[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zeznanie mojego następnego świadka wszystko wyjaśni, Wysoki Sądzie.Proszę dać mi pięć minut.Tylko tyle.Sędzia ściągnął wargi i zmarszczył brwi, ale w końcu skinął głową.– Uchylam sprzeciw.– Dziękuję.Ben zwolnił Marię.– Powołuję na świadka Peggy Bennett.Poruszenie, jakie zapanowało w sądzie, było niemal dotykalne.Pani Bennett zajęła miejsce.W ciągu kilku minut sprawa, która wydawała się przesądzona, przybrała zupełnie inny obrót.A to był dopiero początek.– Pani Bennett, słyszała pani zeznanie poprzedniego świadka, prawda?Twarz kobiety pozostała niewzruszona, ale na ustach pojawił się ledwie zauważalny gorzki wyraz, którego przedtem z pewnością tam nie było.– Słyszałam.– Większość obecnych była zaskoczona tym zeznaniem.Ale pani nie, prawda?Usta pani Bennett rozchyliły się powoli.– Nie bardzo rozumiem, co pan ma na myśli.– Wiedziała pani, że mąż ma romans.Wie pani o tym od pewnego czasu, prawda?– Czemu pan tak uważa?– Mam wrażenie, że nie rozumie pani obowiązujących tutaj procedur.To ja zadaję pytania, a pani musi na nie odpowiadać.Wiedziała pani o romansie męża, prawda?Milczenie pani Bennett ciągnęło się jak wieczność.– Wiedziałam.– Musiała pani wiedzieć, bo tamtej nocy przyjechała pani po niego do domu Marii, prawda?Tym razem milczenie trwało jeszcze dłużej.– Odebrałam telefon ze szpitala.Wzywali męża, a on nie miał przy sobie ani pagera, ani telefonu.Musiałam więc pojechać i… zabrać go stamtąd.– Z domu Marii Verluny.– Tak – potwierdziła, zamykając oczy.– I przez cały czas nie powiedziała pani ani słowa o romansie, prawda? Ochraniała go pani.Pani Bennett skinęła głową.– I nadal pani to robi.Otworzyła oczy.– Nie wiem, o czym pan mówi.– Myślę, że pani wie.Nie chroni pani męża przed niesławą z powodu romansu.Chce go pani uchronić przed odpowiedzialnością, bo to właśnie pani mąż prowadził tej nocy i to on wjechał na samochód Tess Corrigan.Po sali przeszedł głośny szmer.Poruszyły się głowy, sędziowie otworzyli szerzej oczy i pochylili się w stronę świadka, niektórzy z otwartymi ustami.Pani Bennett drżącą dłonią oparła się o poręcz.– Pan chwyta się wszystkiego, żeby tylko pomóc swojej klientce.Nie wiem, o czym pan mówi.– Myślę, że pani wie.Widzi pani, przez kilka dni miałem okazję obserwować, jak mąż panią traktuje.Mogę więc powiedzieć pani coś, o czym pani i tak już wie.On jest męskim szowinistą, i to nie byle jakim.Nigdy nie uwierzę w to, że pozwolił pani prowadzić wóz, bez względu na to, jak był zmęczony.To on prowadził.– Pan oszalał.– Pani Bennett spojrzała błagalnie na sędziego.– Czy ja naprawdę muszę tego słuchać?– Obawiam się, że tak – odpowiedział szybko Ben.– Bo nie doszliśmy jeszcze do najgorszego.Jest pewien brzydki szczegół, o którym dotąd nie wspomniałem.Pani mąż wyszedł od Marii Verluny… nietrzeźwy.– Co? – Stalowa maska na twarzy Peggy Bennett zaczynała się powoli rozpływać.– To… to nieprawda.– Nie wiem, dlaczego pił – ciągnął Ben.– Może zjedli późno kolację.Może alkohol go pobudzał, tego nie wiem.Ale jestem absolutnie pewien, że był nietrzeźwy.– To niedorzeczność.Gdyby był pijany, nie pozwoliłabym mu… – pani Bennett przerwała raptownie.– Prowadzić? – Ben skinął głową.– Tak właśnie myślałem.Tak, jestem pewien, że ze wszystkich sił próbowała go pani powstrzymać.Ale on nie chciał o tym słyszeć.Nie taki twardziel, jak on.Mąż nie pozwala się pani odezwać ani nawet nieść swojej walizki.Nie ma mowy, żeby pozwolił pani prowadzić.Usiadł za kierownicą po pijanemu, jechał za szybko i zobaczył samochód Tess Corrigan, gdy było już za późno!– Nie! Nie może pan tego udowodnić!– Chyba jednak mogę.– Ben wrócił do stolika i podniósł stos żółtych formularzy.– Jak zeznała Maria Verluna, zbadano pani krew i nie wykryto obecności alkoholu.Nic w tym dziwnego – pani przecież nie piła, prawda? A ponieważ doktor Bennett nie prowadził, nie zbadano jego krwi.Nie zapomnieli jednak zostawić w lodówce próbki jego krwi, bo tego wymaga procedura postępowania po wypadku.Zleciłem wykonanie badań dzisiaj rano.– Ben podał formularze woźnemu, a ten przekazał je pani Bennett.– I proszę zgadnąć, co się okazało? Dopuszczalny poziom alkoholu we krwi był przekroczony trzykrotnie.Pani mąż musiał wypić trzy czwarte butelki czerwonego wina.Ben odwrócił się w stronę ławy przysięgłych.– Nic dziwnego, że prowadził tak, jak prowadził.Pani Bennett wpatrywała się w formularze.Na jej twarzy wystąpiły czerwone plamy.– To musi być pomyłka…– Nie ma mowy o pomyłce, proszę pani.Powtórzyliśmy testy dwa razy.– Ben zbliżył się o krok do stanowiska świadka.– To pani mąż prowadził, prawda?Peggy Bennett uniosła głowę.Po jej policzku spłynęła łza.– Próbowałam go od tego odwieść, proponowałam, że to ja poprowadzę.Ale nie chciał mnie słuchać.– Pani Bennett patrzyła na Bena błagalnym wzrokiem.– Starałam się, ale on nie chciał mnie posłuchać.– Dziękuję – powiedział cicho Ben.– Dziękuję za to, że powiedziała pani prawdę.Ben oparł rękę na balustradzie.– Jeszcze tylko jedno pytanie, pani Bennett.Dlaczego? Dlaczego próbowała go pani chronić? Czemu pani dla niego kłamała, biorąc winę na siebie?Peggy Bennett patrzyła na Bena pustym wzrokiem, jak gdyby odpowiedź była tak oczywista, że aż zbędna.– On jest moim mężem – odparła.– Ale… – Ben starał się znaleźć odpowiednie słowa.– Sposób, w jaki panią traktował, to co robił…Z oczu Peggy Bennett popłynęły łzy.On jest wszystkim, co mam.Dziesięć minut później Ben i Colby zjawili się w gabinecie sędziego Hawkinsa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL