[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Biedny Steve! - Michelle pomogła mu pozbyć się ubrania.Jej ręce drżały, gdy dotykała jego ciepłej skóry, twardych mięśni.- Musimy nadrobić stracony czas, nieprawdaż?Wymruczał jakąś niezrozumiałą odpowiedź i porwał Michelle w ramiona, całując gwałtownie i zachłannie.Nie przerywając pocałunku, delikatnie popchnął ją na łóżko, wsuwając udo pomiędzy nogi dziewczyny.Posłuszna i spragniona Michelle lgnęła do twardego, mocnego ciała Steve'a.- Steve, kochaj mnie teraz! - krzyknęła.Pożądała go głęboko, silnie, prymitywnie, niemal do bólu.- Tak, kochanie.- Wypełnił ją i ich ciała, złączone w jedno, poruszały się w tym samym rytmie.Namiętność i pożądanie pchnęły ich w dziki, zmysłowy wir, który wybuchł wreszcie eksplozją wrażeń i rozkoszy.Dopiero znacznie później, nad ranem, Steve zdał sobie sprawę, że po raz pierwszy w życiu zapomniał o czymś niezwykle istotnym.Jechał w takim pośpiechu, by zobaczyć Michelle, że nie pomyślał nawet o środkach ostrożności.Zapomniał całkiem o tym ważnym szczególe, który tyle lat gwarantował mu wolność i spokój ducha.Ku własnemu zdumieniu, bynajmniej nie zamarł teraz z przerażenia.Czuł się zbyt pewny siebie, by martwić się na zapas.Wszystko układało się po jego myśli.Odnosił sukcesy na polu zawodowym, a jego życie osobiste było bogatsze, ciekawsze i bardziej satysfakcjonujące niż kiedykolwiek przedtem.Spojrzał na Michelle.Spała na plecach.Miała lekko rozchylone usta, jej śliczna twarz wydawała się zupełnie odprężona we śnie.Nie potrafiłby opuścić jej teraz i wrócić do siebie, jak to robił zazwyczaj.Uśmiechnął się na wspomnienie radości dziewczyny, gdy oznajmił jej, że zostanie na noc.Rzeczywiście powinien robić to częściej, zdecydował.Lubił z nią spać.Dosłownie spać.Nie tak bardzo jednak, jak lubił kochać się z nią.Pragnął jej znowu, i to bardzo mocno.Wahał się tylko przez moment.W tej chwili czuł, że szczęście mu sprzyja.Pragnąc Michelle tak silnie, z pewnością mógł zaryzykować jeszcze jeden raz.Poza tym, nie potrafiłby teraz nie kochać się z nią! Miał wrażenie, że siły przeznaczenia chcą, by on i Michelle kochali się właśnie w tym momencie.Chwilę później znów doświadczali miłosnych rozkoszy.ROZDZIAŁ DZIEWIĄTYCzwarty lipcaTeraz lub nigdy! Steve spoglądał na zgromadzonych licznie członków klanu Saracenich, a także wielu sąsiadów i przyjaciół rodziny, którzy zebrali się w ogrodzie jego rodziców w Merlton, w stanie New Jersey.Jako rzadko widywany gość, a do tego najstarszy i jedyny syn, Steve zawsze miał zapewnione miejsce przy masywnym, ogrodowym stoliku zrobionym wiele lat temu przez jego ojca.Steve bawił się w zamyśleniu widelcem.Podano ravioli, przygotowane ręcznie przez jego babkę, ponieważ świąteczny obiad nie mógł obejść się bez tego dania babuni.Wreszcie Steve odłożył widelec i wstał ze stanowczym wyrazem twarzy.Odchrząknął.- Mam wam coś do zakomunikowania.- Gwar ucichł.Kiedy mówił Steve Saraceni, zapatrzona w niego rodzina i przyjaciele zawsze słuchali go z uwagą.- Żenię się.Przez chwilę trwała pełna zdumienia cisza, po czym zaczął się dla Steve'a istny sądny dzień.Jego matka i ciotki płakały ze szczęścia, ojciec i wujowie śpieszyli, by uścisnąć jego prawicę i poklepać po plecach.Po serdecznym uścisku babci, z wyglądu dość niepozornej staruszki, Steve długo nie mógł dojść do siebie.Dziękował wszystkim uprzejmie za życzenia, a na pytania odpowiadał jak zawsze wymijająco, z czarującym uśmiechem.Najwyraźniej bycie w centrum tak radosnego zainteresowania sprawiało mu dużą przyjemność.Po chwili napotkał wzrok swojej siostry, Jamie.Jamie nie wierzyła w to, co mówił, i jej pełne wyrzutu spojrzenie dość brutalnie ściągnęło go z powrotem na ziemię.Żeni się?Michelle nienawidziła go! Uważała, że wykorzystał ją, by uzyskać poufne informacje.Była z nim w ciąży i wyjechała z miasta, mówiąc, że nie chce go więcej widzieć.Godzinę później, chcąc odetchnąć trochę po lawinie życzeń, Steve wymknął się na górę, by znaleźć schronienie w swojej dawnej sypialni.I tam właśnie spotkał ostatnią osobę, z którą chciał teraz rozmawiać.- Co teraz knujesz, braciszku? - Głos Jamie, ostry i karcący, dobiegł go, kiedy było już za późno na ucieczkę.Uśmiechnął się słabo.- Zapewne tak jak wszystkich, zaskoczyła cię moja, hm.hm.nieoczekiwana decyzja, prawda, Jamie?- Nie wierzę w ani jedno słowo - odparła cierpko Jamie.- Czy nie pomyślałeś, jak bardzo zranieni i rozczarowani będą rodzice, gdy.- Czy nie przyszło ci do głowy, że mogę mówić prawdę? - odciął się Steve.- Nie.Zdaje się, że tylko ja zauważyłam dość rzucającą się w oczy nieobecność przyszłej panny młodej.- Jamie spoglądała na niego chmurnie.- O, tak, wyjaśniłeś, oczywiście, że twoja wybranka spędza święto z rodziną.Ale to nie brzmi wiarygodnie, Steve.Cokolwiek więc ma na celu twój nędzny podstęp.- Dobrze, dobrze.Może, mm.pośpieszyłem się trochę z tym obwieszczeniem.- Brawura Steve'a nagle zniknęła.Usiadł na łóżku i patrzył na swego małego siostrzeńca z zapamiętaniem ssącego smoczek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL