[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niektórzy z jeńców próbowali się bronić, lecz byli nieuzbrojeni i łucznicy z łatwością powalali ich na ziemię dwuręcznymi toporami.Anglicy zręcznie poruszali się w błocie i zabijali więźniów z zatrważającą skutecznością.Na południowym skraju zaoranego pola znajdowały się bojowe rumaki Anglików, niemal tysiąc osiodłanych ogierów, i teraz garść Francuzów usiłowała do nich dotrzeć, lecz kilku strzegących koni paziów dosiadło wierzchowców i odrzuciło ich z powrotem tam, skąd przyszli.Śmierci kolejnych ofiar oraz zaganianiu ich prosto w ręce zabójców towarzyszyła panika, przeraźliwe wrzaski i fontanny krwi.Coraz więcej łuczników przyłączało się do tych jatek, zaś jeńcy kręcili się bezradnie po grząskim, zaoranym polu, w poszukiwaniu nieistniejącej drogi ucieczki.Także i dla Lanferelle'a nie było już ratunku.Dotarł on właśnie do prawego skrzydła angielskich pozycji, gdzie na skraju lasu stała maleńka chata leśniczego, która teraz jednak płonęła.Ze środka, poprzez gęste kłęby dymu, doszły go krzyki umierających rodaków.Anglicy, którzy podpalili chałupę, dostrzegli go teraz i skierowali się ku niemu, więc skręcił na północ, lecz tam ujrzał jeszcze więcej łuczników, zagradzających mu w dodatku drogę ku temu miejscu w angielskim szyku, gdzie powiewał proporzec sir Johna.Wtem, z uczuciem ulgi, ujrzał wśród nich wysoką postać o ciemnej karnacji - Nicholasa Hooka.- Hook! - zawołał, lecz ten go nie usłyszał.Wykrzyczał więc głośno imię swojej córki, licząc, że może ono przebije się przez panującą wrzawę.Znów bowiem grały trąby, wzywając Anglików na powrót pod sztandary.- Hook! - ryknął raz jeszcze zrozpaczonym tonem.- Czego chcesz od Hooka? - zapytał nagle jakiś męski głos.Lanferelle odwrócił się i ujrzał naprzeciw siebie czterech łuczników.Ten, który właśnie się odezwał, był wysoki i miał wystającą dolną szczękę, zaś w dłoniach dzierżył zakrwawiony dwuręczny topór.- Znasz go? - spytał teraz.Lanferelle zaczął się cofać.- Zadałem ci pytanie - rzekł tamten, ruszając w jego stronę.Uśmiechał się przy tym szeroko, widząc strach na obliczu Francuza.- Bogacz z ciebie, co? Jeśli jesteś bogaty, być może darujemy ci życie.Musisz jednak być naprawdę bardzo bogaty - dodał i zamachnął się toporem, mierząc w nogi Francuza, licząc, że trafi go w kolano i zwali przeciwnika z nóg.Lanferelle zdołał jednak cofnąć się, nie potykając się przy tym, i uniknął ciosu.Zachwiał się tylko, łapiąc równowagę na grząskim podłożu.- Jestem bogaty - rzekł rozpaczliwym tonem.- Nawet bardzo bogaty!- On gada po naszemu! - rzekł wysoki łucznik do swych towarzyszy.- Jest bogaty i gada po angielsku - dodał i ponownie zaatakował Francuza toporem.Tym razem szydło uderzyło w lewy nabiodrek Lanferelle'a, lecz pancerz wytrzymał cios i szpikulec ześliznął się z uda Pana Piekieł.- A dlaczego wołałeś Hooka? - spytał łucznik, unosząc topór do kolejnego ciosu.Lanferelle uniósł dłoń w pojednawczym geście.- Jestem jego jeńcem - oświadczył.Tamten tylko się zaśmiał.- Jeńcem naszego Nicka? - spytał.- Schwytał sobie bogacza, co? Nigdy nie weźmie za niego okupu - dodał i pchnął szydłem w napierśnik Francuza, który co prawda zatoczył się nieco, robiąc krok w tył, lecz znowu nie dał się wytrącić z równowagi.Zerkał dokoła rozpaczliwie, licząc, że uda mu się dojrzeć jakąś porzuconą broń, a wysoki angielski łucznik uśmiechnął się tylko promiennie na widok przerażenia na zakrwawionej twarzy Francuza.Anglik miał na sobie koszulkę pancerną założoną na kolczugę, a jego wyściełany kaftan był rozcięty, tak że sterczały zeń wystrzępione i zaschnięte od krwi kępki wełny.Czerwony krzyż świętego Jerzego rozmył mu się na deszczu, przez co jego krótka opończa, ozdobiona wizerunkiem księżyca i gwiazd, wydawała się krwistoczerwona.- Nie możemy dopuścić do tego, żeby Nick Hook stał się bogaty - rzekł i uniósł dwuręczny topór, gotów zdruzgotać nim nieosłoniętą głowę Francuza.I właśnie wtedy Lanferelle ujrzał miecz.Miecz był krótki i nieporęczny, a w dodatku z kiepskiej stali, i obracając się w powietrzu mknął ku niemu.Przez ułamek sekundy myślał nawet, że ktoś chciał go nim przebić, po czym zdał sobie sprawę, że raczej ktoś cisnął mu miecz, aby miał się czym bronić.Ostrze zatoczyło łuk ponad ramieniem wysokiego łucznika, a Lanferelle wyciągnął rękę i zdołał schwycić rękojeść miecza.W tym czasie jednak topór spadał już nań z całą siłą mięśni łucznika i Francuz nie miał czasu, by sparować cios.Mógł jedynie rzucić się przed siebie, skracając dystans, i całym ciężarem zakutego w zbroję ciała uderzyć w przeciwnika, odrzucając go do tyłu.Toporzysko spadło na jego lewe ramię, a on sam ciął tamtego mieczem, lecz zbyt słabo, a w dodatku siłę ciosu zamortyzował kołczan.Jeden z pozostałych łuczników zaatakował go dwuręcznym toporem, lecz Lanferelle odzyskał już równowagę i odparował uderzenie, po czym z niewiarygodną szybkością wziął zamach i ciął nowego napastnika przez twarz.Tamten zatoczył się do tyłu, a z jego strzaskanego nosa i rozciętego policzka popłynęła krew.Francuz zrobił znów krok w tył, czekając z mieczem na atak wysokiego Anglika.Miał teraz przed sobą trzech łuczników, lecz dwóch z nich nie miało odwagi nań uderzyć, przez co ten wysoki został na placu boju sam.Rozejrzał się wokół siebie i ujrzał nadchodzącego właśnie Hooka.- Ty draniu! - warknął nań.- To ty dałeś mu ten miecz!- On jest moim jeńcem - oświadczył Hook.- A król rozkazał pozabijać jeńców!- Więc go zabij, Tom - rzekł rozbawiony Nick.- Zabij go!Tom Perrill spojrzał znów na Francuza.Ujrzał wyraz zawziętości w jego oczach i pomyślał o tym, z jaką szybkością człowiek ten robił uniki i parował ciosy, więc opuścił swój topór.- Sam go zabij, Hook - rzekł szyderczym tonem.- Panie! - rzekł Nick, zwracając się teraz do Lanferelle'a.- Temu człowiekowi zaoferowano pieniądze za to, by zgwałcił twoją córkę.Jak dotąd tego nie zrobił, ale dopóki żyje, panie, Melisanda jest w niebezpieczeństwie.- Więc go zabij - odrzekł Francuz.- Obiecałem Bogu, że tego nie zrobię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL