[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na jej miejscu w pobli¿u rzeki sta³o piêæ przestronnych kompleksów okonstrukcji kszta³tem przypominaj¹cej wieloramienne gwiazdy.Grube œcianybudowli, o wysokoœci oko³o dwóch piêter, kry³y liczne pomieszczenia.Wewnêtrznedziedziñce by³y otwarte.Dwa z nich wydawa³y siêwype³nione wod¹, jeden jak¹œ blado¿Ã³³t¹ ciecz¹.Czwarty mieœci³ jakieœstruktury -kopu³y i wieloboki ró¿nych kszta³tów, wszystkie w tym samym kolorzeco reszta budowli.Pi¹ty zape³nia³y skoczki koralowe i wielkie statkiprzestrzenne.By³o ich bardzo du¿o.Wydawa³o siê, ¿e od rzeki wykopano kana³y ³¹cz¹ce ze sob¹ kompleksy.- Musimy zejœæ, zanim nas wywêsz¹ - upiera³ siê Vua Rapuung.- Myœla³em, ¿e to paskudztwo, którym nas natar³eœ, oszuka w¹chacze, czy co totam jest.- Tylko pomiesza im szyki i da nam czas na ukrycie siê.Tu nie ma siê gdzieschowaæ, wiêc nas zobacz¹.Tego nie da siê oszukaæ.Z Jedi siê da.zazwyczaj, pomyœla³ Anakin, ale nie potrafi³by przekonaæYuuzhanina, tak samo jak nie móg³by zatañczyæ na powierzchni czarnej dziury.- Tam siê mo¿na ukryæ - wskaza³ do góry.Wzgórze pokryte by³o przewa¿niekrzewami; brakowa³o tu wysokiej kopu³y drzew, rozci¹gaj¹cych siê prawie naca³ej powierzchni ksiê¿yca, ale te krzewy i tak by³y wiêksze od cz³owieka.- Nie przed szperaczami ciep³a - zaoponowa³ Rapuung.- No i nie przedsiecio¿ukami.Anakin w zadumie kiwn¹³ g³ow¹, ale wci¹¿ jeszcze przypatrywa³ siê baziemistrzów przemian, zaledwie zwracaj¹c uwagê na to, co mówi stoj¹cy obok niegoYuuzhanin.- A to, z ty³u, za tymi budynkai? Te ma³e konstrukcje, które wygl¹daj¹ tak,jakby ktoœ je po prostu rzuci³ i pozwoli³ im rosn¹æ? Co to takiego? Wygl¹da jakwioska lepianek.- Nie znam takiego s³owa "lepianka".Tam mieszkaj¹ robotnicy, niewolnicy izhañbieni.- Kolonia robocza.czyli ci, co wykonuj¹ brudn¹ robotê.- Jeœli tizowyrm t³umaczy prawid³owo, to tak.- Robotnicy i niewolnicy.wiem, kto to jest.A kim s¹ zhañbieni?- Zostali przeklêci przez bogów - wyjaœni³ Rapuung.- Pracuj¹ jak niewolnicy.Nie s¹ godni, aby o nich wspominaæ.- Przeklêci? Wjaki sposób?- Kiedy mówiê, ¿e nie s¹ godni, aby o nich rozmawiaæ, czy u¿ywam niejasnychs³Ã³w?- No dobrze.- westchn¹³ Anakin.- Niech bêdzie po twojemu.- Po mojemu powinniœmy opuœciæ tê skarpê i ruszyæ po spirali w kierunkuzachodz¹cego gazowego giganta.Szybko.- To z³y kierunek! Jesteœmy tylko o kilka kilometrów!- Ca³y las pod nami pe³en jest pu³apek - odpar³ Rapuung.- Rzekate¿.Dla nas istnieje tylko jedna droga do œrodka i ja j¹ znam.- No to mi wyt³umacz - rzek³ Anakin.- Przekonaj.- urwa³ nagle.-Pos³uchaj.Rapuung skin¹³ g³ow¹.- S³yszê ich.Rozwijaj¹ lav peq.By³em szalony, ¿e ci zaufa³em.Myœlisz wszystkim, tylko nie mózgiem.- Zacisn¹³ postrzêpione, pe³ne szramwargi w wyrazie pogardy.- Jeszcze nas nie z³apali.Czy w ich schemacie poszukiwañ jest jakiœ s³abypunkt?- Nie.- No to go stwórzmy.Te skrzydlaki, których u¿ywaj¹.- Tsik vai.- No w³aœnie.S¹ takie same, jak te, które widzieliœmy wczeœniej?- Tak.- To tylko pojazdy atmosferyczne, prawda?Rapuung spojrza³ na niego uwa¿nie.- Sk¹d to wiesz? - zapyta³ podejrzliwie.- Wydaje mi siê, ¿e maj¹ na bokach coœ w rodzaju otworów oddechowych.skrzela?- Zgadza siê- No to idziemy.- Anakin ruszy³ w dó³ wzgórza.Rapuung poszed³ za nim, choæraz bez sprzeciwu.Anakin czu³ siê dzisiaj znacznie lepiej.Techniki lecznicze i relaksacyjne Jediprawie zlikwidowa³y os³abienie, a sztuczna skóra Vui Rapu-unga - lub cokolwiekto by³o - wydawa³a siê spe³niaæ swoje zadanie na zranionym ramieniu.Pêdzi³ wdó³ d³ugimi, p³askimi skokami, wspomaganymi Moc¹.Rapuung ledwo dotrzymywa³ mukroku, bez szmeru klucz¹c pomiêdzy gêstym poszyciem.Anakinowi na jego widokw³osy je¿y³y siê na karku.Trudno Vy³o uwierzyæ, ¿e ktoœ tak œmiercionoœny zwygl¹du w ogóle mo¿e byæ istot¹ inteligentn¹.Wiêkszoœæ drzew znik³a, prawdopodobnie spalona podczas jednej z wielu bitew,jakie rozegra³y siê na zalesionym ksiê¿ycu od czasu, gdy Sojusz Rebeliantów poraz pierwszy umieœci³ tu swój sztab przed atakiem na pierwsz¹ Gwiazdê Œmierci.Pozosta³y tylko wysokie po pas zaroœla.Dalej znów rozpoczyna³a siê liniadrzew, równa jak zielony naszyjnik.Anakin zda³ sobie nagle sprawê, ¿e tow³aœnie drzewa tak bardzo niepokoj¹ Rapuunga.Ogieñ wêdruje w górê, wiêcwszystko, co znalaz³o siê tam w czasie po¿aru, prawdopodobnie zginê³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL