[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdjęła szalik i nie oglądając się, biegła dalej.Wiedziała jednak, że facet ją dogoni i będzie musiała spojrzeć mu w oczy.Podążał za nią zadyszany profesor Gruska z rozwianymi polami płaszcza.Przystanęła.Wokół było pełno studentów.Nie groziło jej żadne niebezpieczeństwo.Profesor nic się nie zmienił.Minęły wprawdzie zaledwie cztery lata, ale Lindsay i tak spodziewała się, że będzie bardziej siwy i pomarszczony.Wyglądał tak samo jak dawniej, tylko że teraz musiał mieć z pięćdziesiąt pięć lat.Wystarczająco dużo, by być jej ojcem.- Lindsay - powiedział z uśmiechem, zatrzymując się naprzeciw niej.Wyciągnął do niej ręce, ale dziewczyna ani drgnęła.Opuścił więc ramiona.- Usiłowałem cię odszukać - mówił bardzo prędko - ale twój numer jest zastrzeżony.Robiłem, co mogłem.Spotkałem kiedyś twoją przyjaciółkę Gayle Werth, dała mi twój numer, ale musiała się pomylić.- „Głupia suka”, niedopowiedziane słowa zawisły w powietrzu i Lindsay doskonale je wyczuwała.Profesor stał naprzeciw niej.Wyglądał jak uszczęśliwiony, podstarzały szczeniak.Zdjął z głowy kosztowny kapelusz z lisiego futra i zsunął z dłoni kosztowne skórzane rękawiczki.- Jak się pan ma, profesorze Gruska?- Jakoś leci, ale zachodzą zmiany, okropne zmiany.Teraz, kiedy odbrązowiono Freuda, ci ciemni filistyni doszli do wniosku, że muszę się przekwalifikować i stosować metody, których nie popieram.Wyobrażasz sobie? Obecnie nie oczekuje się od psychologa, by oddziaływał na pierwotne przyczyny choroby.Ma leczyć wyłącznie objawy chorobowe! Ci idioci nazywają to terapią eklektyczną lub przeżyciową albo też terapią rzeczywistości, po to by nadać jej pozory legalności.Czysta bzdura.A na dodatek te nonsensy z lekarstwami, żeby panować nad chorymi, wcale ich nie rozumiejąc.Ponieważ moi koledzy z uczelni są również tacy płytcy, rozważam zajęcie się prywatną praktyką.Ale zawsze najbardziej ceniłem sobie pracę ze zdolnymi studentami.Uważam, że oni zawsze docierają do źródeł prawdy, a Freud jest niezaprzeczalną prawdą.Głupek.- Współczuję panu, profesorze Gruska.Mam nadzieję, że u ojca wszystko w porządku.- Z tego, co wiedziała, stary pan Gruska był kimś w rodzaju lwa salonowego z zeszłego stulecia.Jeszcze teraz piastował funkcję przewodniczącego rady nadzorczej Północnowschodniego Banku Nowojorskiego i trzymał wszystko żelazną ręką, nie wykluczając jedynego syna, profesora Gruski.- O, tak.Mój drogi ojciec znajduje się w szczytowej formie.Jak wiesz, ma już blisko osiemdziesiąt lat, ale jest mężczyzną o wielkiej sile ducha i niespożytej energii.Wciąż korzystam z jego doświadczenia.Gdyby ojciec cię znał, przysłałby ci ukłony.Często z nim rozmawiamy o tobie.Proszę, pozwól, że ci postawię filiżankę kawy.Tak dzisiaj zimno, że nie chciało mi się iść na uniwersytet, ale cieszę się, że przyszedłem! Chodźmy na kawę, Lindsay, chcę z tobą porozmawiać.Mamy tyle spraw do przedyskutowania.Zmusiła się, by spojrzeć na niego otwartym, nieustraszonym wzrokiem.Przypomniała sobie, jak było z ojcem i pantoflami na wysokich obcasach.Wtedy wygrała.Żadnego onieśmielenia.Nigdy więcej.- Nie, dziękuję, profesorze Gruska - powiedziała, lekko się uśmiechając.- Śpieszę się.Miło mi było pana zobaczyć.- Nie! Zaczekaj, musisz mi dać swój adres i numer telefonu!Tuż obok stało co najmniej sześciu studentów.Lindsay pokręciła głową.- Nie wydaje mi się, profesorze Gruska.A zresztą, po co panu mój numer telefonu? - Natychmiast pożałowała tego pytania.Cały jego brak pewności natychmiast zniknął i ustąpił miejsca uderzającej arogancji.- Nadal lękasz się mężczyzn, widzę to.Poczuła straszliwy, wyniszczający strach.Ale się opanowała.- To nie pański interes, profesorze Gruska - powiedziała z uśmiechem.Pochylił się i dotknął jej ramienia.- Ależ tak, panno Foxe.Wiem, że jesteś teraz modelką o imieniu Eden.Mój drogi ojciec uważa, że jesteś niesłychanie atrakcyjną kobietą.Jak już wspominałem, opowiedziałem mu o tobie.Ja także lubię oglądać cię na zdjęciach, ale wiem, co one kryją.Zdjęcia cię odmieniają, a ty pragniesz odmiany.Chcesz być postrzegana jako inna kobieta, kobieta, która nie jest prawdziwa.Nawet twoje imię - Eden.Oznacza początek, niewinność, czystość - to nie ty, lecz tylko sposób, by się ukryć przed światem, przed samą sobą.Musisz mi pozwolić.- Widząc, że jego słowa nie osiągają zamierzonego efektu, zamilkł.Twarz Lindsay była blada i ściągnięta.W jej oczach pojawiła się wściekłość.- Nie chcę ci sprawiać przykrości - ciągnął łagodniejszym tonem.- Od czasu, kiedy twój szwagier.Od tamtych traumatycznych przeżyć w Paryżu minęło już wiele czasu.Bardzo wiele.Gdybyś mi tylko pozwoliła sobie pomóc.Potrafię to, profesjonalnie.Jako psycholog, jako przyjaciel, jako przyjaciel, który jest także mężczyzną, który się tobą zaopiekuje, obroni cię i zrozumie.*Jakiś student wpadł na nią i przeprosił.- Jest pan starym człowiekiem, panie Gruska - powiedziała lodowatym tonem.- Nie lubiłam pana już wtedy, gdy jako studentka musiałam chodzić na pana zajęcia.Uważam, że Freud jest gówno warty, a teraz z upodobaniem wywleka pan czasy, które były dla mnie bardzo bolesne.Stał nieporuszony.Uśmiechał się i Lindsay poczuła mdłości.- Wiem, że to bolesne, moja słodka dziewczyno.Czasami musimy cierpieć, aby zostać uleczonymi.Chodź ze mną, Lindsay.Chodź ze mną teraz.Wyciągnął do niej rękę.Spojrzała na nią, a potem na jego twarz.Miała ochotę solidnie mu przyłożyć.Miała ochotę zrobić z niego miazgę.Był stary i miękki.Mogłaby z łatwością go zmiażdżyć.Chciała uciec.Czuła smak strachu, ostry i paskudny.Patrzyła na Gruskę, mając nadzieję, że on się nie domyśla, jak bardzo jest przerażona.- Może zostanie pan specjalistą od nauk behawioralnych i spróbuje onieśmielać szczury.Zegnam pana, sir.- Wybiegła z biblioteki i pomknęła po schodach.Wykrzykiwał jej imię, dopóki nie zmieszała się z tłumem studentów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL