[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie obj¹³em okiem ca³ych schodów, tylko kilka stopni, które ówcz³owiek pokona³ czy te¿ pokonywa³ w chwili, kiedy to wszystko ogarnia³emwzrokiem.Mê¿czyzna nie doszed³ do szczytu schodów ani nie zdj¹³ rêki zmarmurowej balustrady.Poczu³em, ¿e kurtyna siê opuszcza, i przez kolejnychkilka chwil znajdowa³em siê za scen¹, kr¹¿¹c poœród dekoracji niczym zerwany zesnu rekwizytor, niezupe³nie pewien, czy nadal œni, czy te¿ patrzy na senodgrywany na scenie.Wszystko by³o tak zielone i œwie¿e, tak dziwnie nowe jakkrainy chleba i sera, które panny z Biddenden, po³¹czone w biodrach, ogl¹daj¹codziennie przez ca³e swoje d³ugie ¿ycie.Widzia³em tylko to, co ¿ywe! Ca³areszta rozmy³a siê w pó³cieniu.¯eby wiêc zachowaæ œwiat przy ¿yciu, pomkn¹³emdo domu nie czekaj¹c na przedstawienie i zasiad³em, ¿eby opisaæ tenniezniszczalny fragment schodów.Mniej wiêcej w tym czasie dadaiœci prze¿ywali swoje dni, a w œlad za nimi ladachwila mieli nadejœæ surrealiœci.Dopiero jakieœ dziesiêæ lat póŸniejus³ysza³em o obu tych grupach; bo w tamtym okresie nie czyta³em jeszczefrancuskich ksi¹¿ek ani nie miewa³em francuskich pomys³Ã³w.By³em zapewnejedynym dadaist¹ w ca³ej Ameryce, chocia¿ o tym nie wiedzia³em.Równie dobrzemóg³bym mieszkaæ w d¿ungli Amazonki, bo tyle mnie ³¹czy³o ze œwiatemzewnêtrznym.Nikt nie rozumia³, o czym piszê ani dlaczego.Umys³ mia³em takklarowny, ¿e brano mnie za pomyleñca.Opisywa³em Nowy Œwiat - niestety odrobinêza wczeœnie, bo go jeszcze nie odkryto, nikogo wiêc nie mo¿na by³o przekonaæ ojego istnieniu.By³ to jajnikowy œwiat, nadal ukryty w jajowodach.Nic nieby³o, rzecz jasna, wyraŸnie sformu³owane: istnia³ zaledwie mglisty zaryskrêgos³upa, a ju¿ na pewno nie by³o ani r¹k, ani nóg, ani w³osów, ani paznokci,ani zêbów.O seksie nikomu siê po prostu nie œni³o; by³ to œwiat Kronosa i jegojajowego potomstwa.By³ to œwiat joty, ka¿da zaœ jota nieodzowna, przeraŸliwielogiczna, a zarazem ca³kowicie nieprzewidywalna.Nie by³o czegoœ takiego jakrzecz, bo nie istnia³o pojêcie „rzeczy".Jak powiadam, opisywa³em Nowy Œwiat, ale podobnie jak Nowy Œwiat, odkryty przezKolumba, okaza³ siê on œwiatem znacznie starszym od jakiegokolwiek nam znanego.Pod zewnêtrzn¹ pow³ok¹ skóry i koœci dojrza³em niezniszczalny œwiat, którycz³owiek zawsze nosi ze sob¹; nie by³ doprawdy ni stary, ni nowy, by³ tymodwiecznie prawdziwym œwiatem, zmieniaj¹cym siê z minuty na minutê.Wszystko,na co patrzy³em, by³o palimpsestem, i nie znalaz³oby siê pismo tak dziwne,¿ebym nie zdo³a³ go odcyfrowaæ.Kiedy wieczorem kumple siê rozchodzili, czêstosiada³em i pisa³em do swoich przyjació³, australijskich buszmenów albobudowniczych kopców w dorzeczu Missisipi, albo do Igorotów na Filipinach.Musia³em oczywiœcie pisaæ po angielsku, bo tylko ten jêzyk zna³em, ale miêdzymoim jêzykiem a kodem telefonicznym u¿ywanym przez moich najlepszych przyjació³by³a przepaœæ wielka jak œwiat.Zrozumia³by mnie ka¿dy cz³owiek pierwotny,ka¿dy cz³owiek z pradawnych epok: nie rozumieli go tylko otaczaj¹cy mnieludzie, czyli kontynent licz¹cy sto milionów mieszkañców.Aby pisaæ zrozumialedla nich, musia³bym po pierwsze coœ zabiæ, a po drugie zatrzymaæ czas.W³aœnieuprzytomni³em sobie, ¿e ¿ycie jest niezniszczalne i ¿e nie ma czegoœ takiegojak czas, istnieje tylko teraŸniejszoœæ.Czy oczekiwano po mnie, ¿e wyprê siêprawdy, mimo ¿e strawi³em ca³e ¿ycie, aby w ni¹ wejrzeæ? Niestety, tak.Niechciano s³yszeæ tylko o jednym - ¿e ¿ycie jest niezniszczalne.Bo czy¿ ten ichdrogocenny nowy œwiat nie zosta³ wzniesiony na zag³adzie niewinnych istot, nagwa³cie, grabie¿y, torturach i spustoszeniu? Oba kontynenty zosta³ysplugawione; oba zosta³y odarte i ograbione z wszystkiego, co drogocenne - zrzeczy.W moim przekonaniu nikogo nie spotka³o wiêksze upokorzenie ni¿Montezumy; ¿adnej rasy nie wytêpiono bardziej okrutnie ni¿ Indian; ¿adnej zieminie zadano tak ohydnego i krwawego gwa³tu, jaki zadali Kalifornii poszukiwaczez³ota.A¿ mnie oblewa rumieniec na myœl o naszych pocz¹tkach - rêce mamyunurzane we krwi i zbrodni.A nie ma koñca tej rzezi oraz rozbojowi, o czym siêprzekona³em na w³asne oczy zje¿d¿aj¹c wzd³u¿ i wszerz ca³¹ tê ziemiê.£¹cznie zmoimi najbli¿szymi przyjació³mi wszyscy s¹ potencjalnymi mordercami.Czêsto nietrzeba by³o nawet wyjmowaæ broni ani lassa, ani ¿elaza do piêtnowania -wynaleziono subtelniejsze, bardziej szatañskie metody torturowania i zabijaniaw³asnych pobratymców.Osobiœcie najbardziej drêcz¹ce katusze prze¿ywa³emdlatego, ¿e musia³em uœmiercaæ s³owo, zanim w ogóle wysz³o z moich ust.Gorzkiedoœwiadczenie nauczy³o mnie trzymaæ jêzyk za zêbami; nauczy³em siê siedzieæ wmilczeniu, wrêcz z uœmiechem, chocia¿ mia³em pianê na ustach.Nauczy³em siêpodawaæ rêkê i pytaæ „co s³ychaæ?" wszystkich tych wrogów o wygl¹dzieniewini¹tek, którzy tylko czekali, a¿ usi¹dê, ¿eby mi wyssaæ krew.Jak mog³em, zasiadaj¹c w salonie przy swoim prehistorycznym biurku, pos³ugiwaæsiê tym kodem gwa³tu i morderstwa? By³em sam jeden na tej olbrzymiej pó³kuliprzemocy, ale nie by³em sam jeden, jeœli chodzi o rodzaj ludzki.By³em samotnyw œwiecie rzeczy oœwietlonych fosforyzuj¹cymi przeb³yskami okrucieñstwa.Rozpiera³a mnie szalona energia, której nie sposób by³o wyzwoliæ, chyba ¿e ws³u¿bie œmierci i daremnoœci.Nie potrafi³em siê zdobyæ na pe³ne oœwiadczenie -równa³oby siê to kaftanowi bezpieczeñstwa albo krzes³u elektrycznemu.Przypomina³em cz³owieka zbyt d³ugo trzymanego w lochu - musia³em szukaæ drogiwolno, nieporadnie, ¿ebym siê nie potkn¹³ i nie zosta³ przejechany.Musia³emsiê stopniowo przyzwyczaiæ do kar, jakie niesie ze sob¹ wolnoœæ.Musia³emwykszta³ciæ sobie nowe warstwy naskórka, ¿eby mnie chroni³ przed tym pal¹cymœwiat³em z nieba.Jajnikowy œwiat wynika z rytmu ¿ycia.Z chwil¹ narodzin dziecko staje siêczêœci¹ œwiata, w którym rz¹dzi nie tylko rytm ¿ycia, lecz równie¿ rytmœmierci.Gor¹czkowa chêæ ¿ycia, ¿ycia za wszelk¹ cenê, nie wynika z rytmu ¿yciaw nas, lecz z rytmu œmierci.Nie tylko nie ma powodu utrzymywaæ siê przy ¿yciuza wszelk¹ cenê, ale wrêcz, je¿eli ¿ycie nas mierzi, nale¿y z niegozrezygnowaæ.Utrzymywanie siê przy ¿yciu, spowodowane œlepym pragnieniemwygranej ze œmierci¹, samo w sobie sieje œmieræ.Ka¿dy z nas, kto nie pogodzi³siê bez reszty z ¿yciem, kto go nie pomna¿a, przyczynia siê do nape³nianiaœwiata œmierci¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL