[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nesesery zostawiliśmy w samochodzie.A nie, popatrz.Mój stoi w nogach tego wielkiego łóżka.Skąd się tutaj wziął?Tweed zamknął drzwi.- Kiedy rozmawiałem z Larrym, zaproponował, żebyśmy zostali tutaj na noc albo nawet dłużej, jeśli będziemy chcieli.Powiedziałem mu, że zostawiliśmy bagaże w samochodzie w Post Lacey, a on odparł, że wyśle Tandna motocyklem, jeśli dam mu kluczyki.Nesesery są lekkie, więc łatwo było je tutaj przywieźć.- A to znaczy, że Tarvin widział szkielet.- Niekoniecznie.Mógł nie zauważyć, zajęty kierowaniem motocyklem na trudnym szlaku.Ale ja powiedziałem Larry'emu o naszym znalezisku i o tym, że w nocy oczekujemy na przylot ludzi ze Scotland Yardu.Na moją prośbę obiecał, że nikomu nic nie powie.Nie ma sensu rozsiewać plotek w okolicy, dopóki Buchanan i Saafeld nie usuną ciała.- Jak Lany zareagował, kiedy mu powiedziałeś? - zapytała cicho.- Był zaszokowany, ale szybko doszedł do siebie.Naprawdę umie nad sobą panować.Zapytał mnie, czy to był mężczyzna, czy kobieta.Odpowiedziałem, że nie wiem.Ciało uległo już w znacznym stopniu rozkładowi.- Zgaszę światło.Z tych dziwnych okien powinien być wspaniały widok na wrzosowisko.Okna rzeczywiście były niezwykłe, wygięte do środka, jak dawne luki sklepienia klasztoru.Paula odsunęła zasłonę i ich oczom ukazał się zapierający dech w piersiach widok.W świetle księżyca wrzosowiska opadały i wznosiły się jak fale zamarzniętego morza.Paula wyjęła z torby małą lunetę i zaczęła obserwować przez nią szlak.- Szkielet przewrócił się do tyłu.Widać nawet czaszkę.- Przekazała mu lunetę.Szukaj wzdłuż szlaku.- Mam.Pewnie ziemia jeszcze raz się obsunęła.Na szczęście twój szal jest dobrze widoczny.Śmigłowiec będzie miał reflektor.Zapalił światło, podczas gdy Paula zasunęła zasłony.Usiadła na tapicerowanym krześle i dopiero wtedy poczuła, jak bardzo jest zmęczona.Z trudem przychodziło jej nawet mówienie.Opowiedziała Tweedowi o swojej rozmowie z panią Brogan w kuchni.Wspomniała o sekcie i jej obrzędach na wrzosowisku oraz o kanibalizmie.Tweed uśmiechał się, słuchając tej historii.- Na twoim miejscu nie przejmowałbym się tym.Zarówno w Devon, jak i Komwalii z pokolenia na pokolenie są przekazywane takie legendy.Wiele rodzin mieszka tu nie wiadomo od jak dawna.Do tego dochodzą małżeństwa bliskich krewnych.Myślę, że powinnaś się wyspać.Ale zanim się położysz, zrobimy mały eksperyment.Podniósł kij, który Alf Gamer dał mu przy pubie, wystukał na pokrytej boazerią ścianie charakterystyczny sygnał.- Kiedy pójdę do siebie do pokoju, powtórzę ten sygnał z drugiej strony ściany.Jeśli go usłyszysz, odpowiedz mi tak samo.To tak na wszelki wypadek, żebyśmy mogli się skontaktować.- A ja przyniosłam gumowe kliny pod drzwi, też na wszelki wypadek odpowiedziała Paula.Kiedy Tweed wyszedł, zrzuciła buty, które idąc za przykładem szefa, dokładnie wyczyściła o metalową wycieraczkę, gdy dotarli do drzwi Abbey Grange.Podeszła do ściany i wyraźnie usłyszała sygnał.Uspokojona tym odpowiedziała, stukając obcasem jednego z butów.Z drugiej strony doszło do niej pojedyncze stuknięcie.Tweed usłyszał.Pokonując zmęczenie, włożyła gumowy klin pod drzwi, a potem rozejrzała się dokładnie po sypialni.Ku swojemu zaskoczeniu za drewnianymi drzwiami odkryła nowoczesną łazienkę i toaletę.Otworzyła szklane drzwi i zajrzała do kabiny prysznicowej.Z przyjemnością wzięłaby teraz prysznic, ale nie miała siły.Umyła się w marmurowej umywalce i wyszorowała zęby.Wróciwszy do sypialni, spojrzała sceptycznie na stojące tam wielkie łoże.- Szkoda, że nie mam drabiny, żeby na nie wleźć - powiedziała do siebie.Kiedy znalazła się już w łóżku, odsunęła koc i prześcieradło, pod którymi znajdował się gumowy termofor.Był tak gorący, że aż parzył.Przesunęła go w nogi łóżka, rozebrała się, poskładała swoje ubrania i położyła je na stojącym obok krześle.Wyczerpana sięgnęła ku wyłącznikowi i zgasiła światło.W pokoju panowała absolutna ciemność.Położyła głowę na poduszce i zapadła w głęboki sen.Stała na wrzosowisku, gdzie znaleźli szkielet.Było niemiłosiernie zimno.Nad czaszką pochylała się nieznajoma, zakapturzona postać.Koszmar stawał się coraz większy.Zakapturzona postać miała w rękach wielki nóż z ząbkowanym ostrzem i zdzierana nim skórę z boku czaszki.Paula otworzyła usta, żeby krzyknąć, i w tym momencie poczuła na swoim ramieniu czyjąś rękę.Była to ręka kościotrupa.Próbowała odskoczyć, ale stopy jakby przyrosły do ziemi.W powietrzu unosiły się obłoki mgły, które owionęły jej twarz.Zakapturzona postać przerwała makabryczną pracę nad czaszką i powoli zwróciła się ku Pauli.Dłoń w rękawiczce, trzymająca wielki nóż, skierowała go teraz ku niej.Pauli przemknęło przez myśl, że gardło ofiary zostało wycięte aż do kręgosłupa.Wciąż nie mogła zobaczyć twarzy oprawcy.Usłyszała nad sobą uderzenia skrzydeł wielkiego ptaka.Jakaś stojąca za nią postać próbowała ją znaleźć we mgle.Była to pani Brogan, również zakapturzona.Uśmiechała się złowrogo, ukazując małe, ostre zęby.Paula chciała unieść ramię i uderzyć ją, ale nie mogła ruszyć ręką.Ponownie otworzyła oczy, żeby krzyknąć, ale głos uwiązł jej w gardle.Przypomniała sobie opowieść pani Brogan o sekcie.Czy te kaptury nie są częścią jakiegoś szatańskiego uniformu?Była przerażona własną bezradnością.Nagle usłyszała głuche uderzenie.Zerwała się i stwierdziła, że jest w łóżku.Z korytarza dochodził ją odgłos cichych kroków.Kiedy szli z Tweedem do swoich pokoi, podłoga też skrzypiała.Po omacku starała się znaleźć wyłącznik światła.Zapaliła je i zobaczyła, że pokój jest pusty.Ostrożnie wyszła z łóżka i wzięła z nocnego stolika pozostawioną tam berettę.Z pistoletem w dłoni cicho podeszła do drzwi i natychmiast zauważyła, że były uchylone.Ktoś próbował wejść do pokoju, ale nie zdołał pokonać oporu stawianego przez kliny.Paula jeszcze raz usłyszała skrzypienie podłogi.Odsunęła nogą kliny i wolną ręką otworzyła drzwi, w drugiej trzymaj ąc odbezpieczony pistolet.Zobaczyła ubranego Tweeda, wpatrującego się w nią z troską.Gestem zaprosiła go do środka.Cicho zamknął za sobą drzwi.- Co z tobą, Paula? Jesteś strasznie blada.- Miałam zły sen.Ale to nieważne.A co ty tu robisz?- Przed chwilą przybyła policja.Słyszałem lądujący śmigłowiec.Idę do Buchanana, jestem pewien, że tam będzie.Wracaj do łóżka.- Nie ma mowy.Idę z tobą.W pustym holu paliły się światła.Tweed sięgnął pod dywan i wyciągnął stamtąd klucz.Wytłumaczył Pauli, że uprzedził Larry'ego o konieczności wyjścia w nocy na spotkanie ludzi z policji.Larry pokazał mu miejsce, gdzie ukryty był klucz, i podał kod, który należało wprowadzić w zamku cyfrowym.Mimo że włożyli znalezione w szafie okrycia, już na tarasie siarczysty mróz dałim się we znaki.Tweed podał jej latarkę, taką, jak sam trzymał w dłoni.- Uważaj, nie zejdź ze szlaku.- Wygląda na to, że jest tam pełno ludzi - powiedziała, kiedy szli.Ponad miejscem, gdzie znaleźli szkielet, rozłożono wielki namiot, a cały obszar otoczono ostrzegawczą taśmą.Od strony Post Lacey wylądował na szlaku policyjny sikorsky.Wokół namiotu widać było światełka licznych latarek policjantów biegających we wszystkie strony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL