[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Janusz nie skomentował jej słów, tylko pomyślał, że jego ulubiona pielęgniarka jest dość skomplikowaną istotą.Trudno nadążyć za jej zmianami nastrojów.Zanim rozparcelował potrawę na trzy talerze, Monika zdążyła pokroić chleb, a do kuchni wszedł Szczęsny.Wyglądał na zaniepokojonego i zachwalany przed chwilą przez Wrońskiego rozsądek Moniki na ten widok natychmiast oddalił się w nieznanym właścicielce kierunku.Nóż wypadł jej z ręki i o mały włos nie stłukła talerzy, kiedy się zerwała.- Mów coś! - zażądała gwałtownie.- Była u niego?! Widział ją dzisiaj?!149- Nie mam pojęcia, czy była, bo dom zamknięty i wygląda na to, że nikogo w nim nie ma - powiedział Łukasz niechętnie.- Płaczek.- Wywiózł ją gdzieś! Jak Matyldę! - krzyknęła histerycznie Monika i uniosła do góry ręce w dramatycznym geście rozpaczy.- Dzwoń gdzieś! Niech szukają samochodu! Podaj numery!- Chciałem powiedzieć, że Płaczek ma mieszkanie w bloku i wcale nie musiał tu dziś być - kontynuował z uporem Łukasz, ignorując jej krzyki.- Myślę, że zniknięcie Luki ma jakiś związek z tym telefonem, po którym wyszła.A jeśli dzwoniła Basieńka Błońska, to nie wierzę, że Luce stało się coś złego.O rany, ale jestem głodny - popatrzył tęsknym wzrokiem na talerz z jajecznicą.- Wszyscy jesteście tacy sami! - Monika tupnęła nogą i obrzuciła obu wrogim spojrzeniem.- Żreć i do wyra! Grama finezji! Zero empatii! Wybrakowane jednokomórkowce! Żadnej wyobraźni! Nic was nie obchodzi drugi człowiek! Cholerne, prehistoryczne samce!- Ja bym coś zjadł - stwierdził Łukasz, nie zwracając na nią uwagi.- A ty, jak uważasz -wziął jeden talerz i poszedł z nim do pokoju.Janusz został w kuchni, słuchając pokrzykiwań Moniki.Mimowolnie zauważył, że jego była żona stosowała również system werbalnego zamęczania przeciwnika.W jej przemówieniach jednakże była zawsze nuta nadąsanego żądania, którego nie znosił.W tym wypadku nie czuł się atakowany.Nie poczuwał się do solidarności z mężczyznami całego świata, a to, co wykrzykiwała Monika, brzmiało dość ogólnikowo.Przez chwilę zastanawiał się, jak powinien się zachować.Nie zanosiło się na to, że Monika prędko skończy tyradę.Przeciwnie, wyraźnie dopiero się rozkręcała.Stygnąca jajecznica zmobilizowała go do działania.- Chodź.Zjemy, zanim będzie całkiem zimne - zachęcił łagodnie.Ponieważ nie zareagowała, zastosował sposób, który już raz podziałał.Pocałował ją, kiedy nabierała tchu do dalszego przemówienia i w kuchni zapanowała błoga cisza.Zanim Monika zdążyła zrozumieć, co się dzieje, wetknął jej w ręce talerz, sam wziął drugi i stanowczo powiedział:- Najpierw zjedz, bo wystygnie i powiesz, że nie umiem gotować.Potem będziesz rozpaczać.I nie martw się na zapas.Zostanę z tobą, dopóki Luka nie wróci.Kończyli posiłek, kiedy usłyszeli skrzypnięcie drzwi wejściowych.Wszyscy troje zamarli w bezruchu i spojrzeli w kierunku przedpokoju z takim napięciem, jakby się spodziewali, że za chwilę pojawi się przybysz z kosmosu.Luka była rozbita i zmęczona.Nie spodziewała się gości.Skopała niedbale z nóg buty, rzuciła torebkę na szafkę, niemrawo dowlokła się do pokoju i padła na najbliższy fotel z westchnieniem ulgi.Przymknęła oczy i przyłożyła dłoń do czoła.Nie zauważyła, że trzy pary oczu z napiętą uwagą śledzą w milczeniu każdy jej gest.Potarła czoło z nadzieją, że uporczywy ból głowy minie i nagle dotarło do niej, że nie jest sama.Ze zdumieniem popatrzyła na trzy nieruchome postacie trzymające widelce w identycznych pozycjach i pochylone w jej stronę.- Co tu robicie? - zapytała słabo, bo nagle uświadomiła sobie, jak musi wyglądać.- Coś jeszcze się stało?Dźwięk jej głosu podziałał na nieruchomą Monikę jak ostroga na konia.Porzuciła udawanie posągu i poderwała się gwałtownie, upuszczając widelec, który z brzękiem spadł na talerz.Dopadła przyjaciółki i zaczęła ją gorączkowo obmacywać.- Żyjesz! O Matko Boska, żyjesz! - wykrzykiwała uszczęśliwiona.- Co on ci zrobił?!Dlaczego tak wyglądasz?! Gdzie cię boli?! Pokaż ręce! Związał cię?! Jak uciekłaś?!150Zaskoczona Luka przez chwilę znosiła biernie zabiegi miotającej się wokół niej Moniki, ale w końcu uznała, że ma dość.Stanowczym ruchem odsunęła ją i z lekkim zniecierpliwieniem spojrzała na przyglądającego się z zainteresowaniem Janusza.- Zabierz ją ode mnie - zażądała gniewnie.- Ja jej nie dam rady.Nie mam siły.Głowa mi pęka.Spłakałam się w szpitalu jak starożytna płaczka.Chyba wyglądam strasznie.Możecie mi wytłumaczyć, o czym ona mówi? Kto miał mnie związać?Wroński posłusznie wstał, wziął znieruchomiałą z urazy Monikę pod ramię, pogładziłpo głowie i posadził obok siebie.- Dlaczego powiedziałaś: jeszcze? - zapytał Łukasz, któremu na widok Luki, całej i zdrowej, choć widać było, że zmęczonej, spadł kamień z serca.- W szpitalu? Co to był za telefon, po którym wyszłaś? I czemu nikomu nie powiedziałaś, co się z tobą dzieje? Masz pojęcie, co ona - ruchem brody wskazał Monikę - tu wyprawiała?- Nie miałam czasu ani możliwości - odparła Luka niecierpliwie.- Płaczek miał wylew i domagał się, żebym przyszła do szpitala.Ania nie znała mojego numeru, więc zadzwoniła do Basieńki, a Basieńka do mnie.Poleciałam natychmiast.Okazało się, że stan jest ciężki, a pacjent bardzo niespokojny, więc Ania powitała mnie jak zbawienie.Siedzieliśmy przy nim we trójkę: Ania, ksiądz i ja - westchnęła ciężko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL