[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na co je, kurczę, wydawał?! Może znajdzie schowaną książeczkę oszczędnościową lub kopertę z banknotami.Przydałyby się.Mianowicie – kiedy na jego dość śmiałe życzenie odpowiedziała, że na pewno nie przepisze na niego części domu, to zaczął ją wówczas traktować jak gospodynię.Dawał jej połowę opłat za rachunki i jakieś pieniądze na wyżywienie, ale nie chciał dokładać się do remontów, nie kupił do gospodarstwa domowego nic, czego nie musiał.Czy to jest normalne, by mąż nawet nie raczył powiedzieć żonie, ile zarabia?Czemu jednak nie miałaby sama przed sobą przyznać, że czasem bywało jej z nim dobrze? Wieczorami oglądali telewizję, głównie filmy podróżnicze.Miał manię na ich punkcie.Czasami klepnął ją łobuzersko po pupie, na pozór się złościła, ale był to przynajmniej jakiś dotyk, świadczył o tym, że właściwie są sobie bliscy.Chętnie pomagał w gotowaniu.Obwąchiwał zawartość pojemników na przyprawy, mieszał sosy, pilnował piekarnika, był uroczym łakomczuchem.No tak.Nie był taki zły.Inni piją, palą jednego za drugim, tracą pieniądze, grając na automatach, on tylko czasami wyjeżdżał gdzieś w góry na zjazd miłośników kaktusów lub ogródków skalnych.Jeśli chodzi o dom… pewnie bał się, że również to małżeństwo mu się nie uda i znów straci dach nad głową.Dlatego wówczas tak skamlał, by potwierdziła mu w obecności notariusza, że aż do śmierci może mieszkać przynajmniej w tym swoim zagraconym pokoju.Ale my to znamy.Dać komuś palec, to chce całą rękę.A tak w ogóle, dopóki mężczyzna nie czuje się za pewnie, to tryska dobrocią.Dzięki takiej umowie stałby się zbyt śmiały i z czasem w jej domu mogłaby go zacząć odwiedzać jakaś lafirynda.to był spokojny wariat – podsumowała ostro, ale niemal z miłością, Iwana.Ocknęła się przestraszona, że coś zaniedbała, czegoś nie zrobiła… Spała? Czy też tylko zabłądziła w zakamarkach myśli? Miał na sobie ten piękny, niebieski podkoszulek z kołnierzykiem, który kupiła mu w zeszłym roku na imieniny, a on go nigdy nie ubrał… Przede wszystkim jednak ją kochał, z tej miłości oczy świeciły mu jak latarki, dbał o nią, rozmawiał, nie odstępował jej na krok.Także w łóżku.Tańczyli na jakimś znajomym parkiecie, spacerowali po rynku, śmiali się z czegoś, po czym poszli do kina… A ją rozpierało rozgrzewające, wspaniałe szczęście.Powróciła do rzeczywistości.Spojrzała na zegarek, minęło czterdzieści minut! Te niedobrowolne marzenia ją przeraziły.Sugestywnie pokazały, że mogło też być inaczej.Mogła mieć więcej.Że gdzieś w głębi tak to sobie wyobrażała, dokładnie tego pragnęła, choć przecież wiedziała, że rzeczywistość prawie zawsze jest brutalna, zniechęcająca i nasze życzenia ma zasadniczo w nosie.Wypróbowane, rzeczowe podejście nie przynosiło jednak pożądanego skutku, przez kilka minut czuła się bezpowrotnie okradziona, wzbierała w niej fala poprzedzająca płacz.Ale udało jej się ją opanować.Zaczęła znów przeglądać rzeczy, otworzyła jedną teczkę.To będzie jakieś głupstwo – jassy muriel z jarziny – parson russell terrier.Rodzice, dziadkowie, Holandia, cena piętnaście tysięcy, zapłacono gotówką, podpis hodowcy – Karla! Data.Tak, tego dnia przed siedmioma laty przyniósł do domu białego szczeniaka.To będzie chyba rodowód Rity.Czyli to była arystokratyczna rasa.Psia szlachcianka.Dlatego co roku musiała mieć z innym szlachcicem szczeniaki, które co do jednego zawsze sprzedał! Ta kupka papierów była z dolnej, zamkniętej szuflady, którą musiała podważyć.Ogarnęło ją zdenerwowanie połączone z obawami i niesmakiem.Jakby była na polowaniu na jakieś wstrętne, niebezpieczne zwierzę i teraz już czuła, że ma je w garści, słyszała jego oddech…Między listami od hodowców i firm, pełnymi łacińskich nazw roślin oraz dołączonych ulotek reklamowych, znalazła zeszyt z datami i długimi kolumnami cyfr.Przy liczbach w nawiasach słowa lub całkiem jasne skróty.To będzie to! Lista dochodów ze sprzedaży kwiatów, kaktusów, bromelii, warzyw i owoców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL