[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na próżno.Na ramieniu Roibena pojawiła się niepokojąco szeroka plama krwi.Zdołał ugodzić przeciwniczkę tak silnie, że osunęła się na kolana, ale otaczało go już dziesięciu innych wrogów.Rycerz na przemian to atakował, to się bronił, wirując wokół własnej osi, tnąc szponiaste dłonie i dźgając odsłonięte brzuchy.Nadciągali jednak kolejni napastnicy.Kaye wykręcała głowę na wszystkie strony i spluwała na ręce, na próżno usiłując nadać im poślizg, by wysunęły się z kajdan, i mrucząc pod nosem: „Nie, nie, nie”.Królowa krzyczała coś, ale szczęk stali i okrzyki widzów zagłuszały jej słowa.Tymczasem obok Kaye pojawiła się niewielka postać, w której ta rozpoznała Spike'a.Skrzat zaczął majstrować niewielkim nożem przy łańcuchach krępujących jej ręce.–Wszystko poszło nie tak – jęknął skrzat.– Och, Kaye, wszystko nie tak!–On zginie! – wrzasnęła, po czym uświadomiła sobie, co może zrobić.– Rathu Roibenie Rye! – wrzasnęła tak głośno, jak tylko potrafiła.– Uciekaj!Na te słowa królowa Niesfornego Dworu odwróciła się gwałtownie i z furią w oczach ruszyła ku Kaye, wyrzucając z siebie niesłyszalne słowa.Stojący plecami do Kaye Roiben natarł na kolejnego rywala, Nie wiedziała, czy w ogóle słyszał jej rozkaz.A może po prostu nie mógł dalej uciec.–Szybciej, Spike – rzuciła, usiłując zapanować nad ciałem i nie ciskaćsię jak zwierzę w potrzasku, by dać skrzatowi szansę podważenia zamka.Mały człowieczek koncentrował się, marszcząc brwi i parząc sobie palce o żelazo, lecz nagle jakaś niewidzialna siła odrzuciła go na bok.–Z początku byłaś bardzo zabawna, ale teraz mnie męczysz – odezwałasię królowa, stawiając obutą w pantofel stopę na szyi Kaye.Dziewczynarzęziła, pozbawiona dostępu powietrza, a obcas w każdej chwili mógł przetrącićjej kark.Niespodziewanie nacisk ustąpił, a królowa osunęła się na Kaye, zraszając jej twarz kropelkami krwi.W chwili zetknięcia twarzy Nicnevin z żelazem rozległ się mrożący krew w żyłach syk.Królowa wyzionęła ducha.Roiben spoglądał na nią dzikim, rozbieganym wzrokiem.Na ustach miał smugę krwi – prawdopodobnie cudzej.Uniósł miecz.Kaye ledwie zdążyła krzyknąć, nim ostrze z głośnym szczękiem uderzyło w łańcuchy krępujące jej nogi.Spike przyczołgał się bliżej.Mrucząc coś do siebie, dźgnął palcem ciało królowej, ono jednak pozostało nieruchome.We dworze zaległa cisza.Potem powietrze wokół Kaye zawirowało gwałtownie.Poczuła, jak magia wokół niej gęstnieje.Łańcuchy na rękach i nogach parzyły nieznośnie.Zbyt ściągnięta, zbyt rozgrzana skóra zaczęła się łuszczyć, jak wtedy na trawniku, tyle że tym razem było to gwałtowne i nieprzyjemne.Skrzydła uwolniły się spod cienkiej powłoki w tym samym momencie, w którym Roiben uderzył mieczem w łańcuch trzymający prawą dłoń Kaye.Zatoczył się, spoglądając na nią rozszerzonymi oczyma.Był tak oszołomiony, że nie zauważył ataku goblina.Obrócił się, ale było już za późno.Niewielkie, zakrzywione ostrze ugodziło go w udo.Pozbawione ochrony dziwnego potężnego czaru, nadgarstki i kostki Kaye paliły jak ogień.Wyła z bólu, usiłując wyzwolić się z łańcuchów i zrzucić z siebie ciężkie ciało królowej.Spike najwyraźniej doszedł do siebie wystarczająco, by powrócić do zmagań z kajdanami.Tym razem udało mu się otworzyć zamek tych, które jako jedyne nadal połączone były z łańcuchem.W miejscu, w którym jego skóra zetknęła się z żelazem, pojawiły się bąble.–Musimy uciekać! Dalej! – Przerażony skrzat ciągnął Kaye za rękę.Wokół nich rozpętał się chaos.Kaye nie wiedziała, które z walczących, uciekających czy okrywających się stworzeń są jej wrogie, ani czy w ogóle ma tu jakichś przyjaciół z wyjątkiem tego, który właśnie na nią wrzeszczał, i Roibena, który w tej chwili zataczał łuk mieczem, by ugodzić nim włócznię trzymaną przez nakrapianego stwora o błyszczących złotych oczach.Krew spływała mu po prawej ręce i przesiąkała przez prawą nogawkę spodni.Poruszał się coraz bardziej ociężale.Kaye usiłowała nie myśleć o powodowanym przez żelazo bólu, lecz skupić się na tym, by wstać.–Nie możemy go tu zostawić.Nad ich głowami przeleciała seria szyszek, wybuchając po zetknięciu z ziemią.–Właśnie że możemy – odrzekł Spike, w przypływie determinacji znów pociągając Kaye.– Po tym, jak wykorzystałaś jego imię, nie chciałbym być w twojej skórze, gdy cię złapie.–Nic nie rozumiesz – powiedziała.Ale wiedziała, że to ona nic dotąd nie rozumiała.To ona udawała.Roiben od samego początku wiedział, że oddaje za nią życie.Miała ochotę walić głową w parkiet.–Rathu Roibenie Rye, rozkazuję ci wynosić się stąd w diabły razem zemną i Spike'em, i to już! – wykrzyknęła najgłośniej jak mogła, pewna, że tymrazem rycerz znajduje się dostatecznie blisko, by ją usłyszeć.Roiben obrócił się ku niej, ciskając wzrokiem gromy.Najwyraźniej jego furia przełożyła się na siłę ciosu, bo następne uderzenie miecza niemal odcięło złotookiemu stworowi głowę.Kaye słaniała się na nogach, usiłując usztywnić kolana i zachować świadomość.Kostki i nadgarstki płonęły, w ustach miała smak żelaza, a wszędzie wokół unosił się jego zapach.Musiała na moment stracić świadomość, bo kiedy się ocknęła, i Roiben trzymał ją zakrwawioną ręką i ciągnął przez tłum tak szybko, że w końcu musiała ruszyć biegiem.Spike także biegł, nie odstępując ich na krok.Gdy wydostawali się z pieczary, drogę zagrodziła im jakaś postać.Została jednak ścięta, nim Kaye zdążyła się jej przyjrzeć; zapamiętała tylko dziwacznie wysoki wzrost i jasnoszarą barwę.Potem cała trójka znalazła się na cmentarzu i biegła zniszczoną kwarcową ścieżką, mijając plastikowe kwiatki na grobach, spłaszczone puszki po napojach i niedopałki papierosów, które urastały w oczach Kaye do rangi talizmanów mogących powstrzymać potwory.Dopóki nie przypomniała sobie, że sama jest potworem.Rozdział 11„Chcę wiedzieć jednak, czyś jest moimWrogiem”.„Och, nie, mój drogi, pozostawmy to;Cóż bowiem oprócz ognia liczy sięWe mnie i w tobie?”William Buller Yeats The MaskKaye wkroczyła na podjazd.Samochód matki wydal jej się zarazem znajomy i obcy, jakby stanowił część malowidła, które ktoś mógłby w każdej chwili obrócić i ułożyć poziomo, demaskując jego dwuwymiarowość.Drzwi na tylny ganek sprawiały wrażenie portalu między światami, i choć była już o krok od nich, nie miała pewności, czy ją wpuszczą.Właściwie nie czuła się zmęczona; raczej odrętwiała.Roiben oparł się o wiąz i zamknął oczy, opuściwszy bezwładnie trzymany wciąż w ręku nagi miecz.Drżał lekko.Na tle znajomych przedmiotów jego zakrwawiona ręka i udo wyglądały w oczach Kaye potwornie.W tym momencie z jednego z drzew sfrunęła Lutie.Dwukrotnie okrążyła Kaye, po czym wylądowała na jej ramieniu i ucałowała mokrą skórę szyi.Zaskoczona dziewczyna wzdrygnęła się.–Tak się bałam, bałam, bałam – zaśpiewała jej do ucha Lutie.–Ja też – wyznała Kaye, głaszcząc maleńką, ruchliwą istotkę.–Nim noc zapadnie, będą śpiewać o tobie dziesiątki pieśni – rzekłz dumą Spike.–Gdybym zginęła, tak jak planowaliście, byłoby ich jeszcze więcej, co? Spike wpatrywał się w nią rozszerzonymi oczyma.–My nigdy…Kaye przygryzła wargę, usiłując powstrzymać falę histerii.Jeśli Nephamael istotnie zamierzał zdjąć czar, to chyba nie ze mnie, tylko z mojego trupa.–Zwróć mi wolność, pixie – odezwał się Roiben.Miał taką pustkę w oczach, że Kaye aż ścisnęło w żołądku.– Byłem nieostrożny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL