[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Albo siê twój tobo³ek odnajdzie, albo bêdzieszmusia³ zwróciæ siê do tutejszego mistrza zielarza.On powie ci, ¿e nic mu niewiadomo, jakoby to po¿¹dane przez ciebie ziele posiada³o jakieœ zalety, wienatomiast, ¿e nazywa siê ono wulgarnie fajkowym liœciem, naukowo galen¹, a wmowie ró¿nych plemion tak czy owak; uraczy ciê starym rymowanym porzekad³em,którego sensu sam nie rozumie, po czym z ubolewaniem oœwiadczy, ¿e ziela tego wDomu Uzdrowieñ nie ma ani na lekarstwo, ty zaœ bêdziesz móg³ siê pocieszyærozmyœlaniem o historii jêzyków.Ale teraz muszê ciê po¿egnaæ.Nie spa³em wtakim ³Ã³¿ku, w jakim ty siê wylegujesz, odk¹d opuœci³em Dunharrow, a odwczorajszego wieczora nic w ustach nie mia³em.Merry chwyci³ jego rêkê i uca³owa³.- Przepraszam, ¿e ciê zatrzyma³em – powiedzia³.– IdŸ, nie zwlekaj¹c d³u¿ej.Odtamtej nocy w gospodzie „Pod Rozbrykanym Kucykiem” w Bree wiecznie ci tylkoprzysparzamy k³opotów.Ale my, hobbici, taki ju¿ mamy zwyczaj, ze w chwilachwzruszenia uciekamy siê do b³ahych s³Ã³w i mniej mówimy, ni¿ czujemy.Boimy siêpowiedzieæ za du¿o.Dlatego brak nam w³aœciwych s³Ã³w, gdy nie wypada ¿artowaæ.- Wiem o tym, znam was dobrze – odpar³ Aragorn.– Gdyby nie to, nie odp³aca³bymwam czêsto t¹ sam¹ monet¹.Niech ¿yje Shire i nigdy nie straci humoru!Poca³owa³ Meriadoka i wyszed³ zabieraj¹c z sob¹ Gandalfa.Pippin zosta³ z przyjacielem.- Kogo w œwiecie mo¿na porównaæ z Aragornem? – powiedzia³.– Chyba jednegoGandalfa.Myœlê, ¿e miêdzy nimi jest jakieœ pokrewieñstwo.S³uchaj, gapo,przecie¿ twój tobo³ek le¿y pod ³Ã³¿kiem; mia³eœ go na plecach, kiedy ciêspotka³em.Obie¿yœwiat oczywiœcie widzia³ go przez ca³y czas, kiedy z tob¹rozprawia³.Zreszt¹ ja te¿ mam zapasik fajkowego ziela.Nie ¿a³uj sobie! Liœciez Po³udniowej Æwiartki Shire’u! Nabij fajkê, a ja tymczasem skoczê poszukaæczegoœ do zjedzenia.A potem wreszcie pogadamy zwyczajnie jak hobbici.U licha!My, Tukowie i Brandybuckowie, nie umiemy d³ugo ¿yæ na wy¿ynach.- Nie umiemy – przyzna³ Merry.– Przynajmniej ja.Jeszcze nie.Ale b¹dŸ co b¹dŸumiemy je teraz ju¿ dostrzec i uczciæ.Myœlê, ¿e najlepiej jest, kiedy siê poprostu kocha to, do czego serce samo od urodzenia ci¹gnie; od czegoœ przecie¿trzeba zacz¹æ, a gleba w Shire jest g³êboka.Ale istniej¹ rzeczy g³êbsze iwy¿sze.I gdyby nie one, ¿aden Dziadunio w naszym kraju nie móg³by uprawiaæswego ogródka ciesz¹c siê pokojem – czy tym, co mu siê pokojem wydaje.Cieszêsiê, ¿e teraz o tych rzeczach coœ niecoœ wiem.Ale po co ja o tym gadam.Daj note liœcie.I wyjmij z tobo³ka moj¹ fajkê, jeœli siê nie po³ama³a.Aragorn i Gandalf poszli do G³Ã³wnego Opiekuna Domu Uzdrowieñ i poradzili mu,¿eby Faramira i Eowinê zatrzyma³ jeszcze przez czas d³u¿szy pielêgnuj¹ctroskliwie.- Ksiê¿niczka Eowina – powiedzia³ Aragorn – bêdzie siê rwa³a z ³Ã³¿ka i zechcewkrótce wyjœæ na œwiat, ale nie trzeba jej na to pozwoliæ, jeœli da siêprzekonaæ, co najmniej przez dziesiêæ dni.- Co do Faramira – doda³ Gandalf – bêdzie musia³ wkrótce dowiedzieæ siê oœmierci ojca.Nie nale¿y jednak opowiadaæ mu ca³ej prawdy o szaleñstwieDenethora, póki nie wyzdrowieje zupe³nie i nie przyjdzie pora na objêcie przezniego nowych obowi¹zków.Trzeba dopilnowaæ, ¿eby Beregond i nizio³ek, perian,którzy byli œwiadkami tych strasznych zdarzeñ, nie wygadali siê przed czasem.- A jak mam post¹piæ z drugim perianem, z tym, który le¿y równie¿ chory? –spyta³ Opiekun.- Prawdopodobnie zechce ju¿ jutro na chwilê wstaæ – odpar³ Aragorn.– Mo¿na muna to pozwoliæ, jeœli bêdzie mia³ ochotê.Niech siê trochê przespaceruje podopiek¹ przyjació³.- Bardzo dziwne plemiê – stwierdzi³ Opiekun krêc¹c g³ow¹.– Kijem ich niedobije!U wejœcia do Domów Uzdrowieñ t³um siê zgromadzi³ czekaj¹c na Aragorna i pobieg³za nim.Gdy wreszcie zjad³ wieczerzê, zaczêli go nagabywaæ ró¿ni ludzieprosz¹c, ¿eby uzdrowi³ temu krewniaka, a innemu przyjaciela niebezpiecznierannego lub zatrutego przez z³owrogi cieñ.Aragorn wezwa³ do pomocy synówElronda i we trzech do póŸna w noc odwiedzali chorych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL