[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pal¹c papierosa March s³ysza³ spaceruj¹cego po swojej klitce Rudiego.Spojrza³na zegarek.Szósta.D³ugi korytarz by³ kompletnie pusty.Wiêkszoœæ pracownikówmusia³a ju¿ pójœæ do domu; zacz¹³ siê œwi¹teczny weekend.Nacisn¹³ klamki kilkukolejnych drzwi; dwoje pierwszych by³o zamkniêtych, trzecie ust¹pi³y.Wszed³ doœrodka i podniós³ s³uchawkê telefonu.Przez chwilê przys³uchiwa³ siê tonowi, apotem wykrêci³ dziewi¹tkê.Ton zmieni³ siê: najwyraŸniej wyszed³ na miasto.Wykrêci³ numer Charlie.Odebra³a od razu.— To ja.U ciebie wszystko w porz¹dku? — zapyta³.— W porz¹dku.Coœ odkry³am.pewien drobiazg.— Nie mów nic przez telefon.Porozmawiam z tob¹ póŸniej.— Zacz¹³ siêzastanawiaæ, o co jeszcze j¹ zapytaæ, ale od³o¿y³a s³uchawkê.Teraz telefonowa³ Halder, jego pogodny g³os niós³ siê echem po wy³o¿onymgranitowymi p³ytami korytarzu.— Eberhard? Dobry wieczór.To prawda, niektórzy z nas nie wiedz¹, co towypoczynek.Szybkie pytanie, jeœli mo¿na.Rejestry Ministerstwa SprawWewnêtrznych? Zosta³y skatalogowane? Dobrze.Na zasadzie kompetencji? Rozumiem.Doskonale.W ca³oœci?Xavier zamkn¹³ oczy i opar³ siê o œcianê, próbuj¹c nie myœleæ orozpoœcieraj¹cym siê pod jego stopami oceanie papieru.Szybciej, Rudi,szybciej.Us³ysza³ pojedynczy cichy odg³os dzwonka: Halder od³o¿y³ s³uchawkê.Kilkasekund póŸniej Rudi pojawi³ siê na korytarzu, naci¹gaj¹c marynarkê.Z kieszonkina piersi wystawa³a mu bateria d³ugopisów.— Mieliœmy odrobinê szczêœcia.Z tego, co mówi mój kolega, dokumentyMinisterstwa Spraw Wewnêtrznych zosta³y przynajmniej skatalogowane.Ruszy³ szybkim krokiem w stronê windy.March st¹pa³ obok niego.— Co to oznacza?— To oznacza, ¿e istnieje centralny indeks, na podstawie którego mo¿na siêdowiedzieæ, jakie papiery i kiedy przesz³y przez biurko Stuckarta.— Postuka³bez rezultatu w przyciski obok windy.— Wygl¹da na to, ¿e wy³¹czyli j¹ na noc.Bêdziemy musieli zejœæ po schodach — stwierdzi³.— Zdajesz sobie sprawê, ¿e tojest niezgodne z wszelkimi przepisami?! — zawo³a³, kiedy stukaj¹c obcasamizbiegali w dó³ spiralnymi schodami.— Jestem uprawniony do przebywania w dzialespraw wojskowych, w sekcji dotycz¹cej frontu wschodniego, a nie w dziale sprawwewnêtrznych, sekcji administracji.Je¿eli nas nakryj¹, bêdziesz musia³ wcisn¹æfacetowi z ochrony jakiœ kit o policyjnym dochodzeniu.coœ, czego sprawdzeniezajê³oby im co najmniej kilka godzin.Co do mnie, jestem po prostu anonimowym,wyœwiadczaj¹cym ci grzecznoœæ archiwist¹, jasne?— Za co jestem ci bardzo wdziêczny.Daleko jeszcze?— Na sam dó³.S¹d wojenny.— powtórzy³, kiwaj¹c z niedowierzaniem g³ow¹,Halder.— Wielki Bo¿e, Zavi, w coœ ty siê wpakowa³?T³oczone na g³êbokoœæ szeœædziesiêciu metrów powietrze by³o suche i ch³odne;lampy nie pali³y siê zbyt jasno ze wzglêdu na zbiory.— Mówi¹, ¿e to miejsce powinno wytrzymaæ bezpoœrednie trafienie amerykañskiejrakiety — oœwiadczy³ Rudi.— Co tam jest? — zapyta³ March, wskazuj¹c na stalowe drzwi, na których widnia³yostrzegawcze tabliczki: UWAGA! OSOBOM NIEUPOWA¯NIONYM WSTÊP WZBRONIONY! WEJŒCIETYLKO ZA OKAZANIEM PRZEPUSTKI!— „W³aœciwa historia warta jest stu dywizji", pamiêtasz? Tutaj w³aœnie ukrytajest ta niew³aœciwa.Rany boskie! Popatrz!Halder poci¹gn¹³ Xaviera za sob¹, w g³¹b korytarza.W ich stronê szed³stra¿nik.Pochylony niczym górnik w podziemnym chodniku pcha³ przed sob¹metalowy wózek.March by³ przekonany, ¿e ich zobaczy, ale on przeszed³ obok,stêkaj¹c z wysi³ku.Zatrzyma³ siê przy metalowych drzwiach i otworzy³ je.Zanimzatrzasnê³y siê z powrotem, przez chwilê zobaczyli hucz¹ce g³oœno p³omieniepaleniska.— ChodŸmy.Rudi wyjaœni³ procedurê.Archiwum dzia³a³o na podobnej zasadzie co magazyn.Zamówienia na poszczególne akta sp³ywa³y do dyspozytorni na ka¿dym piêtrze.Tutaj w wysokich na metr i grubych na dwadzieœcia centymetrów ksiêgachznajdowa³ siê g³Ã³wny indeks.Do ka¿dego zamówienia do³¹czony by³ numer rega³u.Rega³y mieœci³y siê w ognioodpornych magazynach biegn¹cych wokó³ dyspozytorni.Sekret polega³ na tym, stwierdzi³ Halder, ¿e trzeba by³o umieæ pos³ugiwaæ siêindeksem.Przez chwilê paradowa³ wzd³u¿ oprawnych w czerwon¹ skórê ksi¹g,dotykaj¹c palcem ich grzbietów.Znalaz³szy tê, której szuka³, zataszczy³ j¹ nabiurko.Xavier by³ kiedyœ pod pok³adem lotniskowca Grossadmiral Raeder.Przepastneg³êbie Reichsarchiv przypomina³y mu w jakiœ sposób tamt¹ wizytê: niskie sufityz przyæmionymi lampami, przyt³aczaj¹ce poczucie olbrzymiego, wisz¹cego nadg³ow¹ ciê¿aru.Obok biurka fotokopiarka: rzadki widok w Niemczech, gdzie zewzglêdu na zwalczanie nielegalnej literatury dystrybucja takich urz¹dzeñ by³aœciœle kontrolowana.Przy szybie windy sta³o kilkanaœcie pustych metalowychwózków.March widzia³ wszystko, co dzia³o siê w promieniu piêædziesiêciumetrów.Piêtro by³o puste.Rudi wyda³ okrzyk triumfu.— Sekretarz stanu: akta urzêdowe od roku 1939 do 1950.Chryste Panie! Czterystapude³.Na jakie lata chcesz rzuciæ okiem?— Konto w Szwajcarii zosta³o za³o¿one w lipcu 1942.Przyjrzyjmy siê pierwszymsiedmiu miesi¹com tego roku.Halder obróci³ kolejn¹ stronê.— Zobaczymy, jak to uporz¹dkowali — mrukn¹³ pod nosem.— Podzielili papiery nacztery dzia³y: korespondencja urzêdowa, notatki i memoria³y, statuty irozporz¹dzenia, sk³ad osobowy ministerstwa.— Szukam czegoœ, co ³¹czy Stuckarta z Buhlerem i Lutherem.— W takim razie zacznijmy lepiej od korespondencji.To powinno nas z grubszazorientowaæ, co siê wtedy dzia³o.— Rudi zanotowa³ sygnaturê.— D/15/M/28-34.Wporz¹dku.Idziemy.Magazyn D mieœci³ siê dwadzieœcia metrów po lewej stronie.Sekcjê M rega³upiêtnastego znaleŸli w samym œrodku.— Tylko szeœæ pude³, dziêki Bogu.Ty przejrzyj te od stycznia do kwietnia, jaod maja do sierpnia.Ka¿de tekturowe pud³o mia³o wielkoœæ sporej szuflady biurka.W magazynie nieby³o ¿adnego sto³u, siedli wiêc na pod³odze.Opar³szy siê plecami o metalowepó³ki, Xavier otworzy³ pierwsze pud³o, wyj¹³ zeñ garœæ papierów i zacz¹³czytaæ.W ¿yciu potrzeba zawsze trochê szczêœcia.Pierwszym dokumentem by³ list z 2 stycznia od podsekretarza stanu zMinisterstwa Lotnictwa w sprawie reglamentacji masek gazowych dlaReichsluftschutzbundu, organizacji zajmuj¹cej siê obron¹ przeciwlotnicz¹.Drugi, datowany na 4 stycznia, pochodzi³ z Biura Planu Czteroletniego idotyczy³ bezprawnego pobierania przydzia³Ã³w na paliwo przez wy¿szych urzêdnikówpañstwowych.Trzeci by³ od Reinharda Heydricha.March najpierw spostrzeg³ podpis — charakterystyczny kanciasty bazgro³.Potemjego wzrok pobieg³ ku nag³Ã³wkowi — G³Ã³wny Urz¹d Bezpieczeñstwa Rzeszy, BerlinSW 11, Prinz-Albrecht Strasse 8 — i ku dacie: 6 stycznia 1942.Treœæ listubrzmia³a nastêpuj¹co:Potwierdza siê mniejszym, ¿e zaplanowane pierwotnie na 9 grudnia 1941miêdzyministerialne spotkanie prze³o¿one zosta³o na 20 stycznia.Dyskusja, poktórej nast¹pi lunch, odbêdzie siê w siedzibie Miêdzynarodowej Komisji PolicjiKryminalnej w Berlinie Am grossen Wannsee nr 56/58.Xavier przekartkowa³ znajduj¹ce siê w pudle inne listy: cienkie bibu³kowe kopiei kremowe orygina³y; imponuj¹ce nag³Ã³wki — Kancelaria Rzeszy, MinisterstwoGospodarki, Organizacja Todta; zaproszenia na zebrania i lunche; proœby,dyrektywy i pisma okólne.Nie by³o jednak nic wiêcej od Heydricha.— Co o tym s¹dzisz? — zapyta³, podaj¹c list Halderowi.Rudi zmarszczy³ brwi.— Trochê niezwyk³e, ¿eby G³Ã³wny Urz¹d Bezpieczeñstwa Rzeszy zwo³ywa³ zebranieagencji rz¹dowych.— Mo¿emy odkryæ, o czym dyskutowali?— Nie powinniœmy mieæ z tym trudnoœci.Mo¿emy porównaæ w dziale notatek imemoria³Ã³w.Spójrzmy: dwudziesty stycznia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL