[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrzebna nam twoja pomoc.Po drodze ze szpitala Marek opowiadał w powozie Samancie o swoim znajomym.Poznał go jeszcze w St.Louis, kiedy Chandler działał w piśmie „Gentelman's Weekly".Tłumaczył jej, w jaki sposób Horacy pracuje.Kupował upadające tytuły i stawiał jej na nogi.Rok temu zawitał do San Francisco, żeby wpompować nieco życia w dogorywające „Woman's Companion".Samanta usiłowała sobie przypomnieć, kiedy ostatni razmiała to pismo w ręce.Było to wiele lat temu i wtedy od razuuznała, że jest nudne, bo zajmuje się przede wszystkim modą,przepisami kulinarnymi, zamieszcza mdłe romanse i ulatujące z pamięci wierszyki.Miała wrażenie, że pismo powstaje domowym sposobem, drukowane przez trzy starsze panie naprasie gdzieś w kuchni.Ale wyjąwszy ten jeden jedyny raz,nigdy więcej go nie czytała.— Jak ono teraz wygląda? — zapytała Marka.— Jest ciągle pismem dla kobiet — odparł.— Ale dlatych myślących.Nadal prowadzi dział przepisów i mody, tyleże ukazuje nieco egzotyczniejsze, śmielsze aspekty dnia codziennego.Horacy wprowadził jeszcze dział wiadomości i komentarzy i nie boi się zdrowej polemiki.W ostatnim numerze znajdziesz artykuł na temat przeludnienia, który wywołałspory oddźwięk, bo autor ośmielił się w nim zasugerować, żeantykoncepcja nie jest taka zła.545Teraz siedzieli przed biurkiem wydawcy i Marek opowiadał Chandlerowi o badaniach, jakie Samanta przeprowadziła na masowo produkowanych lekach, i o jej nieudanych próbach nadania wynikom tych badań właściwego rozgłosu.— I nikt nie chciał mieć z tymi odkryciami nic wspólnego,doktor Hargrave? — wtrącił Chandler.— Niewiele jest pismw kraju, które ośmieliłyby się ryzykować utratę grosza płynącego z reklamy leków.W związku z tym opinia publiczna ma niewielkie szanse dowiedzieć się, co zawierają takie specyfiki.Ale tak się akurat składa, że kiedy kupiłem „Woman'sCompanion", ustaliłem wyraźną politykę, jaka nas dziśobowiązuje w piśmie.Drukujemy wyłącznie prawdziweinformacje niezależnie od tego, komu się tym narażamy,i jeśli pani zechce zauważyć, nie zamieszczamy w naszympiśmie reklam żadnych medykamentów.— Wziął do rękiegzemplarz czasopisma i podał go nad biurkiem Samancie.Przekartkowała pismo i rzeczywiście zrobiło na niej wrażenie.— A więc, Marku — zaczął Chandler, rozpierając się wygodnie w fotelu i kręcąc młynka palcami na wydatnym brzuchu — rozumiem, że chciałbyś, żebym opublikował wyniki badań pani doktor Hargrave?Marek sięgnął do kieszeni i wyjął z niej broszurę, którąrzucił na biurko.— Przeczytaj to, Horacy — rzekł — i powiedz, co o tymsądzisz.Kiedy Chandler zagłębił się w lekturze, co jakiś czas uważniej wpatrując się w tekst, Marek spojrzał na Samantę i puściłdo niej oko.Czuła, że serce w niej bije jak młot.— Panie Chandler, chciałabym, żeby ludzie poznali niebezpieczeństwa związane z zażywaniem środków farmakologicznych.Producenci umieszczają na etykietach zapewnienia, że lekarstwa są nieszkodliwe, gdy tymczasem jest akuratwprost przeciwnie.Ciężarne kobiety nieświadome niebezpieczeństwa popijają do woli toniki, które szkodzą ich dzieciom.Chorzy na raka uspokajają się barwioną wodą, zamiast szukać pomocy lekarskiej.Ludzie mają prawo wiedzieć, co ku-546pują i co zażywają, panie Chandler.A skoro nie chcą im o tymmówić producenci, musimy to zrobić my.Horacy Chandler odłożył broszurę i w skupieniu przyjrzałsię Samancie.— Czy dane są rzetelne?— Tak.— Czy może pani zebrać więcej informacji? Mamy zamało materiału.Omawia pani raptem trzy specyfiki.Artykułnabrałby innego ciężaru gatunkowego, gdyby znalazła paniwięcej przykładów.— Nie miałam ostatnio czasu, ale przymierzałam się doanalizy „Cudownej mieszanki Sary Fenwickowej"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL