[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opar³ siê o œcianê i czeka³ z broni¹ gotow¹ dostrza³u.Us³ysza³ odg³os kroków i po chwili ujrza³ mê¿czyznê, który podbieg³ do drzwi.W lewej rêce coœ trzyma³; Taleniekow nie widzia³ co, gdy¿ obszerny p³aszczmê¿czyzny zas³ania³ mu widok.Nie by³o chwili do stracenia.Jeœli napastnikchcia³ wrzuciæ do œrodka bombê, mechanizm zegarowy na pewno zosta³ ju¿w³¹czony! Mê¿czyzna uniós³ praw¹ rêkê, ¿eby zapukaæ.- Oprzyj siê o drzwi! Lew¹ rêkê trzymaj z przodu! Na brzuchu! Szybciej!- Ale¿.- Napastnik zrobi³ pó³ obrotu.Taleniekow rzuci³ siê na niego i przycisn¹³ go do drzwi.By³ to m³odymê¿czyzna, w³aœciwie ch³opak.Nastolatek jeszcze, pomyœla³ Wasilij.Ch³opak by³ wysoki jak na swoje lata, aleg³adka twarz, bez œladu zarostu, zdradza³a jego m³ody wiek.W jasnychwytrzeszczonych oczach czai³ siê strach.- Do ty³u! Powoli! - warkn¹³ Taleniekow.- Lewa rêka do góry.¯adnychgwa³townych ruchów!Ch³opak cofn¹³ siê o krok; jego lewa rêka, teraz widoczna, by³a zaciœniêta wpiêœæ.- Nie zrobi³em nic z³ego.Przysiêgam - szepn¹³ ³ami¹cym siê g³osem.- Coœ ty za jeden?- Nazywam siê Andriej Dani³owicz, towarzyszu.Mieszkam na Czeremuszki.- £adny kawa³ek drogi - powiedzia³ Wasilij, oceniaj¹c odleg³oœæ miêdzy osiedlemwymienionym przez ch³opca a Placem Czerwonym na trzy kwadranse marszu.- Pogodapaskudna, a milicja nie lubi gówniarzy w³Ã³cz¹cych siê po nocy.- Musia³em przyjœæ, naprawdê - oœwiadczy³ poœpiesznie ch³opak.- Postrzeliligo, jest ciê¿ko ranny.Chyba nie wy¿yje.Mia³em to wam oddaæ.Ch³opak rozwar³ piêœæ, ukazuj¹c mosiê¿n¹ blaszkê.By³a to stara, nie u¿ywana odprzesz³o trzydziestu lat oznaka generalska.- Staruszek prosi³, ¿ebym powiedzia³ wam nazwisko: Krupski, Aleksiej Krupski.Kaza³ mi je powtórzyæ kilka razy, ¿ebym nie zapomnia³.To nie jest nazwisko,którego u¿ywa u nas na osiedlu.Ale tak mi kaza³ powiedzieæ.I koniecznie mamwas przyprowadziæ.On umiera, towarzyszu!Na dŸwiêk tego nazwiska Taleniekow wróci³ myœlami daleko w przesz³oœæ.AleksiejKrupski.Postaæ niemal zapomniana, któr¹ tylko nieliczni w Moskwie wspominalibez niechêci.Krupski by³ niegdyœ najwybitniejszym nauczycielem w KGB,cz³owiekiem obdarzonym niezwyk³ym wprost talentem do zabijania, w dodatkuumiej¹cym te¿ wyjœæ ca³o z najgorszych opresji.Nic dziwnego; by³ ostatnim zes³ynnych istrebiteli, wyspecjalizowanej w likwidacjach grupie agentów, którapowsta³a z elity dawnego NKWD, a której korzenie siêga³y jeszcze OGPU.Ale w pewnym momencie, jakieœ dwadzieœcia lat temu, Aleksiej Krupski nagleznik³ - tak jak wielu innych.Kr¹¿y³y plotki ³¹cz¹ce jego nazwisko ze œmierci¹Berii i ¯ukowa, a nawet Stalina.Na jednym z zebrañ Politbiura, Chruszczow wprzystêpie furii - czy strachu - nazwa³ Krupskiego i jego ludzi band¹ maniakówi morderców.Ale myli³ siê.Istrebiteli nie byli maniakami.Dzia³ali zbytmetodycznie.Niemniej Krupski znik³ i wiêcej go w siedzibie na £ubiance niewidziano.Kr¹¿y³y jeszcze inne plotki.O aktach, które Krupski zabra³ i ukry³ w jakimœniedostêpnym miejscu, by zagwarantowaæ sobie bezpieczeñstwo na stare lata.Akta te, jak nios³a wieœæ, dokumentowa³y zbrodnie kolejnych przywódców Kremla -dziesi¹tki morderstw, pope³nionych jawnie i skrycie.Przypuszczano wiêc, ¿eKrupski do¿ywa w spokoju swoich dni; mo¿e uprawia ziemiê na w³asnej dzia³cepo³o¿onej gdzieœ na pó³noc od Grasnowa?By³ najlepszym nauczycielem Taleniekowa.Gdyby nie cierpliwe wskazówki mistrza,Taleniekow nie zdo³a³by tyle razy wywin¹æ siê œmierci.- Gdzie on jest? - spyta³.- Przenieœliœmy go do siebie.Wali³ w pod³ogê, to znaczy, w nasz sufit.Pobiegliœmy na górê zobaczyæ, co siê sta³o.- My? To znaczy kto?- Siostra i ja.To taki sympatyczny staruszek.Bardzo go lubiliœmy.By³ dla nasbardzo dobry.Nasi rodzice nie ¿yj¹.I on te¿ wkrótce odejdzie.Poœpieszciesiê, towarzyszu!Starzec le¿¹cy na ³Ã³¿ku ledwo przypomina³ Aleksieja Krupskiego, któregoTaleniekow zna³ w m³odoœci.G³adko przyczesane w³osy, starannie wygolona twarzpromieniuj¹ca wielk¹ si³¹ - to by³y ju¿ tylko wspomnienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL