[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To tamci.Georgie i Jołop i Pete.To są istne skurwysyny, a nie moi drużkowie.- No cóż - mówi ten karczasty - będziesz miał cały wieczór na opowiadanie, jakich to czynów bohaterskich dopuścili się ci młodzieńcy i jak sprowadzili na złą drogę małego Alexa, to niewinne biedactwo.- Tu rozdało się wycie drugiej, jakby policyjnej syreny i minęli nasz wóz, tylko w przeciwną stronę.- To po tych skurwli? - zagabnąłem.- Czy to wasze skurwle jadą ich zgarnąć?- To była - odkazał mi z byczą szyją - karetka pogotowia.- Niewątpliwie po tę starszą panią, po twoją ofiarę, ty makabryczny i wredny łajdaku.- Wszystko to ich wina - dałem skowyt i zamrugałem tymi bolesnymi głazami.- Te skurwle nawierno siedzą i trąbią pod Księciem Nowego Jorku.Zgarnijcie ich, wy śmierdziele i niech was szlag trafi.- Znów rozległ się rechot i znów połuczyłem niemnożko łup, o braciszkowie moi, w to biedne, zbolałe usto.A potem zajechali my pod ten zafajdany uczastek i pomogli mi wysiąść, kopiąc i szarpiąc, i co stopień to ładując mi lup łup w górę po schodkach i już wiedziałem, że nie będą ze mną pogrywać fer te zafajdane podłe niemyte skurwle, żeby ich tak Bóg skarał.7Zawlekli mnie do cyrkułu jasnego aż oślepia, wybielonego, w którym to aż zatykała woń jakby zmieszane w jedno rzygowiny i sracz i z mordy cuch od piwska i dezynfekalia, wszystko jakby z tych klatek obok przez rzeszotki.W celach część zakluczonych robiła zgiełk to pizgając mięchem, to wyśpiewując i wydało mi się, że słychać, jak jeden ryczy po żłopacku:Owszem, wrócę do ciebie, moja mila.Jak ty już nie będziesz żyła.Ale i gliniarze pokrzykiwali na nich, żeby się zamknąć i daże było słyszno, jakby ktoś brał horror szoł po nastojaszczy łomot i wizgał uujjjj głosem uchlanej starej psiochy, a nie mużyka.Ze mną było w tej stróżówce czterech łapsów i wsie na balszoj gromko trąbili sobie czaj, na stole gromadny imbryk, a ci siorb siorb i bekają na sto dwa z tych wielkich brudnych kubasów.Mnie wcale nie poczęstowali.Jedno co połuczyłem od nich, braciszkowie moi, to stare i zafajdane lustro, żebym się przejrzał: i naisto już nie byłem ten przystojniak Wasz Młody Gawędziarz i wygląd mój budził trwogę: usto spuchnięte i głazki do imentu czerwone i kluf też obtłuczony jak bulwa.Poryczeli się wprost horror szoł zobaczywszy, jak mnie to nie wkusno i jeden powiada: - Zły sen zakochanego i tyle.- Wszedł jakiś wysoki bonziak z gwiazdkami na pleczach, żeby pokazać, jaki to on duży duży duży! i zobaczył mnie i zrobił: - Hm.No i zaczęło się.Ja skazałem:- Nie powiem ani jednego słowa jedynego, póki nie ujrzę tu mego adwokata.Znam się na prawie, wy skurwiołki.- A ci się normalnie dali w rechot oczeń gromko na balszoj i ten gwiaździsty ober gliniarz powiada:- Ależ recht i rychtyk, chłopaki, zaczniemy od pokazania mu, że my też się znamy na prawie i że jednak nie tylko w tym rzecz.- Miał taki dżentelmeński głos i bałakał jakby oczeń ustawszy i kiwnął jakby po drużeski na jednego tłustego i gromadnego szpika.I ten gruby dziarmaga zdjął kurtkę i było widno, że ma stare po nastojaszczy wielgachne brzucho i podszedł nie śpiesząc się i poczułem cuch wydudloncgo czaju z mlekiem, jak rozdziawił się do mnie i obszczerzył w tym oczeń chytrym a wymęczonym uśmiechu.Nie był za dobrze ogolony jak na gliniarza i miał pod pachami takie plamska od wyschniętego potu, i jak się przybliżył, to zajechało jakby woskowiną z niemytych uszu.I zwinął to parszywe czerwone grabsko w kułak i dogitarzyl mi w sam żołądek, co było nie fer, a reszta miłych cyjniaków o mało se łbów nie odrechotala za wyjątkiem tego najważniejszego, co wciąż ustawszy i jakby znudzony obszczerzal się i tyle.Aż musiałem się oprzeć o wybieloną ścianę i ta bielizna cały ciuch mi usmotruchala, jak pytałem się apiać dychnąć w okrutnym bólu, a potem wyrzygnąć tego paja klejaszczego się, co zjadłem, nim wieczór się zaczął.Ale tego bym nie zniósł, żeby wziąć i zarzygać podłogę, więc się udzierżałem.I patrzę, a ten tłusty dziarmaga odwraca się do swoich kumpli, do cyjniaków, aby się z nimi fest obśmiać, że mnie tak załatwił, no to uniosłem prawy giczoł i zanim krzyknęli, aby uważał, ja mu fajnie przyładowałem horror szoł kopa jak raz w piszczel.A ten wziął prygać w kółko i wrzeszczeć na zabój.Ale potem flekowali mnie już kolejno, szwyrgając mnie jeden drugiemu jak tę krwawą, zeszmaconą piłkę, o braciszkowie moi.z piąchy mi ładując to w jaja, to w ryj, to w brzuch i przy tym z buta, aż nareszcie przyszło mi się rzygnąć na tę podłogę i daże skazałem na to jak z uma szedłszy: - Ja winowat, oj, braciszki, tak że nielzia! Ja winowat winowat i winowat.- A ci dali mnie odrywki ze starych gazet i kazali, żebym wytarł, i na ostatku przymusili mnie, że mam uładzić do czysta trocinami.A potem zagaiwszy no po prostu jak serdeczni moi przyjaciele kazali siad na zad i że wreszcie sobie grzecznie porozmawiamy.I na to wszedł zobaczyć się ze mną P.R.Deltoid, bo miał biuro w tym nastojaszczym budynku, z wyglądu bardzo ustawszy i zbrudłachany, i zaczął od słów: - No i stało się, Alex, mój chłopcze, co? Toczka w toczkę jak przewidywałem.No i proszę proszę, no tak.- Po czym zwrócił się do miłych cyjniaków: - Cześć, inspektorze.Cześć, sierżancie.Cześć i dobry wieczór wszystkim.No, to ja mam tę sprawę z głowy, no i tak.Proszę proszę, jak ten chłopak wygląda? Coś wydaje mi się że nie za bardzo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL