[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kto raz przekroczy wrota Barad-Duru, ten ju¿ nie wraca.A nieprowadzi³bym was do Morii, gdyby nie istnia³a nadzieja wyjœcia z niej.Je¿elitam siedz¹ orkowie, narazimy siê na straszne spotkanie, to prawda.Leczwiêkszoœæ orków z Gór Mglistych posz³a w rozsypkê, je¿eli nie wyginê³a w BitwiePiêciu Armii.Or³y donosz¹, ¿e orkowie znów siê zewsz¹d gromadz¹, jest wszak¿enadzieja, ¿e jeszcze nie zajêli Morii.A nawet mo¿na siê spodziewaæ, ¿e s¹ tamkrasnoludy i ¿e w podziemnych pa³acach przodków spotkamy Balina, syna Fundina.Nie wiemy, co nam przysz³oœæ objawi, ale powinniœmy wst¹piæ na œcie¿kê, którejwybór jest nieuchronny.- Ja na tê œcie¿kê pójdê z tob¹, Gandalfie - rzek³ Gimli.- Cokolwiek by mnietam czeka³o, chcê zobaczyæ pa³ac Durina.Ale czy znajdziesz drzwi, którezosta³y zatrzaœniête?- Dziêkujê ci, Gimli - odpar³ Gandalf.- Dodajesz mi otuchy.Razem poszukamyzatrzaœniêtych drzwi.I przejdziemy przez Moriê! W ruinach krasnoludzkiejsiedziby trudniej bêdzie straciæ g³owê krasnoludowi ni¿ elfom, ludziom czyhobbitom.A przecie¿ nie bêd¹ to moje pierwsze odwiedziny w Morii! Kiedyzagin¹³ Thrain, syn Throra, d³ugo szuka³em go w tych podziemiach.Przeszed³emprzez nie i wydosta³em siê na œwiat ¿ywy.- Ja tak¿e przekroczy³em kiedyœ Bramê Dimrilla - cicho oznajmi³ Aragorn - alechocia¿ wróci³em stamt¹d, zachowa³em straszne wspomnienia.Nie chcê po razdrugi zejœæ do Morii.- A ja nie chcê tam wchodziæ nawet pierwszy raz - rzek³ Pippin.- Ani ja - mrukn¹³ Sam.- Oczywiœcie! - powiedzia³ Gandalf.- Któ¿ by tego chcia³? Pytanie brzmiinaczej: kto pójdzie ze mn¹, jeœli was tamtêdy poprowadzê?- Ja! - gorliwie zawo³a³ Gimli.- I ja - powa¿nie rzek³ Aragorn.- Tyœ poszed³ za moim przewodem niemal wœmieræ poœród œnie¿ycy, a nie us³ysza³em od ciebie ani s³owa wyrzutu.Pójdêteraz z tob¹, je¿eli ta ostatnia przestroga ciê nie odstraszy.Nie o Pierœcieñi nie o nas wszystkich siê lêkam, ale w³aœnie o ciebie, Gandalfie.I powiadamci: nie przestêpuj progu Morii, strze¿ siê, Gandalfie.- Ja nie pójdê - rzek³ Boromir - chyba ¿e mnie ca³a dru¿yna zgodnieprzeg³osuje.Co mówi Legolas? Co mówi¹ nizio³ki? Niech rozstrzygnie powiernikPierœcienia.- Nie mam ochoty schodziæ do Morii - powiedzia³ Legolas.Hobbici milczeli.Sam spogl¹d¹³ na Froda.Wreszcie przemówi³ Frodo.- Nie mam ochoty tam schodziæ - rzek³.- Ale równie¿ nie mam ochoty sprzeciwiaæsiê radzie Gandalfa.Proszê was, od³Ã³¿my g³osowanie i najpierw siê przeœpijmy.Gandalf ³atwiej uzyska nasz¹ zgodê w blasku poranka ni¿ w tych zimnychciemnoœciach.jak ten wiatr okropnie wyje!Wszyscy umilkli i pogr¹¿yli siê w myœlach.S³yszeli, jak wicher œwiszcze wœródska³ i drzew, jak zewsz¹d z pustki nocy osacza ich zawodzenie i jêki.Nagle Aragorn zerwa³ siê na równe nogi.- Jak¿e ten wiatr wyje! - zawo³a³.- To przecie¿ g³os wilków! Wargowienadci¹gnêli z zachodnich gór!- Czy wiêc trzeba z decyzj¹ czekaæ do rana? - rzek³ Gandalf.- Sprawdzi³y siêmoje s³owa.Poœcig ju¿ idzie za nami.Nawet je¿eli do¿yjemy œwitu, kto z waszechce maszerowaæ na po³udnie nocami ze stadem dzikich wilków nastêpuj¹cym napiêty?- Jak daleko st¹d do Morii? - spyta³ Boromir.- By³o wejœcie na po³udnio-zachód od Karadhrasu, o jakieœ piêtnaœcie mil lotukruka, a ze dwadzieœcia mil wilczego chodu - ponuro odpowiedzia³ Gimli.- A wiêc ruszajmy skoro œwit, jeœli bêdziemy jeszcze ¿ywi - rzek³ Boromir.-Wilki ju¿ wyj¹, orków natomiast boimy siê, aleœmy ich jeszcze nie spotkali.- To prawda p- powiedzia³ Aragorn sprawdzaj¹c, czy miecz lekko wychodzi zpochwy.- Ale gdzie wilki wyj¹, tam orkowie czyhaj¹ w pobli¿u.- ¯a³uje, ¿e nie pos³ucha³em Elronda - szepn¹³ Pippin do ucha Samowi.- Terazwidzê, ¿e nie nadajê siê do takich rzeczy.Nie mam w sobie doœæ krwi BandobrasaBullroarera; to wycie mrozi mi szpik w koœciach.Nie pamiêtam, ¿ebym siêkiedykolwiek w ¿yciu czu³ równie nieszczêœliwy.- Mnie te¿ dusza uciek³a na ramiê, panie Pippin - odpar³ Sam.- Ale przecie¿nas jeszcze wilki nie zjad³y, a mamy w kompanii paru ch³opów na schwa³.Niewiem, jaki los grozi Gandalfowi, ale za³o¿ê siê, ¿e stary Czarodziej nie trafido wilczego ¿o³¹dka.Zeby siê zabezpieczyæ od nocnych napaœci, dru¿yna wspiê³a siê na szczyt wzgórza,pod którym siê schroni³a z wieczora.Wieñczy³a je kêpa sêdziwych drzew okoœlawych pniach, wokó³ zaœ krêgiem le¿a³y g³azy.Wêdrowcy rozniecili poœrodkuognisko, nie mog¹c i tak liczyæ, ¿e ciemnoœci i cisza ukryj¹ ich przed wilczympoœcigiem.Obsiedli ognisko i ci, którzy nie pe³nili warty, drzemaliniespokojnie.Kucyk Bill, nieborak, poci³ siê i dygota³.Wycie wilków chwilamibli¿sze, a chwilami dalsze otacza³o ich teraz zewsz¹d.O najczarniejszejgodzinie nocy b³yska³y na stokach roziskrzone œlepia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL