[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Luiza wziê³a od Hassana paczuszkê i przygl¹da³a jej siê przez chwilê.– To bardzo stare – powiedzia³ Hassan.– Ma trzy tysi¹ce lat.Pochodzi z czasóww³adcy, który jest prawie nieznany; z czasów Tutenchamona.Statek przechyli³ siê na chwilê i pad³ na nich cieñ ¿agla.Luiza zadr¿a³a mimowoli.– Proszê otworzyæ – rzek³ Hassan bardzo cicho.Powoli rozwi¹za³a pleciony sznurek, którym owiniêto paczuszkê.Papierzaszeleœci³ lekko, gdy go rozwija³a.W œrodku znajdowa³a siê ma³a ampu³kaz niebieskiego szk³a i pomarszczony ze staroœci skrawek papieru pokrytyarabskim pismem.– To jest szk³o.Z czasów XVIII dynastii.We wnêtrzu istnieje sekretne miejsce,gdzie zapieczêtowano kroplê eliksiru ¿ycia – mówi³ dalej Hassan, wskazuj¹cskrawek papieru.– To wszystko jest tutaj opisane.Niektórych wersów niepotrafiê odczytaæ, ale wydaje mi siê, ¿e tekst opowiada o faraonie, którypragn¹³ ¿yæ wiecznie, i o kap³anach Amona, którzy sporz¹dzili specjalny eliksirmaj¹cy przywróciæ go do ¿ycia.By³a to czêœæ jakiejœ szczególnej ceremonii.Opisana tutaj historia mówi, ¿e aby uchroniæ sekretny przepis przed z³ymduchem, kap³an ukry³ eliksir w tej ampu³ce.Kiedy zmar³, flakonik zagin¹³ natysi¹ce lat.– I to jest w³aœnie ów flakonik? – Luiza rozeœmia³a siê z zachwytem.– Tak – oczy Hassana rozb³ys³y na widok jej radoœci.– A zatem to prawdziwy skarb, wiêc zatrzymam j¹ na zawsze.Dziêkujê –powiedzia³a, podnosz¹c ku niemu wzrok i wtedy ich oczy siê spotka³y.Rozci¹gnê³y siê miêdzy nimi sekundy ciszy, a potem Hassan gwa³townie zrobi³krok w ty³, sk³oni³ siê i odwróci³.– Hassanie – powiedzia³a Luiza ochryple, ale jej g³os zabrzmia³ jak szepti Hassan go nie us³ysza³.D³ugo siedzia³a nieruchomo z ma³ym flakonikiem na kolanach, a¿ wreszcie zaczê³ago ogl¹daæ.Flakonik, niewiele wiêkszy od jej palca wskazuj¹cego, zrobiony by³z grubego, nieprzezroczystego, niebieskiego szk³a, ozdobionego bia³ym, wij¹cymsiê wzorem, a jego zatyczkê zapieczêtowano jakimœ rodzajem ¿ywicznego wosku.Luiza unios³a ampu³kê pod œwiat³o, ale szk³o okaza³o siê zbyt grube, by mo¿naby³o przez nie cokolwiek zobaczyæ.W³o¿y³a podarunek do pude³ka z przyboramimalarskimi, umieszczaj¹c go bezpiecznie w przegródce na pêdzle.PóŸniej,w kabinie, schowa go na dnie sekretnej szufladki swego toaletowego neseserka.Wziê³a pêdzel i odwróci³a siê w stronê sztalug, ale trudno jej siê by³oskoncentrowaæ.Myœlami nieustannie wraca³a do Hassana.* * *Anna od³o¿y³a pamiêtnik Luizy i spojrza³a na ko³ysz¹ce siê ¿aluzje.Statekdrgn¹³ lekko.Po chwili us³ysza³a miarowe dudnienie silników.Wsta³a, podesz³ado okna i podnios³a ¿aluzje.Odbijali od brzegu.Obserwowa³a, jak pas mrocznejwody miêdzy statkiem a brzegiem poszerza siê powoli, a potem, gdy melodiasilników siê zmieni³a, poczu³a rytmiczne uderzenia ³opatkowych kó³.Byli wiêcw drodze.Sta³a kilka minut, obserwuj¹c migotliw¹ ciemnoœæ, a póŸniej,pozostawiaj¹c otwarte okno, wróci³a do ³Ã³¿ka i wœlizgn¹wszy siê pod bawe³nian¹ko³drê, znów siêgnê³a po pamiêtnik.A zatem flakonik, spoczywaj¹cy teraz w jejtorbie, by³ podarunkiem od Hassana.I to jakim podarunkiem! Wszak to wcalenie by³ flakonik wonnoœci, lecz jakiœ rodzaj staro¿ytnej ampu³ki, œwiêty obiektz epoki Tutenchamona, którego grobowiec w czasach Luizy nie by³ jeszczeodnaleziony, i ów œwiêty przedmiot zawiera³ ni mniej, ni wiêcej, tylko eliksir¿ycia!Zadr¿a³a.Na chwilê znalaz³a siê z powrotem w ciemnym wnêtrzu komory grobowej,spogl¹daj¹c na mumiê m³odego króla, przypomnia³a sobie sw¹ pewnoœæ, ¿e tow³aœnie jego cia³o tam spoczywa.Upuœci³a wtedy torebkê.i tê ampu³kê.rzeczywiœcie u jego stóp.Naci¹gn¹wszy ko³drê jeszcze bardziej pod brodê, ponownie siêgnê³a po pamiêtnikLuizy i ko³ysana ³agodnym dudnieniem silnika g³êboko w sercu statku, zaczê³aczytaæ dalej.* * *Tej nocy Luiza odziana w n¹jprzewiewniejszy muœlin zasiedzia³a siê w salonieprzy stole po odejœciu Augusty do jej kabiny.Sir John uniós³ brwi.– Pop³yniemy, gdy tylko wiatr wzmo¿e siê nieco.Za³oga mówi, ¿e powinno to byæo zmierzchu.W³aœnie wtedy nadci¹ga wiatr z pustyni.Sir John siêgn¹³ po srebrne pude³ko z cygarami i podsun¹³ je Luizie.Wziê³ajedno cygaro.Nigdy nie pali³a przed wyjazdem do Egiptu.Myœl o tym, jakwstrz¹œniêta by³aby tym widokiem jej teœciowa, by³o jednym wystarczaj¹cympowodem, ¿eby to zrobiæ, a zgorszone uniesienie brwi lady Forrester – drugim.Z bezg³oœnym chichotem pochyli³a siê, pozwalaj¹c sir Johnowi, by poda³ jejogieñ.– Czy mogê prosiæ, by zechcia³ wuj coœ dla mnie przet³umaczyæ? – zapyta³a,siêgaj¹c do kieszeni po papier, w który by³ owiniêty ma³y flakonik.Sir John wzi¹³ tekst i oparty wygodnie, g³êboko zaci¹gn¹³ siê dymem, a potemod³o¿y³ cygaro do ma³ej, miedzianej popielniczki.– Niech zobaczê.To tekst arabski, ale s¹dz¹c po papierze, zapisany dawnotemu – rzek³, przygl¹daj¹c siê uwa¿nie Luizie.– Mówisz, moja droga, ¿e gdziego znalaz³aœ?Uœmiechnê³a siê.– Nie znalaz³am.Jeden ze s³u¿¹cych znalaz³ to na bazarze wraz z upominkiem,który dla mnie kupi³.– Rozumiem.– Forrester zmarszczy³ brwi.Po³o¿y³ papier na stole, wyg³adzi³zagiêcia i przygl¹da³ mu siê bacznie przez kilka chwil.Obserwuj¹c go, Luizaczu³a, ¿e jej pocz¹tkowa zwyk³a ciekawoœæ przeradza siê w nerwowy lêk.Sir Johnw napiêciu przesuwa³ palcem po krêtych literach.W koñcu podniós³ wzrok.– S¹dzê, ¿e to jakiœ ¿art.Niedorzecznoœæ, maj¹ca przeraziæ i rozbawiænaiwnych.– Przeraziæ? – Luiza utkwi³a oczy w starym papierze.– Proszê, zechce mi wuj toprzeczytaæ?Sir John oddycha³ ciê¿ko przez nos.– Nie czyta³em tego dok³adnie.Doœæ trudno to odcyfrowaæ.W ka¿dym raziewygl¹da to na jakieœ ostrze¿enie.Przedmiot, który temu towarzyszy.–Spojrza³ na ni¹ zwê¿onymi niebieskim oczami.– Masz ten przedmiot, moja droga?– Tak, to niewielki flakonik na pachnid³a.– Có¿, ów przedmiot jest w pewnym sensie przeklêty.Nale¿a³ kiedyœ do wysokiegokap³ana, który s³u¿y³ faraonowi.Jakiœ z³y duch próbowa³ go ukraœæ.NajwyraŸniej obaj wci¹¿ o to walcz¹.– Twarz sir Johna rozjaœni³a siêw uœmiechu.Cudowna opowieœæ dla ³atwowiernych turystów z zagranicy.Popowrocie do Londynu bêdziesz mog³a pokazywaæ to przyjacio³om przy obiedziei obserwowaæ, jak bledn¹, s³uchaj¹c twej relacji z podró¿y.– Nie s¹dzi wuj zatem, by mog³o to byæ prawdziwe? – zapyta³a, strz¹saj¹c popió³ze swego cygara do ma³ej miedzianej popielniczki.– Prawdziwe? – rykn¹³ œmiechem.– Moja droga Luizo, w rzeczy samej nie s¹dzê!Jeœli ujrzysz na tym statku jakiegoœ wysokiego kap³ana ³ub innego z³ego ducha,proszê mi o tym powiedzieæ.Bardzo chcia³bym ich poznaæ – powiedzia³i odk³adaj¹c papier na stó³, przysun¹³ krzes³o bli¿ej Luizy.– Jeœli ma siêkontakty, mo¿na tu kupiæ prawdziwe staro¿ytnoœci.Móg³bym poleciæ, byprzyniesiono ich kilka na statek, gdy wrócimy do Luksoru.Nie ma potrzeby, abyœposy³a³a s³u¿¹cych na bazar.– Ale¿ ja nie.– zagryz³a wargi i umilk³a nagle, uœwiadamiaj¹c sobie, ¿e nieby³oby m¹drze mówiæ sir Johnowi, i¿ flakonik jest prezentem od jej dragomana.Pochyli³ siê nad ni¹ jeszcze bardziej.– Obejrza³em kilka twoich akwarel – rzek³, spogl¹daj¹c w k¹t kabiny, gdziezostawi³a tekê ze szkicami.– S¹ bardzo dobre.W kabinie by³o bardzo gor¹co.Czu³a ¿ar bij¹cy od jego cia³a, które znalaz³osiê tak blisko, i zapach jego potu.– To bardzo uprzejme, ¿e wuj tak mówi – powiedzia³a, odsuwaj¹c siê od niego.–By³abym niezmiernie rada, gdyby sprowadzenie na statek jakichœ staro¿ytnoœciokaza³o siê mo¿liwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL