[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Arnwheet te¿chcia³ spróbowaæ, lecz wyplu³ napar, gdy poczu³ jego cierpki smak.Potem Armunstar³a resztki krwi z twarzy ch³opca, usiad³a i wskaza³a na zadrapania.- Co ci siê sta³o?S³ucha³a w milczeniu, a Arnwheet drzema³ na jej kolanch.Szybko zrozumia³a,dlaczego ch³opiec zap³aka³ na wspomnienie sowy.- Nie wiedzia³em, ¿e to sowa.To by³ mój pierwszy ³uk, pierwsza strza³a.WujekNadris pomóg³ mi je zrobiæ.Sammadar Kerrick powiedzia³, ¿e dobrze zrobi³em, boptak, którego zabi³em, nie by³ prawdziw¹ sow¹, lecz nale¿a³ do murgu i mia³emprawo go zastrzeliæ.Tak by³o wtedy, ale teraz alladjex mówi, ¿e margalus siêmyli³.Zabicie sowy Ÿle wró¿y.Powiedzia³ to memu ojcu, ten mnie zbi³ i niepozwoli³ usi¹œæ przy ognisku, gdy by³o zimno.Ch³opiec zaszlocha³ na to wspomnienie.Armun siêgnê³a ostro¿nie, aby nieobudziæ œpi¹cego dziecka, da³a Harlowi garœæ s³odkich jagód i roztartychorzechów.Zjad³ to chciwie.- Zrobi³eœ w³aœciwie - powiedzia³a.- Stary Fraken nie ma racji.MargalusKerrick zna siê na murgu, pozna³, ¿e by³a to sowa murgu, widzia³, ¿e dobrzepost¹pi³eœ, zabijaj¹c j¹.Wróæ teraz do swego namiotu i powtórz ojcu, co cipowiedzia³am.Ze zrobi³eœ jak trzeba.Wiatr siê wzmaga³, wiêc po wyjœciu ch³opca mocno zwi¹za³a po³y namiotu.StaryFraken czêœciej siê myli³, ni¿ miewa³ racjê.Od œmierci rodziców, odk¹d zosta³asama, coraz rzadziej myœla³a o Frakenie, o jego wyczytywanych z sowich wypluwekostrze¿eniach i przepowiedniach.Kerrick œmia³ siê z Frakena, z jego wymiocinsów, pomóg³ jej wyzwoliæ siê z ³êku przed starcem.Jest g³upi, ograniczony iwywo³uje k³opoty, jak teraz z tym ch³opcem.W nocy obudzi³a siê, serce zaczê³o jej biæ jak m³otem na od³os drapania wnamiot.Siêgnê³a w mroku po w³Ã³czniê, gdy us³ysza³a, ¿e ktoœ j¹ wo³a.Dmuchaj¹cw ognisko rozpali³a wêgle, doda³a œwie¿ych drew i odpl¹ta³a po³ê.Harl wrzuci³swój ³uk i strza³y, po czym wszed³ sam.- Zbi³ mnie - powiedzia³ z suchymi teraz oczyma.- Ojciec zbi³ mnie moim³ukiem, gdy powiedzia³em mu, co us³ysza³em od ciebie.Nie chcia³ tego s³uchaæ.Krzycza³, ¿e Kerrick wiedzia³ wszystko o murgu, bo sam jest na wpó³ maragiem.- zni¿y³ g³os i opuœci³ g³owê.- Jak i ty, powiedzia³.Potem znów mnie zbi³i wtedy uciek³em.Armun wybuchnê³a gniewem; nie chodzi³o o ni¹, s³ysza³a gorsze wyzwiska.- Stary Fraken powinien czytaæ przysz³oœæ z ³ajna murgu.Twój ojciec nie jestlepszy, skoro s³ucha takich g³upot.Gdy nie ma Kerricka, szybko siê zapomina,¿e to on ocali³ sammady.Ile masz lat?- To moja jedenasta zima.- Doœæ, by ciê biæ, za ma³o, byœ zosta³ ³owc¹ i odda³.Zostañ tu do rana, Harl,a¿ ojciec zaniepokoi siê tw¹ nieobecnoœci¹ i przyjdzie ciê szukaæ.Powiem mu omurgu!Armun wysz³a rankiem, przesz³a siê miêdzy namiotami, s³uchaj¹c rozmów kobiet.Niepokoi³y siê o zaginionego ch³opca, ³owcy poszli go szukaæ.„Dobrze -pomyœla³a - tyj¹ tylko, le¿¹c wokó³ namiotów i nic nie robi¹c." Poczeka³a, a¿s³oñce zawis³o nisko nad horyzontem.Wtedy wysz³a i zatrzyma³a pierwsz¹spotkan¹ kobietê.- IdŸ do namiotu Nivotha i powiedz mu, ¿e znalaz³ siê ch³opiec.Harl jest wmoim namiocie.Szybko.Jak przewidywa³a, kobieta nie posz³a na tyle szybko, aby nie opowiedzieæ podrodze innym o tej nowinie.Armun wróci³a do namiotu i czeka³a, póki nieus³ysza³a, jak ktoœ wykrzykuje jej imiê.Wtedy wysz³a, zamykaj¹c za sob¹ po³y.Nivoth mia³ na policzku szramê po starej ranie, przez co jego twarz wygl¹da³astale na zachmurzon¹.Jego nastrój by³ podobny.- Przyszed³em po ch³opca - powiedzia³ niegrzecznie.Z ty³u przys³uchiwa³ siêgêstniej¹cy t³um; zima by³a d³uga i nudna.- Jestem Armun, a to jest namiot Kerricka.Jak siê nazywasz?- Odsuñ siê kobieto - chcê ch³opca.- Czy znów go zbijesz? Czy powiesz, ¿e Kerrick by³ na wpó³ maragiem?- Z tego co wiem, jest ca³ym maragiem.Zbijê ch³opaka, bo opowiada bajki,ciebie te¿ zbijê, jeœli siê nie odsuniesz.Nie ruszy³a siê; Nivoth j¹ odepchn¹³.Pope³ni³ b³¹d.Powinien by³ pamiêtaæ, codzia³o siê kiedyœ, gdy by³a m³odsza i przezywali j¹ -wiewiórcza twarz.Uderzy³a go piêœci¹ prosto w nos i run¹³ na œnieg.Gdy dŸwign¹³ siê na nogi, zkapi¹c¹ z brody krwi¹, uderzy³a go po raz drugi w to samo miejsce.Spotka³o siêto z podziwem t³umu i Harla przygl¹daj¹cego siê przez szparkê w rozciêciunamiotu.£owcy nie bij¹ kobiet, chyba ¿e swoje, tak wiêc Nivoth nie wiedzia³, co dalejrobiæ.Nie mia³ te¿ wiele czasu do namys³u.Armun dorównywa³a mu wzrostem, a wgniewie przewy¿sza³a si³¹.Uciek³ pod gradem ciosów.T³um rozszed³ siê wolno,¿a³uj¹c, ¿e skoñczy³o siê to widowisko.Stanê³o na tym, ¿e Harl pozosta³ w jej namiocie i nikt po niego nieprzychodzi³, nie rozmawiano te¿ o nim w obecnoœci Armun.Matka ch³opca zmar³apoprzedniej g³odowej zimy, a ojciec nie okazywa³ troski o syna.Armun by³arada z jego towarzystwa i tak ju¿ zosta³o.Wiosna przysz³a póŸno, teraz zawsze siê opóŸnia³a, a gdy wreszcie strzaskanelody rzeki odp³ynê³y wielkimi krami, Armun zaczê³a wypatrywaæ na wschodzieKerricka.Z ka¿dym dniem coraz trudniej przychodzi³o jej opanowywaæzniecierpliwienie.Gdy rozkwit³y kwiaty, zostawi³a Arnwheta bawi¹cego siê nabrzegu z Harlem i posz³a szukaæ Herilaka.Siedzia³ na s³oñcu przed namiotem,naci¹gaj¹c na ³uk œwie¿¹ ciêciwê z jelit.Szykowa³ siê do ³owów, których zniecierpliwoœci¹ wszyscy oczekiwali.Gdy zaczê³a mówiæ, kiwn¹³ tylko g³ow¹, nieodrywaj¹c oczu od swej roboty.- Nadesz³o lato, a Kerricka nie ma.Jedyn¹ jego odpowiedzi¹ by³o chrz¹kniêcie.Spojrza³a z góry na schylon¹ g³owê ispróbowa³a powstrzymaæ gniew.- Nadesz³a pora, by wyruszyæ.Poniewa¿ nie wróci³ do mnie, pójdê do niego.Poproszê znaj¹cych drogê ³owców, by mi towarzyszyli.Spotka³o siê to ponownie z cisz¹ i mia³a znów siê odezwaæ, gdy Herilak uniós³twarz.- Nie - powiedzia³.- Nie dostaniesz ¿adnych ³owców, nigdzie nie pójdziesz.Jesteœ w moim sammadzie i zakazujê ci.Teraz mnie zostaw.- Zostawiê ciê! - krzyknê³a.- Zostawiê ciebie, ten sammad i pójdê tam, gdziemoje miejsce.Powiesz im.- Powtarzam ci jeszcze raz, byœ odesz³a - powiedzia³ wstaj¹c i pochylaj¹c siênad ni¹.Nie by³ Nivothem.Nie mog³a uderzyæ Herilaka, nie us³ucha³by jej.Niemia³a ju¿ nic do dodania.Odwróci³a siê na piêcie i posz³a nad rzekê, usiad³a,patrz¹c, jak ch³opcy bawi¹ siê w œwie¿ej trawie.Nie mog³a spodziewaæ siêpomocy po Herilaku, prêdzej czegoœ odwrotnego.Do kogo ma siê wiêc zwróciæ?Przyszed³ jej na myœl tylko jeden cz³owiek.Posz³a do jego namiotu, zasta³a gotam samego i odwo³a³a od ogniska.- Jesteœ Ortnar, tylko tyœ zosta³ z pierwszego sammadu Herilaka, by³eœ z nim,zanim wybi³y go murgu.Kiwn¹³ potwierdzaj¹co g³ow¹, zastanawiaj¹c siê, po co tu przysz³a.- To Kerrick uwolni³ tego sammadara schwytanego przez murgu.To Kerrickzaprowadzi³ was na po³udnie, gdy zabrak³o jedzenia, poprowadzi³ atak na murgu.- Wiem o tym, Armun.Po co mi to mówisz?- Wiesz wiêc tak¿e, i¿ Kerrick zosta³ na po³udniu, a ja chcê byæ z nim.Zabierzmnie do niego.Jesteœ jego przyjacielem.- Jestem jego przyjacielem.- Ortnar rozejrza³ siê, potem ciê¿ko westchn¹³.-Mimo to nie mogê ci pomóc.Herilak powiedzia³ nam o twoim zamiarze istwierdzi³, ¿e nie pójdziesz.Armun spojrza³a nañ z niedowierzaniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL