[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marnotrawstwo, u¿ytecznoœæ i rzeczywiste potrzebynie s¹ tu wa¿ne.Pos³u¿y³em siê tym przyk³adem bez znaczenia.Istniej¹ du¿o gorsze.Ho³dowaniemodzie, uleganie subtelnej propagandzie, ka¿dego dnia przedstawiaj¹cej namsposoby ¿ycia, które do nas nie pasuj¹ — wszystko to równa siê ryzyku przyjêciag³êboko szkodliwej postawy i przyzwyczajeñ.Oto sekwencja z odcinkowego filmu telewizyjnego.Bohaterem jest m³odymê¿czyzna, piêkny, odwa¿ny, efektowny.A oto d³ugow³osa bohaterka.Siedz¹twarz¹ w twarz.Naturalnie bohater zapala papierosa.Prosty gest.Pali zprzyjemnoœci¹.Bohaterka jest zakochana.I ona z kolei zapala papierosapodanego jej przez bohatera.Nie chodzi tutaj o reklamê którejœ z marekpapierosów, lecz o obraz z filmu, który ogl¹da³em u siebie, podobnie jak i tywci¹gniêty w akcjê.Ogl¹daj¹c go, jak¿e nie mia³byœ uwa¿aæ tego siêgniêcia po papierosa, zapaleniago, delektowania siê nim za coœ ca³kiem naturalnego, piêknego, urzekaj¹cego?Palisz?Przypomnij sobie zatem swojego pierwszego papierosa.Wywo³a³ kaszel.Byæ mo¿eby³o ci niedobrze.Trzeba by³o jednak przebrn¹æ przez te niedogodnoœci, by mócwykonaæ gest, który wydawa³ c| siê dowodem twojego przejœcia z dzieciñstwa dowieku m³odzieñczego.Stawa³eœ siê kimœ, podobny do doros³ych, wypalaj¹cychjednego papierosa za drugim.Wkrótce gest, na którego wykonanie zdecydowa³eœsiê pod wp³ywem „propagandy", sta³ siê przyzwyczajeniem, koniecznoœci¹.Gdynie masz papierosa — cierpisz.Pospiesznie wychodzisz, by kupiæ now¹ paczkê.Czêstujesz innych.Inni ciebie czêstuj¹.Czasami usi³ujesz skoñczyæ z paleniem,poniewa¿ wstaj¹c rano kaszlesz i poniewa¿ jest to nieprzyjemne, a — jak mówitwój lekarz — nawet niebezpieczne.Jednak nie jest to ³atwe, wydaje ci siê, ¿eniemo¿liwe.Poza tym ogl¹dasz telewizjê, aktorów pal¹cych z tak¹przyjemnoœci¹.Dlaczegó¿ by wiêc nie ty? To nie by³o twoim w³asnympragnieniem.Uleg³eœ „propagandzie".To jeszcze nic.To nie jest rzecz¹najgorsz¹.Istniej¹ osoby ulegaj¹ce czarowi narkomanii.Poniewa¿ w œrodowisku,w którym ¿yj¹, narkomania znajduje siê w ³askach, „prawo", „moda", „propaganda"s¹ Jej przychylne.Ilu m³odych ludzi zagubi³o siê w ten w³aœnie sposób,poniewa¿ starsi, których podziwiali, narkotyzowali siê! Pierwszy papieros zatemnigdy nie jest bez znaczenia, nieprawda¿? Wmawiasz sobie tylko, ¿e bêdzieostatnim.Istniej¹ osoby ulegaj¹ce czarowi przemocy.W œrodowisku; w którym ¿yj¹, przemocstanowi prawo.I podporz¹dkowuj¹ siê temu prawu.Chc¹ równie¿ pokazaæ, ¿e s¹zdolni do u¿ycia si³y.Niektóre osoby twierdz¹, ¿e mi³oœæ jest tylko jednym ze sposobów u¿yczaniaswojego cia³a.Wyobrazili sobie — widzowie zbyt wielu filmów, czytelnicy zbytwielu pism ilustrowanych — ¿e tak w³aœnie nale¿y czyniæ.I poddaj¹ siê tej„propagandzie", uwa¿aj¹ siê za „wolnych", podczas gdy nie s¹ niczym innym, jak„niewolnikami" pewnej mody.Istniej¹ osoby pragn¹ce upodobniæ swoje cia³a do niedoœcig³ych wzorców iskazuj¹ce siê na mêki usi³uj¹c schudn¹æ, urosn¹æ czy nadaæ swojemu biustowiwielkoœæ nakazan¹ przez modê.S¹ te¿ tacy, którzy naœladuj¹ cudze gesty.I którzy gubi¹ ca³¹ swoj¹autentycznoœæ, swoje prawdziwe potrzeby.Którzy pozwalaj¹ narzuciæ sobie zzewn¹trz inn¹ prawdê, fa³szywe potrzeby.Nie ma gorszej choroby ni¿ podobne b³êdy, które pope³niamy w stosunku dosiebie.Stajesz siê wêdrownikiem zagubionym w labiryncie.Usi³ujesz dojœæ do celu, który nie jest naprawdê twoim.Walczysz o to.Trwonisz ze skarbnicy energii i zrêcznoœci.Niejednokrotnie opuszczasz kochanedot¹d osoby, s¹dz¹c, ¿e twoje pragnienia siê spe³ni¹ gdzieœ indziej i todopiero po odejœciu od rodziny!Doszed³szy do celu stwierdzasz, ¿e w d³oniach masz pustkê.Poniewa¿ to, co tob¹ kierowa³o, nie by³o prawdziwie twoim pragnieniem, lecztym, co narzucili ci inni, bez twojej wiedzy, za pomoc¹ tysi¹ca niezauwa¿alnychnitek podobnych do nici pajêczyny — nici ¿ycia spo³ecznego.Jeœli nie udaje ci siê osi¹gn¹æ tego, czego — jak, ci siê wydaje — pragniesz,to w³aœnie oznacza, ¿e to pragnienie nie jest twoje.Znam kobietê zbli¿aj¹c¹ siê do szeœædziesi¹tki.Ma uwa¿aj¹cego mê¿a, trojedzieci i ju¿ dwoje wnucz¹t.Cieszy siê dobrym zdrowiem.Przez ca³e ¿ycie by³aotoczona mi³oœci¹ bliskich.Jednak w swojej m³odoœci uwierzy³a, ¿e jeststworzona do ¿ycia pe³nego przygód, ¿e stanie siê gwiazd¹ lub ¿on¹ jakiegoœbogatego cz³owieka interesu.Wystarczy na ni¹ spojrzeæ, kiedy zajmuje siêswoimi wnukami, by byæ pewnym, ¿e w rzeczywistoœci zosta³a stworzona do ¿ycia,które prowadzi³a: spokojnego i ³agodnego ¿ycia rodzinnego.Pos³uchajcie jejjednak: w jej g³osie s³ychaæ tylko narzekanie i -¿al.Zapomina o g³êbokichradoœciach swojego obecnego ¿ycia, których tak samo potrzebuje, jak inniprzygód.Ma przed oczami ¿ycie, o którym przez moment za-, marzy³a; narzuconejej przez powieœci i kino.I ten fa³szywy cel, który chcia³a osi¹gn¹æ, a którysiê jej wymkn¹³, niszczy jej obecne szczêœcie, to, do którego zosta³astworzona.Jak¿e inaczej to nazwaæ, jeœli nie tragedi¹"?Oczywiœcie istniej¹ wydarzenia tragiczniejsze.Pozna³em je, przeora³y moje¿ycie swoim ¿elaznym ostrzem.Jednak moje serce siê rozdziera, kiedy patrzê natwarz tej kobiety, która ma wszystko, by byæ szczêœliwa, i wolno burzy toszczêœcie swoim powierzchownym niezadowoleniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL