[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie muszę cię zabijać.Są łatwiejsze sposoby, kiedy można się posłużyć magią.I gorszy od śmierci może cię spotkać los, jeśli mi się przeciwstawisz.– Król przyjdzie po ciebie, jeśli ukradniesz mu jego dziecko! – warknęła Willow.– Będzie cię ścigał aż na kraniec ziemi!– Niemądra sylfidka – mruknęła miękko wiedźma.– Król nigdy się nawet nie dowie, że tutaj byłaś.Willow zamarła.Nocny Cień miała rację.Nie było nikogo, kto by wiedział, że się znajduje w Wielkiej Czeluści, nikt nie wiedział, że wróciła z czarodziejskich mgieł.Gdyby miała zniknąć, kto by odszukał jej ślady? Gdyby dziecko miało przepaść, kto mógłby powiedzieć, że w ogóle istniało? Może czarodziejskie istoty, ale czy zrobiłyby to? Co miała robić?– Ktoś odkryje i ujawni prawdę, Nocny Cieniu – obstawała z rozpaczą Willow.– Nie możesz utrzymać takiej rzeczy na zawsze w tajemnicy! Nawet ty tego nie potrafisz!Wiedźma wzruszyła lekceważąco ramionami.– Może i nie.Ale mogę utrzymać to w tajemnicy wystarczająco długo.Życie Holidaya nie jest nieskończone.W końcu ja tutaj będę, kiedy on już odejdzie.Willow skinęła wolno głową, pojmując, o co jej chodzi.– I dlatego chcesz jego dziecka, czyż nie tak? Zęby nie zostawił po sobie niczego, kiedy już nie będzie żył.Przygarnęłabyś dziecko, aby w ten sposób wymazać po nim wszelki ślad.Tak bardzo go nienawidzisz, prawda?Wąskie usta Nocnego Cienia ściągnęły się.– Bardziej.O wiele, wiele bardziej.– Ale dziecko jest niewinne! – zawołała Willow.– Dlaczego ma być ofiarą tej walki? Dlaczego ma cierpieć z powodu twojej wściekłości?– Dziecku będzie się dobrze wiodło.Dopilnuję tego.– Ono nie jest twoje!– Męczy mnie już spór z tobą, sylfido.Daj mi dziecko, a może pozwolę ci odejść.Urodź jeszcze jedno dziecko, jeśli sobie życzysz.Masz wszystko, co jest do tego potrzebne.Willow potrząsnęła wolno głową.– Nigdy nie oddam mego maleństwa.Ani tobie, ani nikomu innemu.Odsuń się ode mnie.Pozwól mi przejść.Nocny Cień uśmiechnęła się posępnie.– To niemożliwe – powiedziała.Już ruszała do przodu, podnosząc pod czarną szatą ręce z zamiarem wzięcia dziecka siłą, kiedy rozległ się znajomy głos:– Rób to, o co cię prosi, Nocny Cieniu.Przepuść ją.Wiedźma zatrzymała się, nieruchoma jak śmierć.Willow rozejrzała się szybko dokoła, nie widząc niczego oprócz drzew i mglistego mroku.Wtem z boku wynurzył się Dirk ze Skraju Lasu, przesuwając się krętym ruchem przez gęste zarośla, w srebrnym, nieskazitelnym futrze, i wijąc nerwowo czarnym ogonem.Wskoczył na resztki powalonego drzewa i mrugnął sennie oczami.– Pozwól jej przejść – powtórzył miękko.Nocny Cień zesztywniała.– Dirk ze Skraju Lasu.Kto ci pozwolił wejść do Wielkiej Czeluści? Kto ci dał prawo?– Koty nie potrzebują pozwolenia czy prawa – odpowiedział Dirk.– Wybacz, ale powinnaś o tym wiedzieć.Koty chodzą tam, gdzie chcą, zawsze tak było.Wiedźma posiniała z wściekłości.– Wynoś się stąd!Dirk ziewnął i przeciągnął się.– Już niedługo to zrobię.Lecz najpierw musisz przepuścić królową.– Nie mam zamiaru zrezygnować.!– Daruj sobie, wiedźmo z Wielkiej Czeluści.– Ślad znużonego lekceważenia wdarł się do głosu kota.– Królowa i jej dziecko wyjdą stąd.Czarodziejskie istoty tak zdecydowały i nie mamy o czym więcej rozmawiać.Jeśli nie zadowala cię ich decyzja, to dlaczego nie powiesz im tego osobiście?Nocny Cień obdarzyła Willow miażdżącym spojrzeniem, po czym odwróciła się do kota.– Czarodziejskie istoty nie mogą mi mówić, co mam robić!– Oczywiście, że mogą – powiedział rozsądnie Dirk.– Właśnie to zrobiłem w ich imieniu.Przestań się awanturować o to.To jest już ustalone.A teraz usuń się z drogi.– Dziecko jest moje!Dirk oblizał szybko łapę i wyprostował się.– Nocny Cieniu – zwrócił się do niej łagodnie.– Chcesz się ze mną zmierzyć?Zapanowała długa pauza, podczas której wiedźma i pryzmatyczny kot patrzyli sobie w oczy w półmroku Wielkiej Czeluści.– Ponieważ gdybyś chciała – ciągnął Dirk – musisz wiedzieć, że nawet jeśli ci ulegnę, ktoś inny zostanie wysłany na moje miejsce, potem następny i tak dalej.Czarodziejskie istoty to uparte stworzenia.Ty, lepiej niż inni, powinnaś o tym wiedzieć.Nocny Cień nie poruszyła się.Kiedy przemówiła, w jej głosie brzmiało zdziwienie.– Dlaczego one to robią? Dlaczego tak bardzo troszczą się o jego dziecko?Dirk ze Skraju Lasu zamrugał oczami.– To bardzo dobre pytanie – zamruczał miękko.Podniósł się, przeciągnął i z powrotem usiadł.– Coraz bardziej niepokoję się o moją poranną drzemkę.Poświęciłem tej sprawie już zbyt wiele czasu.Pozwól królowej i jej dziecku przejść.Natychmiast.Nocny Cień pokręciła powoli głową, odmawiając czegoś, czego nie potrafiła wyartykułować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL