[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiesz, gdzie ten facet mnie zaciągnął? Do kręgielni! Gdzie zresztą mnie zostawił dla tych swoich słupków i kul.Mogłabym go ukatrupić!- Myślałam, że do kręgielni chodzi tylko w poniedziałki.Tak, ale oni weszli w fazę decydujących rozgrywek i jeden z chłopaków poprosił Toby”ego, żeby go zastąpił.Czy możesz uwierzyć? Ciskał tymi głupimi kulami w te beznadziejne słupki tylko dlatego, żeby jego kuinpel spędził po ludzku Walentynki ze swoją dziewczyną!- Ale chyba po tej wizycie w kręgielni zostało wam jeszcze mnóstwo czasu na milsze doznania?Jazz wsparła się pod boki.- Nie mam zamiaru być spychana do roli deseru po zasadniczym posiłku.Najpierw kule, piłka, oglądanie koszykówki, a dopiero potem wierna i potulna Jazz.Powinnam była posłuchać się ciebie.Jeżeli mężczyzna w naszym wieku jest wciąż kawalerem, to chyba coś jest nie tak z jego dojrzałością.Toby to wyrośnięty ponad miarę chłopak.Poza sportem nie widzi świata.Allison chciała powiedzieć coś o Tristanie, ale Jazz nie dała jej dojść do słowa.Rozgadała się na dobre.Była autentycznie wzburzona i rozgoryczona.- Właściwie powinnam zwrócić mu pierścionek zaręczynowy.Bo czy mam zawsze być tą drugą? Po tych jego sportowych romansach? Nie wiem nawet, dlaczego mi się oświadczył.Nie jestem mu wcale potrzebna.Może spać sobie z owalną bądź okrągłą piłką.Dołączam do ciebie, Alli.Będziemy razem spędzać sobotnie wieczory i będzie nam przyjemniej niz z tymi wrednymi, opętanymi facetami.Allison zrobiło się nieprzyjemnie.Znalazła się wobec Jazz w dość niezręcznej sytuacji.Dlatego kiedy zadzwonił telefon, sięgnęła po słuchawkę jak po pomocną dłoń.Nadarzała się okazja zajęcia się pracą.Myliła się.Rozpoznała głos Tristana.-.Dzwonię, żeby powiedzieć ci, że tak wspaniałych chwil, jak te wczorajsze i dzisiejsze, jeszcze nie przeżyłem.- Cieszę się, że dobrze się bawiłeś.- „Bawić się” to nie jest odpowiednie słowo, Allison.Użyłbym stu innych, tylko nie tego.- To miłe z twojej strony - powiedziała, świadoma, że Jazz słyszy wszystko, włączme z najsubtelniejszymi odcieniami intonacji.- Czy nie zapomniałaś o naszym spotkaniu?Oczywiście, że nie.Na którą się umawiamy?- Przyjedź zaraz po prac,.razem wybierzemy się do restauracji z prawdziwego zdarzenia.- W takim razie będę o wpół do siódmej.Wspaniale.Do zobaczenia, Wielki Kanionie.- Kto to był? - zapytała Jazz, gdy Allison odłożyła słuchawkę.- Kimkolwiek zresztą był ten ktoś, wyczarował wspaniałe rumieńce na twoich policzkach.Allison brzydziła się kłamstwem.Zresztą przed Jazz i tak nic nie mogło się ukryć.- Rozmawiałam z Tristanem.- I jak? Udało mu się z tą fikającą Shannon?- Sęk w tym, że wcale się z nią nie spotkał.Wycofała się prawie że w ostatniej chwili - odparła AJlison, udając, że szuka czegoś w szufladzie biurka.- Poczekaj! Czy czasami ten stary przyjaciel, z którym byłaś wczoraj na kolacji, to nie Talbot? - Jazz nie kryła podniecenia, jak gdyby była detektywem, który wpadł na trop mordercy.- Ściślej mówiąc, zjedliśmy kolację u niego w domu.Zjawił się w schronisku dla zwierząt tuż przed zamknięciem, ale zdążył jeszcze kupić psa.Poprosił mnie, żebym wprowadziła go w arkana opiekowania się czworonożnym przyjacielem.- Ach, tak.Teraz zaczynam coś rozumieć.- Powiedziałam ci prawdę.- Zaczynam rozumieć, skąd ten twój rozmarzony wyraz twarzy.Jesteś dziś całkiem odmieniona.Allison podeszła do kopiarki i zrobiła duplikat dokumentu, który akurat leżał na jej biurku, lecz który miał być wyrzucony do kosza.Zajmując się czymkolwiek, chciała ukryć zmieszanie.- A zatem Tristan był wczoraj twoim zziębniętym rycerzem.Mam nadzieję, że go rozgrzałaś?- Na miłość boską, Jazz! Rozgrzewał nas ogień płonący na kominku.Bawiliśmy się z psem, graliśmy w grę komputerow coś tam zjedliśmy.To wszystko.- Wiem, że przyrzekłaś sobie już nigdy więcej nie zakochać się w żadnym przystojniaku, ale chyba uczyniłaś wyjątek?- Nie zakochałam się - zaprzeczyła Allison, lecz bez przekonania.- Po prostu mamy ze sobą wiele wspólnego.- Jasne, miłe szkolne wspomnienia.- Zostawmy ten temat, Jazz, i zajmijmy się wreszcie pracą.Jazz, posłuszna prośbie przyjaciółki, nie wymieniła już tego dnia imienia Tristana.Nie musiała tego robić.Allison wciąż o nim myślała i bodaj ze sto razy dochodziła do wniosku, że pan Podrywalski chyba ją poderwał.ROZDZIAŁ SZÓSTYKiedy Ailison przekroczyła próg domu Tristana, ciepło i serdecznie powitała ją Arizona, skacząc z radości i liżąc jej nogi i dłonie.- Cieszę się, że widzę ją wciąż przy życiu - powiedziała A]lison, prostując się i spoglądając na Tristana z ironicznym uśmieszkiem.- Na razie oboje jakoś się trzymamy.- Odebrał od niej płaszcz i powiesił go w szafie.- Cieszę się, że przyszłaś.- Ja też.- Chciałbym porozmawiać z tobą o tylu rzeczach, ale może najpierw coś zjemy.- Naprawdę jesteś głodny?- Yhm - zamruczał i pociągnął ją za sobą do sypialni.Kiedy skończyli i leżąc bez ruchu uspokoili trochę swoje serca, Tristan westchnął:- Przeleżałbym tu z tobą całą zimę, aż do wiosny.- Ja też.- Jej głos przypominał mruczenie kotki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL