[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Pewna frakcja Konstruktorów nie chce zaakceptować tej skończoności – wyjaśniał dalej Nebogipfel.– Nie przyjmują żadnych ograniczeń wiedzy.Skończony wszechświat im nie wystarcza! I przygotowują się, żeby coś w tej sprawie zrobić.To mnie przejęło czystą, niekłamaną grozą.Spojrzałem na ukryte gwiazdy.To był gatunek, który już osiągnął nieśmiertelność, który podbił Galaktykę, który wchłonie wszechświat – jak mogli mieć jeszcze większe ambicje?Zastanawiałem się ponuro, jaki to może mieć związek z nami?Nadal podłączony do oczoskopu, Nebogipfel usunął resztki jedzenia z owłosionej brody, ocierając twarz grzbietem dłoni, tak jak to robi kot.– Jeszcze nie całkiem rozumiem ten ich plan – powiedział.– Ma to jakiś związek z podróżowaniem w czasie, plattnerytem i, jak sądzę, koncepcją wielorakości historii.Dane są skomplikowane, takie jaskrawe.Zdziwiło mnie, że użył takiego niezwykłego słowa.Po raz pierwszy pomyślałem, jak wielką odwagę i intelektualną siłę musi mieć Morlok, by zagłębiać się w Morzu Informacji Konstruktorów, stawać oko w oko z tym oceanem frapujących idei.– Konstruktorzy budują flotę statków – oznajmił Nebogipfel.– Olbrzymich wehikułów czasu, które znacznie przekraczają możliwości twojego i mojego stulecia.Myślę, że Konstruktorzy chcą spenetrować przeszłość.Odległą przeszłość.– Jak daleko chcą się cofnąć? Dalej niż do paleocenu?Spojrzał na mnie.– Znacznie dalej.– A co z nami, Nebogipfelu? Co to za propozycja, którą masz?– Nasz protektor – Konstruktor, który tu z nami jest – należy do tej frakcji.Był w stanie wykryć, że się zbliżamy.Nie potrafię ci podać szczegółów.Oni są bardzo rozwinięci, wyczuli, że przyjeżdżamy z paleocenu w naszym prymitywnym samochodzie czasu.Dlatego tu był, by nas przywitać.Konstruktor potrafił prześledzić naszą wędrówkę ku powierzchni czasu, jakbyśmy byli bojaźliwymi rybami głębinowymi!– Cóż – powiedziałem – to mnie cieszy.Przecież gdyby nie wyszedł nam na spotkanie i nie wyleczył nas swoją metodą molekularnej chirurgii, bylibyśmy martwi.– Zaiste.– A teraz?Odsunął twarz od oczoskopu Konstruktora.Urządzenie odkleiło się z nieprzyjemnym plaśnięciem.– Sądzę – odrzekł powoli – że oni rozumieją twój wkład.To, że twój wynalazek spowodował zmiany, eksplozję w wielorakości, która doprowadziła do tego wszystkiego.– Co masz na myśli?– Sądzę, że oni wiedzą, kim jesteś.I chcą, żebyśmy wraz z nimi polecieli w ich wielkich statkach do początku czasu.9Opcje i wątpliwościPodróż do początku czasu.Moja dusza wzdrygnęła się ze strachu! Możecie mnie uznać za tchórza z powodu takiej reakcji.Cóż, może nim byłem.Ale musicie pamiętać, że już raz widziałem jeden kraniec czasu – jego gorzki koniec – w pierwszej historii, gdzie obserwowałem śmierć Słońca nad opuszczoną plażą.Przypomniałem sobie też mdłości i dezorientację, które wtedy czułem, oraz to, że tylko większy strach przed leżeniem bezradnie w tamtym mroku skłonił mnie, by jeszcze raz wsiąść do wehikułu czasu i wrócić do przeszłości.Wiedziałem, że obraz, który bym ujrzał u zarania dziejów, byłby inny – niewyobrażalnie! – ale wahałem się właśnie z powodu wspomnienia o tamtym strachu i słabości.Jestem człowiekiem – i jestem z tego dumny! – jednakże moje przeżycia, przypuszczalnie bardziej niezwykłe od doświadczeń jakiegokolwiek człowieka z mojego pokolenia, pozwoliły mi zrozumieć ograniczenia duszy ludzkiej – a przynajmniej mojej.Mogłem sobie poradzić z potomkami człowieka, takimi jak Morlokowie, i nie bałem się walczyć z takimi prehistorycznymi potworami jak pristichampus.A kiedy wdawałem się w zwykłe rozważania teoretyczne w ciepłym salonie Linnaean Society, mogłem posunąć się jeszcze dalej i godzinami debatować o skończoności czasu lub poglądach von Helmholtza dotyczących nieuchronnej śmierci cieplnej wszechświata.Prawda jest jednak taka, że rzeczywistość wydawała mi się bardziej przerażająca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL