[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twój pracodawca mógłby się trochę zaniepokoić, gdybyś zleciał i uszkodził sobie głowę.Tak trudno jest znaleźć dobrego chłopca do gnoju.Jeszcze sobie pomyśli, że Roberta jest zbyt żwawa dla ciebie.Oszołomiony Stile wyciągnął ręce i splótł palce na jej płaskim, twardym brzuchu.Włosy Tune dotykały jego twarzy; pachniały czystością i sianem.Tune lekko poruszyła nogami i robot ruszył.Stile poczuł niespodziewaną radość.Przypominało mu to żeglowanie po lekko wzburzonym morzu; miniaturowym morzu ze sztucznymi falami, stanowiącym część urządzeń przeznaczonych do Gry.Ciało Tune poruszało się zręcznie i umiejętnie.Jechali ścieżką ku stajni.- Widziałam cię w Grze - powiedziała.- Jesteś niezły, ale jeszcze ci trochę brakuje.- Wczoraj zapisałem się na lekcje fechtunku - oznajmił Stile, zadowolony z pochlebstwa.- A co ze sztukami pięknymi?Nie czekając na odpowiedź, Tune odwróciła pejcz, przyłożyła go do ust i zagrała miłą, prostą melodię.Przedmiot najwyraźniej był zamaskowaną piszczałką, albo fletem, a może ukryty był w nim odtwarzacz`.’Stile był zachwycony:- To najpiękniejsza melodia, jaką dotąd słyszałem! -~stwierdził, gdy skończyła grać.- Kto jednak kieruje koniem? - Do tego nie są potrzebne wodze.Jeszcze tego nie wiesz? Aby jechać konno nie potrzebujesz nawet siodła, zwłaszcza wtedy, gdy umiesz to robić.Ważne są nogi i rozłożenie ciężaru.Patrz!Roberta skręciła w lewo i zatoczyła pełne koło.- Co zrobiłaś? - spytał Stile.- Niczego nie zauważyłem.- Połóż rękę na mojej lewej nodze.No, zrób to.Chcę, żebyś poczuł napięcie mięśni.Zobacz, kiedy naciskam z tej strony, Roberta skręca w prawo.Kiedy przenoszę ciężar do tyłu, zatrzymuje się.Tune odchyliła się w stronę Stile’a i koń stanął.- Pochylam się do przodu, tak że prawie tego nie widać, ale koń to czuje.O, w ten sposób.Napięła mięśnie pośladków i koń ruszył.- Czułeś to?- Jesteś fantastyczna - oznajmił Stile.- Mówiłam o kierowaniu koniem.O sobie wiem wszystko.- Ach tak.- Roberta reaguje tylko na prawidłowe sygnały; nie ma żadnych nawyków, jakie miewają prawdziwe konie.Z nią musisz postępować według ściśle określonych zasad i dlatego jest bardzo pomocna w nauce poprawnej jazdy.Pamiętasz, jak zignorowała cię, gdy stałeś na ziemi? Reaguje tylko na jeźdźca.- Ona też jest fantastyczna.- To prawda! Ale ja.ja mam dwie małe, miłe wady.Stile bardzo się nimi zainteresował.- A jakie?- Trochę kłamię.Czy miało to znaczyć, że nie powinien wierzyć jej we wszystko?- A co z drugą wadą?- Uwierzyłeś, że mam i drugą? Tu go miała! Skoro kłamie.Tune znowu zaczęła grać.Wyjaśniła mu, że ten instrument to harmonijka z ukrytą klawiaturą; z jednego końca dmuchało się w nią, a w zasięgu palców znajdowała się skala dwóch i pół oktawy.Imię dziewczyny było dobrze dobrane; jej gra była cudowna.Miała całkowicie rację; powinien zająć się muzyką.Tune z Robertą zaczęła trenować nowych jeźdźców.Stile wrócił do zwykłych obowiązków.Myślami jednak był gdzie indziej.Tune była pierwszą niższą od niego, naprawdę interesującą dziewczyną.Taka drobna sprawa, wzrost, a jakże ważna.Tego dnia Stile trenował konie na lonży.Polegało to na przywiązaniu konia do sztywnej liny umocowanej do urządzenia obrotowego, co uniemożliwiało zwierzęciu zbaczanie z kursu i zmuszało go do kłusowania wkoło.Było to świetne ćwiczenie, choć dla zwierzęcia nudne.Niektóre kunie miały zbyt wiele temperamentu, by poddawać się mechanizmowi i Stile musiał sam je prowadzić.Przywiązywał wtedy linę do sztucznego drzewa i trzymając ją w ręku, zachęcał konia do biegu.Stile, mimo niskiego wzrostu, radził sobie dobrze.Słuchały go nawet te konie, które opierały się pozostałym stajennym.To, niestety, oznaczało, że musiał zajmować się najbardziej upartymi.Żaden nie sprawiał kłopotów, gdy karmiono go, czy prowadzono na pastwisko, lecz kilka z nich robiło trudności, gdy dochodziło do bardziej uciążliwych zajęć.Pierwszym koniem, którego tego dnia prowadził na lonży, był Duszek, najtrudniejszy ze wszystkich.Duszek był czarny jak noc, co zapewne miało wpływ przy nadawaniu mu imienia.Łatwo się płoszył, co jeszcze bardziej usprawiedliwiało jego przydomek.W biegu dorównywał najlepszym, ale trzeba było nieustannie pracować nad jego kondycją.- Chodź, Duszku - łagodnie zachęcał go Stile.Nie chcesz przecież sflaczeć i utracić siły? Jak byś się czuł, gdyby jakaś płaskostopa klacz pobiła cię w biegu? Wiesz przecież, że musisz ćwiczyć!Duszek nawet nie chciał słuchać.Marzył o karierze polegającej na pasieniu się i zapładnianiu klaczy; w jego planach nie było miejsca na ćwiczenia.Dysponował całym arsenałem sztuczek, mających na celu odwlec to, co nieuniknione.Kiedy Stile podszedł, Duszek wycofał się do najdalszego końca boksu, a kiedy zauważył, że nie ma odwrotu, spróbował wyskoczyć.Ale Stile, zawsze czujny, zastąpił mu drogę i złapał za uzdę.Musiał wysoko sięgnąć, bo Duszek, nawet nie unosząc głowy, spoglądał na niego z wysoka.Oczywiście, gdyby chciał, mógłby stratować stajennego, ale nie należał do złośliwych, a nawet lubił powtarzającą się okresowo zabawę.Spróbował złapać Stile’a zębami za rękę.- Nie! - ostro zaprotestował Stile i zrobił drugą ręką taki gest, jakby chciał uderzyć w szamoczący się pysk konia.Duszek zrezygnował.Akcja i reakcja, bez użycia siły.Był to najskuteczniejszy sposób porozumiewania się z końmi, które potrafią być niekiedy bardzo pomysłowe w przekazywaniu własnego zdania.Przeszli kilka kroków i Duszek nagle zatrzymał się jak wryty.Był oczywiście zbyt ciężki, by nawet potężny mężczyzna siłą ruszył go z miejsca, lecz Stile lekko uderzył go po zadzie wolnym końcem linki, nakłaniając do ruchu.Płochliwemu koniowi trudno w takiej sytuacji długo ustać w miejscu.Duszek ruszył, próbując przy okazji zepchnąć Stile’a ze ścieżki i przygnieść do ściany, lecz ten mocno chwycił konia za łeb.Kontrolujesz głowę, kontrolujesz ciało - nauczył się tej zasady, trenując sztuki wojenne i wygrywając, nawet wtedy, gdy przeciwnik znacznie więcej od niego ważył.Kiedy Stile stosował swoją taktykę, duża masa ciała przeciwnika nie miała większego znaczenia.Niewiele stworzeń mogło poradzić sobie, nie używając głowy.Duszek spróbował unieść łeb wysoko, poza zasięg rąk Stile’a.Mężczyzna trzymał go jednak uparcie.Po chwili ciężar trenera okazał się zbyt wielki i zwierzę opuściło głowę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL