[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zd¹¿y³ im przedtem stopiæ wszystkienarzêdzia.- Nie przypominam sobie podobnej wzmianki - stwierdzi³a Killashandra,marszcz¹c z wysi³kiem czo³o.Przegl¹da³a doniesienia ekspedycji nie dalej, jakprzy œniadaniu.- Doszed³em do tego drog¹ dedukcji - wyjaœni³ Brendan.- Przejrza³em spisinwentarza.- Jak¹ wobec tego powinniœmy z³o¿yæ ofiarê Bogu Kryszta³u w jego skalnejkaplicy?- Trochê tego, trochê owego - oœwiadczy³ Lars.-Czy mogê przejœæ siê z tob¹ pomagazynie czêœci zapasowych, Bren?- I czy moglibyœmy wróciæ do pierwszej jaskini? - poprosi³a Killashandra,tkniêta nie wyjaœnionym impulsem.- Mam wyrzuty sumienia z tego powodu, ¿e go uszkodziliœmy.Myœlê, ¿e naprawêwzajemnych stosunków moglibyœmy zacz¹æ od z³o¿enia mu ofiarnej daniny.Brendan zgodzi³ siê i doradzi³, co mog¹ wzi¹æ, a nastêpnie ³askawie zezwoli³na zabranie sk¹pych resztek poprzednich posi³ków oraz próbki protein iwêglowodanów.W³o¿yli odczyszczone skafandry, nape³nili na nowo tuby¿ywnoœciowe, sprawdzili zbiorniki z tlenem, zatrzasnêli przy³bice he³mów iodczekali, a¿ otworzy siê œluza powietrzna.- Masz racjê.Tutaj chrzêœci gruz, a w jaskiniach go nie ma - odezwa³ siê Lars.Na widok niebieskiej poœwiaty przygasili reflektory przy kombinezonach.- Nic nie chrzêœci - stwierdzi³ Lars wkraczaj¹c na g³adki kamieñ jaskini.-Chyba siê dalej nie cofn¹³.Jak ci siê wydaje?- Hmm.Powinniœmy byli zaznaczyæ na œcianach.W ka¿dym razie dosiêgniemytamtego koñca.- Id¹c przez jaskiniê rozpakowywa³a pierwsz¹ próbkê.- Podajêmu miedŸ -poinformowa³a statek.Staj¹c na palcach, umieœci³a szczypcami napowierzchni Klejnotu miedziany element.- Uff! Ciekawe, kto tu jest g³odny.Zobacz, Lars, w stronê centrum leci teraz wyraŸna ¿y³ka koloru miedzianego.Fascynuj¹ce.Skalny Klejnot nie pogardzi³ ¿adn¹ propozycj¹ z ich worków, szczególnie ochoczopoch³aniaj¹c metale.- Wszystko¿erny.- Co gorsza: niewdziêczny - doda³a Killashandra.- Nie przyby³ mu anicentymetr.Uff.- Nie, ale chyba trochê pojaœnia³ - zauwa¿y³ Lars, patrz¹c na centraln¹ partiênacieku.- Chcesz sprawdziæ, czy jego pobratymcy s¹ równie zach³anni?- Myœlê - oœwiadczy³a, stoj¹c w pe³nej zadumy pozie.Jedn¹ rêk¹ podtrzymywa³a³okieæ drugiej, wspieraj¹c na rêkawicy podbródek kasku.- Doprawdy?- Nad czym tak myœlisz? - ponagli³ j¹ Brendan.- Myœlê, ¿e powinniœmy oddaæ tamten kawa³ek - powiedzia³a powoli, staranniedobieraj¹c s³Ã³w.- Chyba nie powinniœmy uszkadzaæ Klejnotu.Lars spojrza³ na ni¹ z namys³em.- Chyba masz racjê.Tym samym nasze stosunki przenios³yby siê naprzyjaŸniejszy.¿u¿el? Py³?- Popió³? - dyskretnie podsunê³a Killashandra.- Có¿, post¹pimy jak skoñczone miêczaki.Ale z próbki chyba bêdzie niewielepo¿ytku.- A propos: kiedy pobieraliœmy kawa³ek Skalnego Klejnotu, nast¹pi³ tamtenwstrz¹s.To mog³o byæ zwyk³e dr¿enie albo niezwykle szybkie, rytmiczneuderzenia.- Sygna³ nadany metod¹ perkusyjn¹? - podsun¹³ Lars.- Jak prymitywne plemiona, które porozumiewaj¹ siê na odleg³oœæ - doprecyzowa³statek.- Przeanalizujê charakterystykê dr¿enia.Coœ takiego nie przysz³o mido g³owy.-Zamilk³, a na g³Ã³wnym ekranie kontrolnym zamigota³y œwietlnezygzaki.- Rzeczywiœcie! Punkt dla ciebie, Killashandro.Na dr¿enie faktyczniesk³adaj¹ siê niezliczone rytmiczne drgania, o rozmaitej d³ugoœci fal.- Bêdziemy potrzebowaæ pa³eczek perkusyjnych, Bren -zapowiedzia³a Killashandra,znacz¹co patrz¹c na Larsa.- Przecie¿ wiesz, ¿e ¿adne z nas nie potrafi bêbniæ tak szybko! - z komiczn¹desperacj¹ wzi¹³ siê pod boki.- No to bêdziemy bêbniæ largo, ale bêdziemy.Przynajmniej sprawdzimy, czyreaguje na rytm.- Byæ mo¿e uda nam siê nawi¹zaæ jakiœ kontakt z t¹ form¹inteligenci.- Inteligencji? Ta rejterada Klejnotu mog³a byæ bardzo prymitywnym odruchemsamozachowawczym.- W³aœnie, odruchem - popar³ go Brendan.- Nie mam nic drewnianego napok³adzie, ale mo¿e plastik by siê nada³?- Cokolwiek, czym mo¿na wystukaæ takt.Mo¿e uda nam siê do niego przemówiæLars jêkiem skwitowa³ jej pobo¿ne ¿yczenia, jednak ochoczo podj¹³ siê wróciæ nastatek po dwie pary zwê¿onych na koñcach plastikowych prêtów.Wrêczy³ jedn¹parê Killashandrze, nastêpnie przeæwiczy³ werbel na grodzi œluzy.- Tak sobie - zawyrokowa³a.- W ci¹gu ostatnich siedemdziesiêciu lat niewiele czasu poœwiêca³em praktyce.Killashandra œci¹gnê³a brwi.Siedemdziesi¹t lat, powiedzia³? Wiêkszoœæœpiewaków unika³a rozmów na temat up³ywu czasu.Œpiewali w duecie od tak dawna?A mo¿e siedemdziesi¹t lat minê³o, od kiedy praktykowa³ grê na instrumentach?Wola³a nie wiedzieæ, co mia³ na myœli.W przeciwieñstwie do niej, czêstofaszerowa³ danymi swój program osobisty.Po ka¿dym pobycie w Paœmie przegl¹da³program.Ona sama, jak siêgn¹æ pamiêci¹, nie dorzuca³a nic do swojego programu.Wzdrygnê³a siê.Wola³a nie myœleæ na ten temat.Mia³a wa¿niejsze rzeczy nag³owie ni¿ rozmyœlania o subiektywnej percepcji czasu - teraz wa¿ne by³y jegorytmiczne podzia³y.- Do boju naprzód marsz - oœwiadczy³a raŸno, unosz¹c pa³ki, jak dawni doboszepodczas uroczystych defilad, które ogl¹da³a na starych wideoklipach.- Formujszyk, przed siebie patrz!- Marsz, marsz, marsz! - zaœpiewa³ w odpowiedzi Lars.Zaiskrzy³y zardzewia³eneurony i Killashandra podjê³a ton, zmieniaj¹c nieco s³owa ze wzglêdu naokolicznoœci.- „Kroczmy naprzód bez wytchnienia, czyn nasz ws³awi¹ pokolenia".- Wszystko dobrze, ale stoicie w miejscu - zwróci³ uwagê Brendan, pod³¹czaj¹cswój baryton do chóru.- Marsz, marsz, marsz! - Lars w³¹czy³ otwieranie drzwi œluzy.Nie wypuszczaj¹cpa³eczek z r¹k, za³o¿y³ he³m.Killashandra równie¿ zakry³a g³owê.- „Choæ wicher miecie w twarz" - niós³ siê melodyjny g³os Brendaina.- Marsz, marsz, marsz!Wreszcie wydostali siê ze œluzy w mroki Opalu.Marszowym krokiem ruszyli wstronê najbli¿szej jaskini, w której rezydowa³ stalaktyt.Zatrzymali siê jakna komendê.- Ustalmy, gdzie i co bêbnimy - zaproponowa³ Lars.- SprawdŸmy najpierw, czy w ogóle zwróci na nas uwagê.Czy¿byœmy szczêœliwymtrafem znali oboje paradn¹ melodiê na werble?- Ja tak.- Zademonstrowa³ prawdziwoœæ swoich s³Ã³w.- NieŸle.Teraz spróbujmy razem.- Zagrali, unosz¹c gjowy, ¿eby sprawdziæ, czyich gra wywo³uje jak¹kolwiek reakcjê.- Chyba siê wam uda³o - odezwa³ siê Brendan.- Mam tutaj mini, mikro,tyciuteñk¹ reakcjê, zdecydowanie jednak na wasz werbel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL