie komentowa³, ani mi nie przerywa³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL