[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Luke potraktował to jako zachętę do działania.Nie wrócił do środka.Postanowił stawić czoło komarom i spać na zewnątrz.Stosunki między nim a April były napięte również następnego ranka, wobec tego znów poszedł na dziób, zabierając ze sobą jej trzecią książkę.Natomiast April, tak samo jak wczoraj, z notatnikiem i piórem usadowiła się na dachu kabiny.Dzień powoli upływał, a oni już niemal doznawali udaru słonecznego, bo oboje byli zbyt uparci, by korzystać razem z niewielkich plam cierna, które pojawiały się na łodzi to tu, to tam, w miarę jak słońce przesuwało się po niebie.Było już późne popołudnie, gdy Luke usłyszał jakieś nowe dźwięki, coś jakby odgłosy pracującej gdzieś w oddali piły łańcuchowej albo szum silnika sterowanego radiem modelu samolotu.Poważnie zaniepokojony, wsłuchał się uważnie i zaczął bacznie obserwować okolicę.Dźwięk stawał się coraz głośniejszy i szybko się przybliżał.Nie był to model, lecz prawdziwy samolot.Teraz Luke mógł rozpoznać już nie tylko źródło tego dźwięku, lecz również typ samolotu.Zresztą byłoby dziwne, gdyby tego nie potrafił, skoro z takiej samej cessny latem, pięć razy w tygodniu, opylał swoje pola.Dzisiaj, w ten bezwietrzny wieczór, też powinien to robić.Samolot nadlatywał szybko i leciał bardzo nisko, a gdy zbliżył się do ich kryjówki, niemal muskał wierzochłki drzew.Luke zerwał się z ławki na równe nogi.Machając do April, która siedziała na dachu kabiny, krzyknął:- Schodź stamtąd! Natychmiast!Wstała, popatrzyła w dół na Luke’a, a na jej twarzy malował się taki wyraz, jakby znajdowała się tysiące kilometrów stąd i jakby pomyślała, że może w czasie, gdy nie zwracała na niego uwagi, zdążył postradać zmysły.- O co chodzi?- Samolot! Może ktoś cię szuka.Natychmiast zejdź na dół!April rozejrzała się po niebie.Luke zobaczył, że zaczyna rozumieć.Potem zniknęła mu z oczu i pobiegła do drabinki prowadzącej na tylny pokład.Luke popędził do kabiny, gdzie usłyszał nad głową kroki biegnącej April.Jednym ruchem odsunął tylne siatkowe drzwi.Gdy wypadał na pokład, warkot silnika samolotu przemienił się już w ryk.April stała na szczycie drabinki.Brakowało im już czasu.Chwycił dolny szczebel i zawołał:- Skacz!Była blada, a oczy miała ogromne.Zatknęła notes za bluzkę, Luke widział jego zarys.Tym razem nie wahała się ani chwili.Jedną ręką uchwyciła się górnego szczebla drabinki i skoczyła w dół, nogami do przodu.Luke chwycił ją w pasie, przyjmując na siebie cały ciężar, zachwiał się, ale natychmiast odzyskał równowagę, i na pół wciągnął, na pół wepchnął ją do kabiny.Ryk samolotu był ogłuszający.Nadlatywał z południowego zachodu.Najpierw po łodzi prześliznął się jego cień, a potem cessna przeleciała im nad głową w podmuchu powietrza, aż zakołysały się pobliskie drzewa, jakby od huraganu, woda zafalowała i łódź prawie zerwała się z kotwicznych lin.- Midnight! - krzyknęła April.- Gdzie on jest?Lecz kot, który wcale nie był głupi, z zadartym do góry ogonem wpadł do kabiny przez przednie drzwi.Był tu, razem z nimi, w bezpiecznym miejscu.Czy też raczej w miejscu, które do tej pory było bezpieczne.ROZDZIAŁ SZESNASTYPrzez ciało April przebiegł dreszcz.Stała w uścisku ramion Luke’a i nasłuchiwała oddalającego się huku silnika samolotu.Tak mocno zaciskała palce na ramionach, że aż w skórze powstały wgłębienia.Mimo upału z radością tuliła się do ciepłej piersi Luke’a, bo wewnątrz siebie czuła wielki chłód.- Kto to był? - spytała, gdy już mogła zmusić zimne usta do wypowiedzenia kilku słów.- Nie zdążyłem go zobaczyć - powiedział Luke zdławionym głosem.- Ja też nie.- Zmusiła się do rozluźnienia palców, potem potarła ślady w kształcie półksiężyca, jakie zrobiła sobie na skórze paznokciami.Jednak zanim zdążyła odsunąć się trochę od Luke’a, dźwięk silnika samolotu zmienił się.- Wraca - powiedziała, rzucając szybkie spojrzenie na niebo.- Chyba tak.Myślę.- Co takiego?- Pilot będzie się spodziewał, że zobaczy kogoś na pokładzie, a nie tylko łódź wyglądającą na opuszczoną.Przy tym całym hałasie, jakiego narobił, większość ludzi wyszła-by na zewnątrz i sprawdziła, co się dzieje.- Myślisz, że spodziewał się zobaczyć tu ciebie.- Było to stwierdzenie faktu, chociaż wypowiedziane niezbyt pewnym głosem.Luke odsunął April i ruszył do drzwi.- Jeżeli przeszukuje moczary aż tak daleko, musi mieć ku temu jakiś powód.Mógł się dowiedzieć, że nie ma mnie w Chemin-a-Haut, mógł nawet zorientować się, że to moja łódź.April doszła do tego samego logicznego, chociaż niezbyt przyjemnego wniosku.Samolot znów się zbliżał.Trzeba było coś postanowić.- Jesteś tego pewny? - spytała.- Nie, ale nie mam wyboru.Wyjdę mu się pokazać.Nie było już czasu na dyskusje.- Bądź ostrożny - powiedziała tylko drżącym głosem.- Na pewno - obiecał, i przez sekundę cieszył się jej troską.Potem się odwrócił i wyszedł na przedni pokład.April patrzyła, jak zaraz za drzwiami przybiera leniwą pozę człowieka, który ma mnóstwo czasu.Był dobrym aktorem, musiała to przyznać.Uniósł twarz w górę, wpakował ręce do tylnych kieszeni dżinsów i kołysał się na piętach jak człowiek, który z otwartymi ustami gapi się na niezwykłe widowisko.- Nie przesadź! - krzyknęła, a niepokój spowodował, że jej głos brzmiał ostro.Jedynym znakiem, że ją usłyszał przez coraz głośniejszy ryk silnika, był śmiech.April przez chwilę wyobrażała sobie awanturę, jaką musiałaby wytrzymać od Martina, gdyby ośmieliła się skrytykować jego wyczyny jako macho.Jej były mąż nie był mężczyzną ‘który okazywałby poczucie humoru w ryzykownych sytuacjach, ale też z własnej woli nigdy by nie naraził się na niebezpieczeństwo.Rozmyślała, analizowała, aż wreszcie opuścił ją strach przed nadlatującym z rykiem samolotem, który znów zagłuszył wszystkie inne dźwięki w okolicy.Jej serce poruszył sposób, w jaki Luke stawił temu czoło, z napięciem, lecz bez lęku.Narastała w niej potrzeba, by go zawołać, objąć go i ukryć pod dachem kabiny.Ta potrzeba była tak silna, że aż bolesna.April zacisnęła pięści.Nie mogła już tego wytrzymać, nie mogła czekać dłużej.A co, jeżeli w samolocie jest uzbrojony człowiek? Albo jeżeli zrzucą jakiś ładunek wybuchowy na łódź? Albo nadlecą wystarczająco nisko, by uży działka harpunniczego, jak w jakimś głupim filmie akcji? Albo.Samolot przeleciał nad łodzią i zaczął się oddalać.Luke odwrócił się, by śledzić jego lot.Mrużąc oczy w ostatnich promieniach zachodzącego słońca, patrzył, jak kieruje się na północ i znika.Po chwili umilkł też ryk silnika.April zamknęła oczy, wciągnęła głęboko powietrze raz, potem drugi.Ma zbyt żywą wyobraźnię.To już po prostu choroba zawodowa.Gdy była pewna, że cessna odleciała, wyszła na pokład.Luke przeszedł na sam dziób i z rękami założonymi na piersi patrzył na północ.Gdy stanęła przy nim, rzucił jej krótkie spojrzenie.- Znasz kogoś, kto potrafi pilotować? - spytał.- Oprócz ciebie, nikogo, ale każdy może wynająć pilota.Luke skinął gową.To było słuszne stwierdzenie.Gdy się nie odezwał, powiedziała:- Twoim zdaniem to nie był przypadek, że ten samolot leciał tak nisko?- Chciałbym, żeby tak było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL