[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– I łatwiejszych – dodał King – bo niepilnowanych przez Secret Service.– No właśnie.Wygląda na to, że ktoś porwał Bruno, żeby.– Rzucić wyzwanie? – wszedł jej w słowo King.– Pokazać, że może pokonać Secret Service?– Tak.– Musieliby mieć kogoś wewnątrz.Kogoś z personelu Bruno.– Mam kilka kandydatur, powinniśmy je sprawdzić.– Świetnie.Ale na razie chciałbym wziąć prysznic.– Grzebiąc we własnej przeszłości, można się ubabrać, co? – rzuciła sucho.– Oj, można – przytaknął King, wchodząc po schodach.– Na pewno chcesz mnie zostawić samą? – zawołała Joan.– Mogę schować bombę w twoim kredensie i dopiero będziesz miał problem.King wszedł do sypialni, pstryknął światło w łazience, puścił prysznic i zaczął szczotkować zęby.Po chwili odwrócił się, żeby zamknąć drzwi, na wypadek gdyby Joan znów przyszły do głowy jakieś głupstwa.Kiedy chwycił za brzeg drzwi i pociągnął je do siebie, poczuł, że są cięższe niż zazwyczaj.I to o wiele cięższe, jakby coś na sobie dźwigały.Czując przypływ adrenaliny, pociągnął mocniej i kiedy drzwi obracały się powoli na zawiasach, przechylił głowę, żeby za nie zajrzeć.Nie usłyszał nawet, jak trzasnęły o framugę.Jego uwagę całkowicie pochłonęło coś innego – przyczyna zwiększonej wagi drzwi łazienki.Widział już w życiu wiele okropnych widoków, ale ten omal nie powalił go na podłogę.Na drzwiach, patrząc na niego martwymi oczami, ze sterczącym z piersi wielkim nożem, wisiała jego była klientka, znana wszystkim we Wrightsburgu Susan Whitehead.30Godzinę później King siedział na schodach, podczas gdy ekipa śledcza kończyła pracę i wynosiła ciało Susan Whitehead.Podszedł do niego szeryf, Todd Williams.– Skończyliśmy, Sean – oświadczył.– Wygląda na to, że została zabita około piątej rano.Dowiedziałem się, że zwykła o tej porze chodzić na spacer, i przypuszczamy, że ktoś ją wtedy napadł i zabił.Dlatego w twojej łazience nie było krwi.Wykrwawiła się gdzieś indziej.Chciałbyś mi może coś powiedzieć?– Nie było mnie w domu.Dopiero co wróciłem z Karoliny Północnej.– Nie o to pytam.Wcale nie twierdzę, że to ty zabiłeś panią Whitehead.Położył na słowie „ty” nacisk na tyle mocny, że King spojrzał mu w oczy i powiedział:– I nie zleciłem zabicia jej, co właśnie tak subtelnie zasugerowałeś, Todd.– Ja tylko wykonuję swoją robotę, Sean.To już drugie morderstwo na moim terenie i nikt nie jest poza podejrzeniem.Mam nadzieję, że to rozumiesz.Wiem, że pani Whitehead jest twoją klientką.– Była.Zajmowałem się jej rozwodem i nic poza tym.– No dobra, zapytam cię jeszcze o coś, bo ludzie i tak gadają – powiedział niepewnie szeryf.King spojrzał na niego.– Gadają, że być może ty i Susan Whitehead.no wiesz, spotykaliście się.Czy to prawda?– Nie.Ona może i tego chciała, ale ja nie.– Czy to było dla ciebie kłopotliwe? – Williams nastroszył brwi.– Ja wiem, do czego są zdolne kobiety, Sean.Potrafią być naprawdę upierdliwe.– Ona tego chciała, a ja nie.To proste.– I nic poza tym się nie działo, jesteś pewien?– Co ty właściwie kombinujesz? Chcesz mi zarzucić, że kazałem zabić tę kobietę, bo nie chciałem umawiać się z nią na randki? Odbiło ci, Todd?– Wiem, że to głupio brzmi, ale ludzie mówią różne rzeczy.– Ludzie zawsze gadają.– A pani Whitehead była znaną osobą.Miała wielu przyjaciół.– Szczególnie płatnych przyjaciół.– Oj, ja bym głośno tego nie mówił na twoim miejscu, Sean.– Szeryf uniósł foliową torebkę na dowody rzeczowe.Była w niej kartka papieru z wiadomością.Ktoś przyczepił ją do piersi nieszczęsnej Susan Whitehead.– Przychodzi ci coś do głowy? – zapytał.King spojrzał na kartkę i wzruszył ramionami.– Tylko to, że zostawił ją ktoś, kto był przy zabójstwie Rittera albo bardzo dużo wie na ten temat – odparł.– Na twoim miejscu oddałbym to FBI.– Dzięki za radę.Po wyjściu Williamsa King rozważał przez chwilę, czyby się nie wykąpać w czystej whisky i nie wypić przy tym połowy.Zadzwonił telefon.Był to jego wspólnik, Phil Baxter.– Tak, to prawda, Phil – odpowiedział na jego pytanie King.– Martwa, w moim własnym domu.Wiem, ja też byłem w szoku.Słuchaj, czy mógłbyś dokończyć za mnie kilka spraw w biurze? Ja teraz.co takiego? – King sposępniał.– Co ty mówisz, Phil? Samodzielnie? Ale dlaczego? No tak, rozumiem, skoro tak chcesz.Rób, co musisz.Cześć.Ledwie się rozłączył, telefon zadzwonił powtórnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL