[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na koñcu stwierdza³: Mój pogl¹d naœwiat, tak jak i apetyt, poprawi³y siê znacznie od czasu, kiedy zaczêliœmy dosiebie pisaæ, Henry.Bardzo Ci za to dziêkuje.Zawsze Twój - Reg.A wpostscriptum pyta³, czy znalaz³em ju¿ ilustratora do „Ballady o celnymstrzale".To ostatnie spowodowa³o u mnie oczywiœcie nasilenie poczucia winy,które skierowa³o mnie wprost do butelki.Reg pisa³ mi o fornitach, a ja jemu o kablach i polach.Coraz bardziejinteresowa³a mnie elektrycznoœæ, mikrofale, fale radiowe, interferencje fal,promieniowanie i Bóg jeden wie, co jeszcze.Chodzi³em do bibliotek i po¿ycza³emksi¹¿ki, chodzi³em do ksiêgarñ i kupowa³em ksi¹¿ki.By³o w nich sporo doœæprzera¿aj¹cych wiadomoœci na ten temat, a ja przecie¿ w gruncie rzeczy tegow³aœnie poszukiwa³em.Kaza³em wy³¹czyæ telefon i elektrycznoœæ.Na jakiœ czas pomog³o, ale kiedyœ,gdy le¿a³em pijany tul¹c w d³oni butelkê whisky i czuj¹c ciê¿ar drugiej wkieszeni marynarki, zobaczy³em ma³e, czerwone, œwiec¹ce na mnie z sufituœwiate³ko, Bo¿e, przez chwile, myœla³em, ¿e dostanê ataku serca.Wygl¹da³o tojak owad.wielki, czarny robal patrz¹cy jednym, b³yszcz¹cym, czerwonymokiem.Mia³em latarnie gazow¹, zapali³em j¹ i od razu zorientowa³em siê, co tonaprawdê jest.Tylko, ¿e nie odczu³em wtedy ¿adnej ulgi, wrêcz przeciwnie,poczu³em przelewaj¹ce siê przez mój mózg wielkie, czarne fale bólu - jak faleradiowe.Przez chwile mia³em wra¿enie, ¿e to oczy odwróci³y mi siê w oczodo³achi patrzê na mózg, na jego pal¹ce siê, zwêglone i umieraj¹ce komórki.To by³wykrywacz dymu -w 1969 roku urz¹dzenie jeszcze nowsze ni¿ mikrofalowakuchenka.Wypad³em, z mieszkania jak strza³a i pobieg³em po schodach - mieszka³em napi¹tym piêtrze, ale w tym czasie u¿ywa³em ju¿ wy³¹cznie schodów - i zacz¹³emwaliæ do mieszkania dozorcy.Krzycza³em, ¿e ma to usun¹æ, ¿e ma to w ogóleusun¹æ, ¿e ma to usun¹æ dzisiaj, ¿e ma to usun¹æ w ci¹gu godziny.Patrzy³ namnie, jakbym by³ zupe³nie - proszê mi wybaczyæ to okreœlenie - bonzo seco.Teraz ju¿ ³atwo mi go zrozumieæ.Wykrywacz dymu mia³ przecie¿ sprawiæ, ¿ebymsiê czu³ bezpieczniej i lepiej.Teraz ju¿ oczywiœcie s¹ wszêdzie, ale wtedy by³to wielki Skok w Przysz³oœæ i p³aci³ za to zwi¹zek w³aœcicieli domów.Dozorca go oczywiœcie usun¹³.Nie zabra³o mu to wiele czasu, ale nawet nachwile nie spuszcza³ ze mnie oka i teraz - do pewnego stopnia, pojmuje jegouczucia.Nie goli³em siê od Bóg wie kiedy i œmierdzia³em whisky, brudne w³osylepi³y mi siê do g³owy, marynarkê; te¿ mia³em brudn¹.Oczywiœcie wiedzia³, ¿eju¿ nie chodzê do pracy i widzia³, jak wynosz¹ telewizor.Wiedzia³ te¿, ¿ekaza³em od³¹czyæ telefon.Po prostu myœla³, ¿e oszala³em.Mo¿e i by³em szaleñcem, ale tak jak i Thorpe, niekoniecznie zaraz idiot¹.W³¹czy³em dla niego ca³y mój wdziêk, ile go zosta³o - no, tak, wiecie,redaktorzy pism literackich musz¹ go trochê mieæ.Pozby³em siê go spokojniedziêki dziesieciodolarówce i w koñcu jakoœ naprostowa³em te sprawê, ale z tego,jak przez nastêpne parê tygodni patrzyli na mnie s¹siedzi (a by³y to ostatnietygodnie, jakie mia³em tam spêdziæ) mog³em siê domyœleæ, ¿e opowieœæ posz³a wœwiat.Zw³aszcza wiele mówi¹cy by³ fakt, ¿e nie odwiedzi³ mnie nikt ze zwi¹zkuw³aœcicieli, ¿eby poskomliwaæ nad moj¹ czarn¹ niewdziêcznoœci¹.Pewnie balisiê, ¿e ich zaatakuje no¿em do miêsa.O tym wszystkim jednak prawie wtedy nie myœla³em.Siedzia³em w pó³mroku, ci¹glepali³a siê latarnia i bij¹ca przez okna elektrycznoœæ Manhattanu te¿ oœwietla³atrochê moje trzy pokoje.Siedzia³em z butelk¹ w jednej i papierosem w drugiejrêce wpatrzony w miejsce, w którym wykrywacz dymu œwieci³ czerwonym okiem takdyskretnie, ¿e w dzieñ w ogóle nie by³o go widaæ i myœla³em.Myœla³em o tym, ¿echocia¿ wy³¹czy³em ca³¹ elektrycznoœæ, on zosta³.A jeœli go przeoczy³em, tomog³em przeoczyæ tak¿e co innego.A jeœli nawet nie, to przecie¿ ca³y dom i tak naszpikowany by³ przewodami, by³tak ich pe³en, jak umieraj¹cy na raka cz³owiek pe³en jest chorych komórek ignij¹cych organów.Zamyka³em oczy i widzia³em kable biegn¹ce w œcianach,œwiec¹ce niesamowicie zielonkawym œwiat³em.Jeden, niemal nieszkodliwy,cieniutki przewód bieg³ od kontaktu.wychodz¹cy z kontaktu kabel by³ ju¿nieco grubszy i bieg³ do piwnicy, w której ³¹czy³ siê z jeszcze grubszym,³¹cz¹cym siê w podziemnym kanale z ca³¹ wi¹zk¹ bardzo ju¿ grubych.No, tak.Kiedy Jane Thorpe napisa³a mi, ¿e Reg zaklei³ kontakty, jedna czêœæ mego umys³uwiedzia³a, ¿e ona uznaje to za dowód szaleñstwa mê¿a i ta czêœæ podpowiedzia³ami, ¿eby jej odpisaæ tak, jakby by³a ca³oœci¹.Druga czêœæ, teraz ju¿ znaczniewiêksza, krzycza³a coœ zupe³nie innego: „Przecie¿ to wspania³y pomys³!" - no izaraz nastêpnego dnia zrobi³em oczywiœcie to samo.Pamiêtajcie, to ja by³emcz³owiekiem, który mia³ pomóc Regowi.W jakiœ straszny sposób to wszystko by³onawet œmieszne.Tej nocy zdecydowa³em siê opuœciæ Manhattan.W Adirondacs by³ kawa³ek nale¿¹cejdo rodziny ziemi, móg³bym tam trochê pomieszkaæ i ten pomys³ bardzo mi siêspodoba³.W mieœcie trzyma³a mnie ju¿ tylko „Ballada o celnym strzale".Jeœliby³a ona ko³em ratunkowym, pomagaj¹cym Regowi p³ywaæ po oceanie szaleñstwa, toze mn¹ by³o podobnie.Chcia³em ju¿ tylko umieœciæ j¹ w dobrym magazynie i gdybymi siê to uda³o, móg³bym znikn¹æ z miasta.Tak w³aœnie wygl¹da³y niezbyt znane w œwiecie relacje Wilson-Thorpe tu¿ przedtym, nim œliwka wpad³a w gówno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL