[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Abbie, zapatrzona na łagodne trawiaste wzgórze upstrzone niezliczonymi barwnymi plamami polnych kwiatów, wokół którego wił się szemrzący strumyk, byłaby skłonna z przekonaniem przyznać jej rację, gdyby nie przeczucia, dotyczące prawdziwego celu wyprawy.Nieznacznie odwracając głowę, popatrzyła na mężczyznę, zaprzątającego jej myśli, który siedział w towarzystwie młodszych uczestników pikniku.Od chwili, gdy zostali sobie przedstawieni, Abbie darzyła wielką sympatią rodzinę Whithamów, a w szczególności pannę Caroline Whitham, którą uważała za czarującą, choć trochę zbyt nieśmiałą młodą osóbkę.Wątpiła jednak w to, by dziewczyna mogła być odpowiednią żoną dla Bartholomew.Nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że ci dwoje do siebie nie pasują.Bart był silnym, dominującym mężczyzną, który, jak pamiętała, lubił zawsze postawić na swoim.Biedna Caroline zapewne wkrótce poczuje się przytłoczona jego osobowością.Napomniała się w myślach, że to nie jej sprawa.Jeśli Bart ma ochotę poślubić kobietę, która będzie mu posłuszna we wszystkim, a Caroline najwyraźniej zapowiadała się na uległą żonę, należało jedynie życzyć im szczęścia.Taki układ w małżeństwie zupełnie nie odpowiadałby Abbie.Ostatnie sześć lat upłynęło jej na staraniach o wypracowanie zgodnej formy współżycia z butnym, popędliwym dziadkiem.Bart i jej opiekun zostali ulepieni z tej samej gliny.Najlepszym sposobem postępowania z nimi było odważne stawianie im czoła.Uświadamiając to sobie, zerknęła na innego mężczyznę w obserwowanej grupce.Nie znała zbyt dobrze Gilesa Fergussona, jednak, jak do tej pory, zrobił na niej jak najlepsze wrażenie.Nie był piękny jak Adonis, jednak nie brakowało mu wdzięku, a niezwykle miły, naturalny sposób bycia z naddatkiem rekompensował niedostatki urody.Poza tym wydawał się człowiekiem zwracającym uwagę na uczucia innych, czego nie mogłaby powiedzieć o Barcie.Bezwiednie przeniosła na niego wzrok.Z przerażeniem zdała sobie sprawę, że przygląda jej się z rozbawieniem dobrze widocznym w ciemnobrązowych oczach.Uniósł brwi i wstał.Wydawało się jej, że zaraz do niej podejdzie, by spytać, dlaczego stał się przedmiotem jej zainteresowania.Na szczęście nic takiego się nie stało.Spokojnym krokiem udał się w stronę powozów; podszedł do swej dwukółki, wyjął z niej jakaś beczułkę i cztery cynowe kubki.Natychmiast zgromadzili się wokół niego stajenni, którzy z wdzięcznością przyjęli piwny poczęstunek.Tylko Josh trzymał się na uboczu, sprawiając wrażenie bardziej zainteresowanego pięknymi gniadoszami Barta.- Widzę, że pan Cavanagh pomyślał o wszystkim! - zawołała z entuzjazmem lady Penrose, podążając za wzrokiem Ab-bie.- Niewielu zatroszczyłoby się o to, żeby ich pracownicy też mieli odrobinę radości w takim dniu.- Owszem - musiała przyznać Abbie.Pomyślała, że chyba trochę się myliła w ocenie charakteru Barta.To, że przed laty nie zauważyła żadnych podobnych gestów z jego strony, nie oznaczało jeszcze, że ten człowiek nie jest zdolny do wyższych uczuć.Pamiętała go jako młodzieńca; teraz poznawała go jako mężczyznę.Kitty nagle zerwała się na nogi i zaproponowała partię ko-metki.Młodzi Whithamowie ochoczo wyrazili chęć zmierzenia się z panną Cavanagh i jej bratem; wkrótce rozpoczęła się gra.Abbie, przyglądająca się zaciętemu pojedynkowi, była zadowolona z towarzystwa matki chrzestnej, jednak lady Penrose, wprowadzona w stan błogości miłym ciepłem słońca i działaniem szampana, wkrótce zapadła w drzemkę.Sięgnąwszy po szkicownik i zapasowy pled, Abbie oddaliła się o kilka jardów i zaczęła rysować malowniczą okolicę.Piknik sprawił jej większą przyjemność, niż przypuszczała.Udało jej się utrwalić na papierze pejzaż, który miał jej odtąd przypominać pierwszą wyprawę na łono natury w Somerset.- Czy mogę do pani dołączyć, panno Graham? Pani Whit-ham i moja matka także znalazły się w objęciach Morfeusza.- Oczywiście, panie Fergusson.- Patrzyła, jak z trudem przysiada.- Nie słyszałam, by pan się skarżył, ale domyślam się, że rana odniesiona pod Waterloo wciąż daje o sobie znać.Nie zaprzeczył.- W porównaniu z innymi, można powiedzieć, że wyszedłem bez szwanku.Ale to prawda, panno Graham, wciąż odczuwam ból, jednego dnia większy, drugiego mniejszy.Po bitwie zgrabnie mnie pozszywano.Na szczęście nie straciłem nogi, ale chirurg wojskowy nie zauważył kawałka strzaskanej kości, który utkwił w kolanie.W tym roku poddałem się operacji u najlepszego londyńskiego ortopedy, który usunął ten kawałek i zapewnił mnie, że za pewien czas znów będę mógł chodzić bez laski.Mimo to - dodał z uśmiechem - minie jeszcze sporo czasu, zanim będę mógł oddać się takiej grze.Idąc za jego wzrokiem, popatrzyła na najwyższego z czwórki graczy.- Pana przyjaciel, pan Cavanagh, miał jeszcze więcej szczęścia; nie doznał żadnych poważniejszych obrażeń.- Jak pani zapewne wie, musiał opuścić armię w tysiąc osiemset czternastym roku, po śmierci ojca, nie wziął więc udziału w bitwie pod Waterloo.Ale myli się pani, panno Graham.Bart odniósł poważne obrażenia w czasie kampanii na półwyspie.Francuski kawalerzysta ciął go pałaszem tak, że omal nie pozbawił go ramienia, kiedy Bart pośpieszył z odsieczą rannemu starszemu oficerowi.Za ten odważny czyn został nagrodzony awansem na stopień majora.Zasłużył na to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL