[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego bali się najbardziej: wzajemnego zobowiązania.Babette upiera się, by płacili na zmianę, on jej na to pozwala, nie chce robić jej nadziei na coś, co byłoby poważniejsze, trwałoby dłużej i było bardziej skomplikowane niż podróż w nieznane.Nie, żadnych ekspedycji, chciał robić jedynie małe, przewidywalne wycieczki.Zawsze zamawiają to samo, dwie zupy i jedną sałatkę z makaronem, którą się potem dzielą.Thomas bierze kaczkę, Babette tofu z warzywami.Babette dzieli sałatkę tak sprawiedliwie, że staje się to prawie żenujące.W końcu, w ciągu niecałych dwóch miesięcy byli ze sobą osiem razy, nie trzeba więc być aż tak skrupulatnym.Byłoby w porządku, gdyby jedno dziobnęło z talerza drugiego.Ale nie, utrzymywali dystans, który wprawdzie pozwalał oddychać, ale dokuczał obojgu.Wiedzieli o tym i nie potrafili tego zmienić.48Babette zawsze dawała mu dość czasu, by wziął viagrę.Mówiła wtedy, że koniecznie musi obejrzeć wiadomości albo doczytać te dwadzieścia stron romansu.Trzeba przynajmniej pół godziny, by viagra zaczęła działać.Pyta samą siebie, skąd to właściwie wie.Doskonale przypomina sobie dowcipy i anegdoty, kiedy pojawiła się viagra.Krążyła plotka, że te małe niebieskie tabletki w kształcie rombu produkowano w Neapolu, w kuchniach, gdzie przygotowywano spaghetti.Tak przy okazji robiły je włoskie kobiety.Potem tabletki rozwożono ciężarówkami po całej Europie.Takie nowe źródło dochodów mafii.Znajomy opowiadał historię innego kolegi, którego znajomy czekał z kolei na swoją kochankę, ta za pół godziny miała przyjechać pociągiem.Przezornie wziął jedną tabletkę, ale pociąg miał dwie godziny spóźnienia.Jak on wtedy biegał w kółko! Oczywiście tak naprawdę nikt w normalnym życiu viagry nie zażywał.Nigdy.Nikt.Ze względu na skutki uboczne! Poza tym przecież nikomu nie była potrzebna, prawda?Thomas na pewno wie o skutkach ubocznych, w końcu jest anestezjologiem.Zawsze gdy zasypia, Babette sprawdza w łazience, czy coś brał, a potem czuje się zraniona.Za trzecim razem brakuje całego opakowania.Szuka we wszystkich szufladach, czuje się przy tym podle i głupio.Może niewiedza byłaby przyjemniejsza od pewności? Wtedy mogłaby sobie wmawiać, że to ona obudziła w nim pożądanie.Tak, tylko ona i naturalny porządek rzeczy, oczywiście wielkiej różnicy nie ma.Też niewiele lepiej.W jego biurku Babette znajduje nowiutkie opakowanie.Zrobił zapas, to też ją wzrusza.Prawdopodobnie ma wobec niej jakieś plany.Kupując nowe opakowanie, ją miał na myśli.Miała nadzieję, że tylko ją.49Siedzi sama w jego pokoju gościnnym, z opakowaniem w ręku, i prawie zasypia.Z ulicy dobiegają glosy i śmiechy, stukanie obcasów.Jakiś mężczyzna wola: Poczekaj no!Idzie lato.Od miesięcy Babette pije dziurawiec, na poprawienie nastroju, by nie zniknąć znów w beznadziejnie czarnej dziurze.Ostrożnie kładzie opakowanie z viagrą na swoje miejsce.Dwoje pacjentów.Niewiele to ma wspólnego z uczuciami.Żeby nie wyskoczyć z okna, faszerujemy się lekarstwami, mówi bez wstępów Babette przy makaronowej sałatce i patrzy Thomasowi w oczy.Co?Ach, macha Babette ręką i czerwieni się.Myślałam tylko, że może powinniśmy o tym porozmawiać.O czym? - pyta zmieszany.Babette miota się między delikatnością a rozpaczą.Nic nie jest odpowiednie ani jednoznaczne.Już dobrze, mówi i daje mu spokój.Thomas patrzy na nią z wdzięcznością i kładzie przed nią dłonie na stole.Ładnie dziś wyglądasz, mówi.Dziś, uśmiecha się Babette.Jest niemal wzruszająco nieporadny.Kocham cię, mówi ona na próbę.Może to coś pomoże, jeśli powie to wprost.Nienawidzi swojego niezdecydowanego charakteru, na którym tak rzadko można polegać.Myśli o Florianie, o jego smutnej, młodej, podobnej do jamnika twarzy, o błękitnej sukience, o jego prawej dłoni, którą oddałby za odrobinę codzienności i miłość.Czasem nienawidzi samej siebie, gardzi ciągłym emocjonalnym 50rozchwianiem, od którego pewnie kiedyś nabawi się marynarskiego chodu.Babette widzi siebie idącą chwiejnym krokiem po ich wspólnym mieszkaniu, od czasu do czasu opiera się o ściany, aby nie pobłądzić.Stopniowo przestałaby zauważać swój chwiejny chód, a gdyby pewnego dnia wyszła na ulicę, zdziwiłaby się, jak niepewny jest ten pozornie stabilny grunt.Ale pewnych gruntów swojej samotnej, nudnej żałoby przecież nigdy nie opuści!Jak myślisz, czy nie powinniśmy razem zamieszkać?- pyta Babette i nagle jego dłonie zaczynają drżeć jak ryby, które nieoczekiwanie wyrzucono na piasek.Taak, mówi on powoli.Nie wiem.Ja też nie.Thomas uśmiecha się krzywo.Jestem trochę trudny, co?Ona również się uśmiecha i kiwa głową.Siedzą tak bez ruchu i wiedzą, że nie wyduszą z siebie ani słowa, nie przywołując przy tym upiorów z przeszłości, które od razu by się do nich przysiadły.Mówiłyby i mówiły, bez końca, przygniotłyby Babette i Thomasa, przycisnęły do ściany, nie dopuściły do głosu.I dlatego milczą, jedzą, płacą i wychodzą.On odprowadza ją do domu, i to także jest jasne - nie będzie u niej nocował, nigdy tego nie robi.Wymieniają krótki pocałunek w policzek, on grzecznie czeka, aż ona wejdzie do domu, a potem rusza biegiem przed siebie.Biegiem mija swój dom, cmentarz i zawraca w ciemności.Kostka ciągle boli, buty są niewygodne, ale nie zwraca na to uwagi.Ważniejsze, dużo ważniejsze jest, by uwolnić się od tych wspomnień o szczęściu, które chwytają go za gardło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL